Wtedy barwy schodziły o oktawę głębiej, pokój napełniał się cieniem, jakby pogrążony w światło głębi morskiej, jeszcze mętnej odbity w zielonych zwierciadłach, a cały upał dnia oddychał na stroach, lekko falujących od marzeń południowej godziny.
Wtedy barwy schodziły o oktawę głębiej, pokój napełniał się cieniem, jakby pogrążony w światło głębi morskiej, jeszcze mętnej odbity w zielonych zwierciadłach, a cały upał dnia oddychał na stroach, lekko falujących od marzeń południowej godziny.