W Toronto gawędzę z pewnym krytykiem literackim. Wokół nas stosy książek, wszelkich możliwych książek, tanich powieści, wypromowanych w ramach szalonego marketingu, prawdziwej literatury, książek napisanych przez gwiazdy sportu lub telewizji, które są sławne nie dlatego, że piszą, ale piszą, bo są sławne, i tak dalej. Opanowuje mnie coś w rodzaju mdłości, których nie ukrywam przed moim rozmówcą.
W Toronto gawędzę z pewnym krytykiem literackim. Wokół nas stosy książek, wszelkich możliwych książek, tanich powieści, wypromowanych w ramach szalonego marketingu, prawdziwej literatury, książek napisanych przez gwiazdy sportu lub telewizji, które są sławne nie dlatego, że piszą, ale piszą, bo są sławne, i tak dalej. Opanowuje mnie coś w rodzaju mdłości, których nie ukrywam przed moim rozmówcą.