Wiem, że pomagajądoraźnie – już kiedy zaciskam na nich palce, rozsypują się w pył,a ja dalej spadam, czy mi się to podoba czy nie.
Jest świetny w poskramianiu mojegotemperamentu, prowadzi nas przez cały tydzień po cienkiej liniepożądania, uważając, żebyśmy nie pozwolili sobie naprzedwczesną ekscytację.
Terazrozumiem przyjemność płynącą z czekania i zaczynam robić tosamo.
Serce wali mi jakoszalałe i nagle czuję uderzenie gorąca, jakbym miała zemdleć.
Ostatnimi czasy przeskakuję od depresji do ekstazyz przerażającą szybkością i bez ostrzeżenia
Powinno mnie to niepokoić, ale nie mogępowstrzymać ekscytacji na myśl, że zostalibyśmy nakryci.
Chcęo nas mówić całemu światu – niech zrozumieją, że to jestprawdziwe.
Jedną ręką mocno przytrzymuje mi nadgarstki nad głową,drugą niecierpliwie rozpina pasek. Koniec z czekaniem. Wie, żeoboje pragniemy tego samego. Już po kilku sekundachprzygniata mnie swoim ciężarem, poruszamy się rytmicznie,drewno wbija mi się w plecy – jutro będzie bolało, ale teraz czujęna wargach jego gorący oddech, widzę gwiazdy, zamykam oczy.Niech boli, nic mnie to nie obchodzi.
Słońce zdążyło jużopaść nisko nad horyzont i zalewa nas ciepłym złotym światłem
Włączyłam telewizor nad biurkiem. Gra tak cicho, że dźwiękiprzechodzą w niemal niesłyszalny szum.
Znaleźliśmy własny sposób na bycie razem, nawetnie próbując.
Alekiedy wyobrażam sobie intymność wspólnego poranka – nie będęmusiała wstawać w nocy z łóżka, ubierać się i wychodzić nazimno; obudzę się tuż przy nim naprawdę, a nie tylkow marzeniach – podniecenie buzuje we mnie jak ogieńw kominku. Nie ma szans, żebym teraz się wycofała.
Mamwrażenie, że życie upływa nam w stanie permanentnegozawieszenia – a kiedy wreszcie się spotykamy, wspólnie spędzanyczas mija w mgnieniu oka i znów wracam do ciągnącego sięw nieskończoność wyczekiwania.
Powtarzamy to sobie już od dawna, 8 lipca stał sięsymboliczną granicą, jak linia narysowana na piasku – to ma byćnasz ostatni wyskok, zanim zaczniemy rozluźniać więź, którązacieśnialiśmy przez tyle miesięcy.
Teraz rozstanie wydaje mi siębardziej nierozsądne niż kiedykolwiek wcześniej
Wiem, że pomagają
doraźnie – już kiedy zaciskam na nich palce, rozsypują się w pył,
a ja dalej spadam, czy mi się to podoba czy nie.
Książka: Zamiana