Próbuję jakoś pozbyć się myśli o zewnętrznym świecie, lecz one wibrują w moim ciele, płyną w żyłach. Nic na to nie poradzę. Na granicy snu, kiedy moje myśli nie są już dłużej moje, lecz zyskały wolną wole, przybywa do mnie szum oceanu: szelest liści setek tysięcy otaczających mnie drzew; targany wiatrem szum rozbijających się nad moją głową fal. Wciąga mnie, faluję na wodzie, jakbym nie miała kości. Każdej nocy tonę. Każdego poranka budzę się, walcząc o oddech.
Próbuję jakoś pozbyć się myśli o zewnętrznym świecie, lecz one wibrują w moim ciele, płyną w żyłach. Nic na to nie poradzę. Na granicy snu, kiedy moje myśli nie są już dłużej moje, lecz zyskały wolną wole, przybywa do mnie szum oceanu: szelest liści setek tysięcy otaczających mnie drzew; targany wiatrem szum rozbijających się nad moją głową fal. Wciąga mnie, faluję na wodzie, jakbym nie miała kości. Każdej nocy tonę. Każdego poranka budzę się, walcząc o oddech.