W progu starego domu z czerwonej cegły - był stary, ale dobrze zachowany - przywitał mnie starszy mężczyzna w jeszcze starszym swetrze, podsunął na orlim nosie okulary o bardzo grubych szkłach, zmierzył mnie z góry na dół i pewnie zadowolony ze wstępnych oględzin, podając mi rękę rzekł dobrotliwym głosem: Teodor Nędza.
Nazywam się Biedny. Artur Biedny. Tak, tak! Możesz się śmiać! Nie żałuj sobie, jestem przyzwyczajony. Nie sądzisz chyba, że dwadzieścia dziewięć lat mojego życia oszczędzało mi drwin. Wiele razy przechodziłem zimny nurt rzeki nieumiejętnie skrywanych uśmieszków.
Więcej