(...) lubiłem przebywać w tej dusznej Barcelonie, opustoszałej, buntowniczej, zaludnionej męzczyznami i kobietami o zwykłym wyglądzie, ubranymi byle jak, którzy po zmroku wystawiali na chodnik wiklinowe krzesła i odpoczywali po upalnym dniu, krzyczac do siebie przez ulicę. Panowała atmosfera przyzwolenia i zmysłowości, przesiąknięta zapachem portu i smażonej oliwy, przekształcająca najbardziej banalne czynności takie jak przechadzka , spiew, sączenie orszady, w coś zdrożnego.
(...) lubiłem przebywać w tej dusznej Barcelonie, opustoszałej, buntowniczej, zaludnionej męzczyznami i kobietami o zwykłym wyglądzie, ubranymi byle jak, którzy po zmroku wystawiali na chodnik wiklinowe krzesła i odpoczywali po upalnym dniu, krzyczac do siebie przez ulicę. Panowała atmosfera przyzwolenia i zmysłowości, przesiąknięta zapachem portu i smażonej oliwy, przekształcająca najbardziej banalne czynności takie jak przechadzka , spiew, sączenie orszady, w coś zdrożnego.