Na temat pewnej starej historii słów kilka - Hołd dla dzieci.
Po internecie krąży pewna opowieść mówiąca, że niejako dwoje japońskich dzieci miało popełnić samobójstwo po grze w sławną w latach '90 platwormókę na Gameboy'a - Pokemon. Nieprawdą jest fakt, że dźwięk przemycał wysokie tony (8-bitowe melodie nie miały wówczas takich możliwości, co innego teraz). Jednak cała historia ma w sobie ziarnko prawdy. Dwoje dzieci faktycznie POPEŁNIŁO SAMOBÓJSTWO po wejściu do sławnego już Lavender Town... Pozostawiły po sobie tylko list...
Był już wieczór, gdy Tanaka i Hoshi przywitali rodziców w domu. Przez cały dzień opiekowała się nimi ich ciocia, którą niezwykle kochali. Teraz żegnała się z nimi czule i błogosławiła resztę ich dnia, była bowiem kapłanką w świątyni miasteczka.
- Dziękujemy za opiekę, Ushio. - Podziękował ojciec obojga dzieci, kłaniając się siostrze głęboko w wyrazach szacunku.
- Przecież wiesz, że to dla mnie drobiazg. Tak kocham twoje dzieci. - Westchnęła, uśmiechając się. - To kochane szkraby. Z pewnością wyrosną na wspaniałych ludzi. - Ushio odkłoniła się lekko, aczkolwiek dostojnie.
Wymieniali tak jakiś czas uprzejmości, gdy matka dzieci zakrzątnęła się w kuchni, by przygotować kolację. Wieczór był naprawdę miły i spokojny. Nawet temperatura nie doskwierała. Wiatr lekko szumiał w koronach drzew, nieopodal szumiało morze... Istna sielanka.
W końcu jednak przyszedł czas, by pożegnać się z ukochaną siostrą, szwagierką i ciocią. Rodzina zasiadła do przygotowanej przez matkę kolacji. Wszyscy jedli w milczeniu, jak nakazywały obyczaje. Po spożytym wspólnie posiłku nadszedł czas na rodzinne wspominki i ogólne rozmowy. Każdy wymieniał się tym, co zaszło w dniu.
- A ciocia kupiła mi grę! - Wykrzyknęła wreszcie Hoshi, przynosząc swoją nową konsolę. - O, mamo, zobacz! - Usiadła rozradowana na kolanach matki i włączyła grę. Na ekranie pojawiły się szare piksele ukazujące chłopca gdzieś na środku pola. Dziewczynka zaczęła uparcie biegać to w lewo, to w prawo, pokazując mamie mechanikę gry. Kobieta się tylko uśmiechała i głaskała córkę po głowie. Wcale nie dziwiła się, że mała jest tak zafascynowana zwykłą, prostą grą. W końcu miała tylko osiem lat.
- To bardzo miło z jej strony. - Powiedziała w końcu matka, uśmiechając się lekko. - A jak tobie minął dzień, Tanaka? - Zapytała po chwili, przenosząc wzrok na starszego syna.
- Dobrze, matko. - Odpowiedział ułożony już chłopiec. Dwunastoletni syn odebrał solidne wychowanie od ojca. Przecież w każdej chwili mógł zostać głową rodziny, kobiety musiały znaleźć w nim oparcie. Przynajmniej takie było zdanie ojca. - Pomagałem w kuchni cioci Ushio, posprzątałem trochę dom i grałem chwilę w grę, którą dostała Hoshi, bo nie mogła czegoś przejść...
Chłopak niepewnie spojrzał na ojca, jakby spodziewał się, że go zruga za "takie marnotrawienie czasu". Nic takiego jednak nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie, ojciec nawet skinął mu z uznaniem głową.
- To bardzo miłe z twojej strony, Tanaka, że pomagałeś nie tylko cioci, ale także naszej mamie w obowiązkach i kochanej Hoshi odnaleźć przyjemność w grze. - Skomentował to ojciec, przez co chłopak nagle się rozpromienił. Był szczęśliwy, że otrzymał aż taką pochwałę od ojca.
- Mamo, a mogę iść jutro z Tanaką do Yuny? - Zapytała dziewczynka, patrząc z błaganiem w oczach na matkę.
- Jutro jest środa, prawda? Czy przypadkiem Yuna nie ma późnych zajęć? - Zapytała mama spokojnie, patrząc na ojca. Widać było, że to on sprawuje tutaj największą władzę.
- Ale ja poszłabym rano... - Zaprotestowała Hoshi, odkładając włączoną konsolę na kolana.
- Rano jest szkoła... - Przypomniał jej brat mimochodem, patrząc gdzieś na jej kolana, jakby miał ochotę zagrać z nią w dalszą część. Sam był najwyraźniej ciekawy. Widząc jednak minę ojca szybko się opanował.
- No to po południu