2.
- Tak. Trochę mi jej szkoda. Tak skończyć… - Zerknęłam przez okno i pociągnęłam łyk kawy.
- Cóż… Jeśli była to dziewczyna gangstera, a zdradziła go…. - Zamyślił się – Tak jak podejrzewają Mark i Tommy…. To prawdopodobnie był to wyrok śmierci za zdradę swojego kochanka.
- Czyli Mark twierdzi, że może to być bardziej zemsta niż porachunki gangów? - Popatrzyłam na niego.
- Tego nie wiem. Mark rzucił tylko taki luźny tekst. Gangsterzy nie lubią, gdy ich kobiety chodzą do łóżka z innymi mężczyznami.
- Pomimo tego, że im wolno chodzić do łóżka z innymi kobietami niż ich. - Prychnęłam. - A potem się dziwią, że zraniona dziewczyna szuka ukojenia w ramionach innego faceta. - Mark zachichotał.
- Życie nigdy nie jest takie proste na jakie wygląda. A zwłaszcza tych kobiet, które mają „znaczek” na swoim ciele, do kogo należą. - Powiedział. Wjeżdżaliśmy już na parking podziemny naszego biura. Przy jednym z wanów kręcili się poubierani w kominiarki komandosi z grupy SATA. - Oho, Panowie jadą na ćwiczenia.
- Skąd to wiesz? - Max zgasił silnik samochodu.
- Nie zapominaj, że kiedyś jednym z nich byłem. I prawdopodobnie na niektóre akcje będę z nimi jeździł. - Wyszczerzył zęby i zamknął mi buzię.
- Przepraszam… Zachowuje się jak gówniarz a nie jak dorosła osoba. - powiedziałam. Złapałam plecak i gdy chciałam wysiąść z samochodu, zatrzymały mnie w nim pasy.
- Gdzie ty masz dzisiaj głowę? - powiedział przez śmiech. Odpiął mój pas i przyciągnął go z powrotem na miejsce. Rzucił mi w międzyczasie dwuznaczne spojrzenie i wysiadł z samochodu uprzednio odpinając swój pas. Wyciągnął spod koszulki odznakę i rzucił mi kluczyki. - Zamknij samochód. Pójdę przywitać się z chłopakami.
- Dobra. - powiedziałam. Przycisnęłam guzik na automatycznym pilocie. Samochód zapiszczał i zamrugał światłami. Wzięłam łyk kawy i wolnym tempem podeszłam do windy. Max rozmawiał z nimi jak z dawno niewidzianymi kumplami. Mimowolnie się uśmiechnęłam i pomachałam im. Jeden z nich machnął na mnie ręką, żebym do nich podeszła. Pokazałam im tylko zegarek, ze mamy mało czasu. Drugi z nich powiedział coś Maxowi. Ten obejrzał się na mnie, uśmiechnął się. Komandos natomiast poklepał go po ramieniu, by po chwili zacząć się śmiać.
Minęło jeszcze kilka minut, gdy Max podszedł do mnie z powrotem.
- Kluczyki, Pani detektyw. - Uśmiechnął się.
- Kluczyki? Masz na myśli te kluczyki? - pomachałam mu przed nosem. Wyciągnął rękę by mi je zabrać, jednak ja miałam inne plany. Chciałam go trochę podrażnić. W końcu złapał mnie za drugą rękę i przyciągnął do siebie.