W chałupie ciemniej było jeszcze niż w sieni. Jedno maleńkie okienko, zasłonięte błoną zwierzęcego pęcherza, przepuszczało tylko nikłe blaski rannej poświaty. Hanka stanęła tuż za progiem, by rozpatrzyć się nieco. Maleńki, migotliwy płomyk świerkowej szajsy, zatkniętej w szparze stojącego w rogu izby pieca, niewiele rozpraszał ciemności, reszta pomieszczenia tonęła w głębokim mroku.
Ożeniony przed kilkunastoma laty z Krzusiową Jagneską ostudził nieco swój młodzieńczy zapał, ustatkował się znacznie, nie brał udziału w żadnych burdach, ale jego trudny charakter nic się nie zmienił.
Więcej