Każdy orze jak może, bo jakoś trzeba sobie radzić.
Ktoś mądry kiedyś doszedł do wniosku, że to co jest w życiu najlepsze, jest niezdrowe, niemoralne albo tuczące.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy w szkole ktoś coś zmalował, wszyscy w pierwszej kolejności patrzyli na mnie.
Od zawsze myślałam, zresztą chyba nie tylko ja, że pisaniem książek nie zajmują się zwykli ludzie. Że siedzi sobie taki oderwany od rzeczywistości, zwichrowany psychicznie odludek i coś tam bazgroli.
Już nawet i za dawnych lat książki nie miały łatwego życia. Wszyscy przecież uczyliśmy się o płonących onegdaj stosach heretyckich wymysłów.
Z rozkoszą wyrywam się z domowego zacisza, odpalam moje ukochane cztery koła, pakuję weń cztery litery i w drogę. Do świata, do ludzi, do moich cudownych czytelników.
Z jednej strony uwielbiam ludzi, z drugiej jestem urodzona domatorką, która świetnie bawi się w swoim własnym towarzystwie.
To niesamowite, jak bardzo człowiekowi skacze wydajność, gdy mu Internet odetną.
Mnie to prędzej zaowocuje masło w lodówce albo silikon w brodziku obsypie się modrym kwieciem, niż uchowa się jakaś potrzebna roślina.
Z ogrodnictwa najlepiej wychodzi mi gotowa wyrośnięta sałata z supermarketu i ewentualnie kiełki, oczywiści jeśli się trafi sytuacja, że jakaś lucerna albo brokuł bardzo. ale to BARDZO chce wykiełkować w mojej kuchni.
Każdy orze jak może, bo jakoś trzeba sobie radzić.
Książka: Na kolanie
Tagi: przyszłowie, sentencja