Ufa mi, dłoń ma łagodną, długorzęse oczy. I dokąd, u diabła, przenoszę ją poza tę zasłonę? Do nieuniknionej modalności nieuniknionej widzialności. Ona, ona, ona. Jaka ona? Dziewica przed oknem wystawowym Hodges Figgisa, zaglądająca w poniedziałek, w poszukiwaniu jednej z alfabetycznych książek, które miałeś napisać. Rzuciłeś jej przejmujące spojrzenie. Przegub w plecionym uchwycie parasolki. Mieszka w Leeson Park, żywiąc się melancholią i byle czym: literatka. Powiedz to komu innemu, Stefciu: dziwka. Założę się, że nosi te przeklęt
Ufa mi, dłoń ma łagodną, długorzęse oczy. I dokąd, u diabła, przenoszę ją poza tę zasłonę? Do nieuniknionej modalności nieuniknionej widzialności. Ona, ona, ona. Jaka ona? Dziewica przed oknem wystawowym Hodges Figgisa, zaglądająca w poniedziałek, w poszukiwaniu jednej z alfabetycznych książek, które miałeś napisać. Rzuciłeś jej przejmujące spojrzenie. Przegub w plecionym uchwycie parasolki. Mieszka w Leeson Park, żywiąc się melancholią i byle czym: literatka. Powiedz to komu innemu, Stefciu: dziwka. Założę się, że nosi te przeklęt