Błękitne dni to pierwsza część autobiograficznego cyklu zatytułowanego Rzeka czasu. Vallejo, Kolumbijczyk urodził się w 1942 roku i pierwsze ascetyczne lata chłopięctwa spędził w Medellin w domu rodzinnym i...czytaj dalej
Támesis to biedna kolumbijska wioska, w której żyją bardzo różne rodziny. Carlos i jego brat - narrator powieści - należą do tych bardziej wykształconych i obytych w świecie. Pewnego dnia Carlos - homoseksualista...czytaj dalej
Najgłośniejsza, prowokacyjna powieść latynoamerykańska ostatniego dziesięciolecia opowieść o grzesznej miłości między dojrzałym mężczyzną a młodocianym płatnym mordercą pełna furii, złorzecząca i apokaliptyczna...czytaj dalej
Nie może istnieć szczęście w tym twoim świecie telewizorów i kaset, punków i rockowców, i meczów piłki nożnej. Kiedy ludzkość siada na tyłkach przed telewizorem, żeby patrzeć, jak dwudziestu dwóch infantylnych mężczyzn kopie piłkę, trzeba porzucić nadzieję. To budzi zgrozę, litość, ochotę, żeby dać ludziom kopniaka w tyłek i posłać ich na kamieniste stoki wieczności - niech opuszczą ziemię i więcej się tu nie pokazują.| Gajusz Petroniusz|Strach kreuje bogów| Gajusz Petroniusz|Curiosa felicitas| Gajusz Petroniusz|Umiłowanie talentu nigdy nikogo nie uczyniło bogatym| Darynda Jones|We are enemies, Dutch. A princess and a pawn, each from opposing sides. One corner of his sensual mouth lifted. " They would be quite disappointed knowing how we've gotten along." I leaned up and looked down at him. "So, what? I'm supposed to kill you or something?" He ran a fingertip over my mouth. "Yes. It is why you were sent." - "Well, that sucks."So there's a guy hotter than a Rolex from Sale's Pawnshop living on Earth, and they send ME to kill him? Clearly I came from a race of crazy people!
Nić mojego życia przypomina wątek absurdalnej książki, w której to, co powinno się dziać najpierw, przychodzi później. Ale ja tej książki nie skomponowałem, ona już była napisana; ja tylkowypełniałem wszystko, strona po stronie, o niczym nie decydując. Marzy mi się, żeby zapisać przynajmniej ostatnią kartę, jednym strzałem, z własnej ręki, ale marzenia to marzenia, albo nawet jeszcze mniej
Więcej