Siedząc na kolanach wuja, handlarza owocami mango, pierwszy raz usłyszałam zdumiewającą opowieść o zbieraczach ptasich gniazd na dalekich Malajach. Śmiało wspinali się setki stóp w górę bez latarek, po gnących się tyczkach, by dotrzeć, do sklepień górskich jaskiń. Obserwowani przez duchy tych, którzy spadli w objęcia śmierci, niebezpiecznie wysoko nad ziemią śięgali po smakołyk bogaczy - gniazda ulepione z ptasiej śliny. W ciemnościach nie wolno było wypowiedzieć słów: strach, upadek krew, bo, odbite echem, mogły skusić złe duchy.
Siedząc na kolanach wuja, handlarza owocami mango, pierwszy raz usłyszałam zdumiewającą opowieść o zbieraczach ptasich gniazd na dalekich Malajach. Śmiało wspinali się setki stóp w górę bez latarek, po gnących się tyczkach, by dotrzeć, do sklepień górskich jaskiń. Obserwowani przez duchy tych, którzy spadli w objęcia śmierci, niebezpiecznie wysoko nad ziemią śięgali po smakołyk bogaczy - gniazda ulepione z ptasiej śliny. W ciemnościach nie wolno było wypowiedzieć słów: strach, upadek krew, bo, odbite echem, mogły skusić złe duchy.