Zabij mnie, tato to powieść trzymająca czytelnika w niepewności od pierwszej do ostatniej strony. Stefan Darda umiejętnie buduje napięcie i kreśli psychologiczne portrety bohaterów, sprawiając, że nie można oderwać się od lektury.
Rok 2015, mała miejscowość w centralnej Polsce. Trzynastoletnia Wiktoria wraz z dwiema młodszymi siostrami wraca ze szkoły. Już w pobliżu domu, nastolatka spotyka znajomych. Zostawia dziewczynki, by dalej poszły same. Te jednak nigdy nie docierają do celu...
Zdzisław Mokryna, przyjaciel zrozpaczonej rodziny i emerytowany policjant, zniecierpliwiony opieszałością służb, podejmuje prywatne śledztwo. Dzięki dawnym znajomościom dowiaduje się, że zwolniony niedawno z więzienia psychopatyczny zabójca zniknął bez śladu. Ani ,,ustawa o bestiach", ani dyskretna obserwacja policji nie okazały się wystarczające, by kontrolować kolejne kroki zwyrodnialca. Niestety coraz więcej zatrważających faktów wskazuje na to, że to on może mieć związek ze zniknięciem Oli i Julki.
Czy dziewczynki żyją? Co robi państwo, żeby chronić swoich obywateli przed podobnymi tragediami? I czy uda się ocalić rodzinę, którą los wystawił na tak okrutną próbę?
Rewelacyjna! - to pierwsze co nasunęło mi się po przeczytaniu książki Stefana Dardy "Zabij mnie, tato". Nie ma w tym żadnej przesady. Ta książka mnie po prostu urzekła, pochłonęła, zagrała moimi emocjami.
Nesti czyta, ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Stefan Darda ma umiejętność budowania nastroju, potrafi sprawić, że czytelnik poczuje ciarki na plecach lub zimny oddech na karku. Pozwala nam wędrować w głąb bohatera i czuć to, co on. Takie doświadczenia pamiętam z poprzednich książek autora, i w tym przypadku czułam to samo. Czułam strach, smutek, bezradność. Złość, wstręt i jeszcze raz bezradność. Darda jest wirtuozem naszych emocji.
Zuzanna Gajewska, promotorkaczytelnictwa.pl
Stefan Darda jest uznawany za mistrza grozy na polskim rynku wydawniczym. (...) Zabij mnie, tato przynosi czytelnikowi strach, którego nie da się powstrzymać, szokuje fabularnymi twistami i brakiem oporu przed utratą pozytywnych bohaterów.
Marta Zagrajek, portalkryminalny.pl
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2024-02-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 424
To chyba jeden z najbardziej mocnych tytułów książki, jakie do tej pory czytałam. Znajomi, pytając mnie, co aktualnie czytam, gdy im odpowiadałam, to nie wiedzieli, jak mają to skomentować, bo ich wręcz zatykało. Aby zrozumieć sens tytułu, należy wgłębić się w historię, przeczytać ją i zrozumieć skąd taki tytuł, a nie inny.
.
🌿 Trzynastoletnia Wiktoria wraz ze swoimi młodszymi siostrami wraca ze szkoły do domu. Po drodze spotyka swoich znajomych. Dom jest już blisko, więc pozostawia swoje siostry, każe im wracać od razu do domu, lecz nigdy tam nie docierają. W poszukiwanie dziewczynek bierze udział emerytowany policjant i przyjaciel rodziny Zdzisław Mokryna. W tym samym czasie z więzienia zostaje zwolniony psychopatyczny zabójca, którego nikt nie może odnaleźć. Czy to on stoi za pobraniem dziewczynek? Czy Ola i Julka nadal żyją? 🌿
.
Jejku jak dobrze mi się czytało tę książkę. Czułam, że powracam do czasów studiów, gdy zaczytywałam się w powieściach Kinga. Pan Stefan świetnie oddaje charakter i klimat swoim historiom, które wciągają, trzymają w niepewności, momentami budzą grozę i zaskakują. Nawet nie spodziewałam się, że będzie to taka emocjonująca książka, bo nie sposób czytając jej przeżywać tego, co bohaterowie, a czeka ich wiele wyzwań i przykrych doświadczeń. Niewyobrażalnie jest wręcz to, ile może spaść złego na jedną rodzinę i że człowiek nadal jest w stanie podnieść się i żyć, chociaż jest mu bardzo ciężko. Dająca nadzieję, że są jeszcze szczęśliwe zakończenia, nawet jak jest już bardzo źle.
.
Książka, która porusza wątek chęci odejścia rodziców i jednej z dziewczynek z tego świata. Kilka nieudanych prób samobójczych najstarszej dziewczynki, doprowadzają do tego, że wręcz prosi ojca, aby pomógł ją zabić. Wstrząsająca historia skrzywdzonej i cierpiącej rodziny, która będąc już na pograniczu wytrzymałości psychicznej, jest skłonna odejść z tego świata, aby więcej już nie cierpieć i nie czuć bólu.
"Zabij mnie, tato" to opowieść o bólu, bezsilności, przyjaźni, podejmowaniu pochopnych decyzji i ich późniejszych konsekwencjach.
Naprawdę polecam, bo to jest kawał dobrej lektury!
Nowe wydanie thrillera kryminalno - obyczajowego „Zabij mnie tato" Stefana Darda.
Trzynastoletnia Wiktoria zostawia na rynku dwie młodsze siostry przekonana, że same wrócą do domu. Dziewczynki niestety nie docierają na miejsce. Nakręcająca się spirala bezsilności, procedury policyjne utrudniające dochodzenie sprawiają, że śledztwo zaczyna prowadzić przyjaciel rodziny, emerytowany policjant. Pytanie czy zdąży, zanim będzie za późno.
Wciągająca historia rodem z koszmarów naszpikowana fałszywymi tropami, poruszającymi scenami, a ostateczna konfrontacja satysfakcjonuje. Zazębiające się wątki tworzą mieszankę różnych gatunków literackich. Każdy aspekt śledztwa został dokładnie, wręcz dogłębnie, przedstawiony i barwnie opisany, a myśli oraz uczucia bohaterów analizowane na każdej płaszczyźnie. Zatrważający obraz, kiedy głupi błąd, nieodpowiedzialne zachowanie okazuje się trampoliną do tragicznych wydarzeń. Pokazuje ból i cierpienie rodziców od rozpaczy po niemoc, obojętność i niedowierzanie małego środowiska oraz desperację, która zapędza człowieka w ślepy zaułek. Trzymające w napięciu zdania sprawiają, że nie wszystko jest tu takie, jak się wydaje. Nigdy nie wiadomo co przyniesie kolejna strona, nie łatwo jest je przewracać, ponieważ potrafią łamać serce, wzbudzają skrajne emocje, a mimo to nie pozwalają się od siebie oderwać. Wrażenie robi to, że Autor nie boi się uśmiercać bohaterów, zgrabnie lawirując między akcentami brutalnych mordów, a znakomicie zbudowaną intrygą.
Nieoczywista opowieść, bardzo dobrze dopracowana o mordercy wykorzenionym z rzeczywistości, o rodzinie, której miłość zostaje poddana próbie oraz o przyjaźni ponad wszystko. Warto wspomnieć o tytule i jego przewrotności, który niemal tworzy tę lekturę.
Polecam powieść będącą świadectwem siły ludzkiego ducha z dobrze zbalansowanym złem, które nie wszystko pochłania.
Co musi wydarzyć się w życiu młodej osoby, by z taką właśnie prośbą zwróciła się do własnego ojca? Odpowiedź znajdziecie w tej książce.
Zdzisław Mokryna, emerytowany policjant przeprowadza się z dużego miasta do małych Ryków, bez specjalnych planów na przyszłość - nie szuka ani znajomości, ani miłości, praca też odbiega znacznie od wcześniejszego zajęcia. A jednak życie ma wobec niego inne zamiary. Już na samym początku, udając się na posiłek do najbliższej pizzeri, poznaje jej właścicieli - Izę i Kamila. Kamil jest osobą tak otwartą, że już od początku wciąga Zdzisława w dość osobistą rozmowę i bohater wbrew swoim zamiarom nawiązuje z małżeństwem bliską, wkrótce bardzo przyjacielską relację. Przeżywa z nimi radości i troski, uczestniczy w życiu ich dzieci, stając się dla nich ukochanym wujkiem. Gdy więc po kilku latach przyjaźni dwie młodsze dziewczynki znikają prawie spod domu, natychmiast angażuje się w poszukiwania, a następnie w śledztwo.
I choć książka opowiada o sprawie kryminalnej i prowadzonym śledztwie, to chyba nie do końca nazwała bym ją typową sensacją. Bo dla mnie prócz tego mamy opowieść o sile przyjaźni i lojalności. O tym jak ważne jest wsparcie bliskich w ciężkich chwilach.
Czytałam kilka opinii o tej książce – niektórzy twierdzili że początek za długi i niepotrzebny, że dopiero rozkręca się po zniknięciu dzieci. Ja nie oddała bym ani jednej kartki. Nie znajdziecie tu wartkiej akcji, przepełnionej pościgami i strzelaninami, za to dostaniecie świetną opowieść poprowadzoną krok po kroku od początku do końca.
Jak najbardziej polecam i wkrótce biorę się za kolejny tom opowieści o Zdzisławie Mokrynie. Ale ponieważ podzielony jest na dwa tomy, to poczekam żeby nie musieć przerywać opowieści.
"Zabij mnie, tato" to powieść trzymająca czytelnika w niepewności od pierwszej do ostatniej strony. Stefan Darda umiejętnie buduje napięcie i kreśli psychologiczne portrety bohaterów, sprawiając, że nie można oderwać się od lektury.
Rok 2015, mała miejscowość w centralnej Polsce. Trzynastoletnia Wiktoria wraz z dwiema młodszymi siostrami wraca ze szkoły. Już w pobliżu domu, nastolatka spotyka znajomych. Zostawia dziewczynki, by dalej poszły same. Te jednak nigdy nie docierają do celu…
Zdzisław Mokryna, przyjaciel zrozpaczonej rodziny i emerytowany policjant, zniecierpliwiony opieszałością służb, podejmuje prywatne śledztwo. Dzięki dawnym znajomościom dowiaduje się, że zwolniony niedawno z więzienia psychopatyczny zabójca zniknął bez śladu. Ani „ustawa o bestiach”, ani dyskretna obserwacja policji nie okazały się wystarczające, by kontrolować kolejne kroki zwyrodnialca. Niestety coraz więcej zatrważających faktów wskazuje na to, że to on może mieć związek ze zniknięciem Oli i Julki.
Czy dziewczynki żyją? Co robi państwo, żeby chronić swoich obywateli przed podobnymi tragediami? I czy uda się ocalić rodzinę, którą los wystawił na tak okrutną próbę?
Tytuł szokujący. Bulwersujący. Zabij mnie, tato. Jaka może być reakcja rodzica na takie mocne słowa. Nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić takiej sytuacji …
Zdzisław Mokryna, emerytowany policjant, przeprowadza się do małej, sennej miejscowości, Rykowa. Na miejscu zaprzyjaźnia się z Kamilem, właścicielem pizzerii, i jego rodziną. Córeczki Kamila bardzo polubiły Zdzisława i traktują go jak członka rodziny. Niebawem, w niejasnych okolicznościach, dwie młodsze córeczki przyjaciela policjanta zostają porwane. Znikają, bez znaku życia. Robi się bardzo nieprzyjemnie i nieciekawie. Zdzisław wkracza do akcji i prowadzi własne śledztwo, współpracując jednak w tym zakresie z miejscową policją. Jednak może sobie na więcej pozwolić, stosuje niestandardowe metody zmierzające do poszukiwania sprawcy porwania. I krok po kroku, osiąga znakomite efekty, ale jednak tragiczne w skutkach dla dziewczynek. Czy rzeczywiście młode kobiety padły ofiarą tragicznego zdarzenia czy też był to wybryk niesfornych dzieci? Czy ktokolwiek mógłby chcieć skrzywdzić niewinne dziewczynki?
Zabij mnie, tato to ekscytujący, pełen emocji i trudnych odczuć thriller psychologiczny, z wyraźnie zarysowanym wątkiem kryminalnym. Autor nie oszczędza nas, prowokuje i wywołuje skrajne emocje. Fabuła jest ciekawie zarysowana, z rozbudowanym wątkiem, obfitującym w mocne zdarzenia i sytuacje. Autor spokojnie wprowadza nas w akcje, chwilami usypia nasze emocje, by w pewnym zwrotnym momencie uderzyć ze zdwojoną mocą, by nas wybudzić z chwilowego letargu.
Derda … nie owija w bawełnę, jest szczery i dosadny w swoim przekazie. Wytyka błędy rządzących, osób stanowiących prawo, pokazuje wyraźnie, jakie konsekwencje mogą wywoływać nieprzemyślane i pochopne decyzje. Czy uchwalający prawo mogą decydować o naszym życiu? Kto im na to przyzwolił? Jeden mały błąd, jedna decyzja może zaważyć na losie ludzie, może mieć fatalne w skutkach efekty. To dzięki uchwalonym przez parlamentarzystów przepisom groźny i nieobliczalny przestępca wyszedł na wolność i dalej wrócił do swoich niecnych czynów. A bliscy poszkodowanych przez cała dalsze życie będą się zmagać z traumą, będą codziennie wspominać chwile spędzone z już nieobecnymi dziećmi.
Wykreowani przez autora bohaterowie są bardzo normalni, namacalni i rzeczywiści. Nikt nie został przerysowany czy wyidealizowany, zmagają się ze swoimi problemami i rozterkami, są pełni różnych przeżyć i wzruszeń. I ten zabieg sprawia, że są nam bliscy, rozumiemy ich emocje i za wszelką cenę chcielibyśmy im ulżyć. Ale to nie jest już takie proste. Portrety psychologiczne bohaterów są odzwierciedleniem ich głęboko skrywanych tajemnic.
Lektura skłania do głębokich refleksji, autor dotknął wielu tematów istotnych życiowo. Mamy relacje rodzinne, wewnętrzne rozterki i ból, depresję i kryzys emocjonalny, walkę z demonami przeszłości i traumą. Dużo tego, jak na jedną powieść, ale przez to jest bogata emocjonalnie. Po tej lekturze będziemy bogatsi o nowe przeżycia i wzruszenia, ale odważniejsi i potrafiący bronić swojego zdania. Finał fabuły? Odważny i nieoczekiwany, taki, które na długo zostaje w pamięci i nie pozwala szybko o sobie zapomnieć. Wystarczy zerknąć na tytuł, a od razu ożywa w nas wzburzenie i wściekłość, taka niemożliwa do opanowania spirala złości.
Czy polecam tę powieść? Nie ma takiej konieczności … Jestem przekonana, że jak ktoś już raz usłyszał nazwisko …… to może brać w ciemno, wie, na co autora stać i kiedy potrafi powiedzieć „dość”.
Zdzisław Mokryna jest emerytowanym policjantem, który po trudnych wydarzeniach postanawia odejść z policji. Nie może sobie poradzić psychicznie z tym wszystkim, dlatego jedynym wyjściem z sytuacji okazała się ucieczka. Postanawia przeprowadzić się do Rykowa, to malutka miejscowość, w której praktycznie wszyscy wszystkich znają. Zdzisław chce prowadzić życie samotnika, nie ma ochoty na zawieranie nowych znajomości. Przez czysty przypadek poznaje Kamila Szykowiaka. Od razu nawiązuje się między nimi sympatia, która przerodziła się w prawdziwą przyjaźń. Kamil Szykowiak, jego żona Iza i córki (Wiktoria, Julia i Ola) w ciągu krótkiego czasu stają się ważnym elementem życia Zdzisława. Pewnego dnia zdarza się tragedia. Wiktoria najstarsza z dziewczynek ma przyprowadzić młodsze siostry ze szkoły. Z racji, że były już prawie pod domem Julia i Ola miały same dojść do domu, bo na nią czeka już koleżanka. Dziewczynki nie dotarły do domu. W tym momencie rozpoczyna się pasmo tragedii dla tej rodziny.
Oczywiście niedługo (a może za długo?) po porwaniu rozpoczyna się akcja poszukiwawcza. Całe miasteczko szuka Julii i Oli, a najbardziej wytrwale Zdzisław. Nie może on sobie poradzić z faktem, że jest policjantem (to nic, że w spoczynku), a tak niewiele może zrobić.
Nie trudno się domyślić, że determinacja Zdzisława pchała go to tego, że swoje prywatne śledztwo prowadził trochę poza prawem. Ale dzięki niemu udało się to skończyć tak jak się skończyło....
Kto porwał dziewczynki? Czy Zdzisław uratuje córki przyjaciela?
To było moje pierwsze spotkanie z autorem. Darda jest mistrzem horroru (co wkrótce sprawdzę sama, bo nam w planie jeden z nich), a niniejsza książka jest jakby jego debiutem w tym gatunku. Wg mnie udanym, bo książka jest dobra, naprawdę dobra.
Już sam tytuł wywołuje w czytelniku niepokój i lekkie przerażenie. Na początku wydarzenia rozgrywają się raczej wolno, wtedy też poznajemy bliżej głównych bohaterów oraz ich historię. Potem fabuła nabiera tempa i wszystko rozgrywa się bardziej dynamicznie. A ostatnie strony naprawdę trzymały w napięciu, żeby pokazać rozwiązanie, które okazało się niezwykle zaskakujące.
Historia ta wywołuje wiele emocji. Jesteśmy świadkami ogromnej tragedii, która spotkała szczęśliwą rodzinę. Widzimy, jak w jednej chwili cały świat może rozpaść się na kawałeczki, a cały spokój i radość bezpowrotnie zniknąć z życia. Każdy kolejny dzień jest dla rodziny Kamila prawdziwą torturą, a brak wiadomości o zaginionych córeczkach doprowadza ich do obłędu.
W całym tym ogromie tragedii zapominamy o jednej młodej bohaterce książki, Wiktorii. To ona poniekąd przyczyniła się do tej tragedii, przez co boryka się chyba z największym ciężarem na duszy. To ogromne poczucie winy, że przez nią doszło do tych strasznych wydarzeń w jej rodzinie. W pewnym momencie Wiktoria chce popełnić samobójstwo. Nie może z tym dłużej żyć, jednak jest za słaba psychicznie, by targnąć się na własne życie. Prosi ojca o pomoc mówiąc ,,Zabij mnie, tato", bo dłużej nie może żyć z poczuciem winy. To słowa Wiktorii są tytułem książki i to one najbardziej wbiły mi się w serce. Może dlatego, że sama jestem mamą i nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci spotkało coś takiego.
,,Bo w niektórych książkach wśród czekających na zapisanie białych kartek zupełnie niespodziewanie czają się potwory."
Polecam.
Po znakomitych cyklach „Dom na Wyrębach” i „Czarny Wygon” przyszła pora na kryminał autorstwa Stefana Dardy. Okazuje się, że nie tylko horror udaje się autorowi znakomicie!
Mała miejscowość, były policjant, uprowadzone/zaginione dzieci – tak w skrócie można opisać fabułę. Fabułę, która intryguje, zmusza do refleksji, podnosi ciśnienie i powoduje szybsze bicie serca.
Autor ma niezwykłą lekkość pióra, zmusza czytelnika do zastanowienia się nad wieloma sprawami, o których dyskutuje się obecnie w przestrzeni publicznej, porusza mnóstwo ważnych tematów, prowokuje do dyskusji.
„Zabij mnie, tato” to nie jest krwawy kryminał z akcją pędzącą na łeb na szyję (poza kilkunastoma ostatnimi stronami 😉), a mimo to (a może dzięki temu) nie daje się odłożyć nawet na chwilę, każda kolejna przeczytana strona sprawia, że wciągasz się jeszcze bardziej.
Wszyscy, którzy lubią dobrze napisany kryminał, będą po lekturze zadowoleni. Polecam!
Już w trakcie czytania pierwszego tomu Czarnego Wygonu wiedziałam, że po kolejne książki Stefana Dardy będę sięgać z nieskrywaną przyjemnością i zaciekawieniem, a do przeczytanych powracać - bo coś w jego sposobie pisania przyciąga jak magnes. Tym "czymś" jest zdolność autora do malowania niezwykle sugestywnych wizji wykreowanego przez siebie świata, a także umiejętność głębokiego zanurzenia się w psychikę bohaterów. W książkach należących do cyklu Czarny Wygon niezwykle ujmuje sposób w jaki autor przedstawia małe miejscowości i ich mieszkańców oraz całe Roztocze z jego sielską atmosferą, wzajemną bliskością ludzi, ale i skrywanym gdzieś w leśnych ostępach mroku. W przypadku książki Zabij mnie tato na pierwszy plan wysuwają się natomiast relacje międzyludzkie oraz konflikt człowiek - państwo i człowiek - prawo. Zdzisław Mokryna, emerytowany policjant przyjeżdża do Rykowa aby odpocząć po latach niewdzięcznej i stresującej pracy na służbie. Nowe miasteczko staje się dla byłego gliny czystą kartką, dającą nowe możliwości i pozwalającą na nowy start. Mokryna pragnie wieść spokojny żywot samotnika, nie angażować się zbytnio w życie małego miasta, sprawy mieszkańców. Żadnych niepotrzebnych znajomości, tylko on i jego niezapisany rozdział. Cały ten misterny plan ex-policjanta bierze w łeb bardzo szybko - spokojne popołudnie które miał spędzić przy smacznej pizzy i zimnym piwie staje się preludium do wydarzeń które zmieniają go całkowicie - jako policjanta, i jako człowieka.
Mokryna w zaskakującym dla siebie samego tempie zaprzyjaźnia się z właścicielem pizzerii - Kamilem Stachowiakiem. Wycofany dotąd policjant otwiera się przed nowym znajomym, zdradzając sekret o którym wiedzą nieliczni. Podobnie rzecz ma się z jego nowym kompanem, który dzieli się z nim historią z przeszłości, a o której nie wspominał dotąd nikomu. Kolejne spotkania i posiedzenia do późnych godzin nocnych zbliżają do siebie dwóch tak bardzo różnych mężczyzn. Zdzisław Mokryna odkrywa w sobie nieznane dotąd pokłady czułości, potrzebę bliskości, chęć dzielenia się z przyjaciółmi całym sobą, potrzebę spędzania czasu z Kamilem i jego rodziną - słowem - ci przypadkowo spotkani ludzie stają się dla emerytowanego policjanta najbliższymi przyjaciółmi.
Nagłe zaginięcie dwóch najmłodszych córek Kamila staje się osią, która podporządkowuje sobie inne wydarzenia w książce. Nowym celem Zdzisława staje się pomoc przyjacielowi i odnalezienie dziewczynek, które przyszywany wujek zdążył już pokochać całym sercem. Sprawy komplikuje fakt, że niedawno zwolniony z wiezienia psychopata i niewykazujący skruchy wielokrotny morderca zniknął z oczu organów ścigania. Rozpoczyna się walka z czasem, który działa na niekorzyść bohaterów. Tymczasem w domu Szymkowiaków napięta atmosfera zwiastuje kolejne tragedie.
Jak już wspomniałam na początku Stefan Darda jest mistrzem jeśli chodzi o wnikanie w psychikę jego książkowych bohaterów. Ze szczerym zainteresowaniem obserwujemy stopniowo zacieśniające się relacje międzyludzkie, przełamywanie swoich barier i murów obronnych, otwieranie się na drugiego człowieka, a potem nagły wstrząs który poruszył w posadach małym Rykowem. Patrzymy na powoli postępujące śledztwo i zaangażowanie Mokryny, próbę hamowania emocji rozdzierających serce, niezmierzoną rozpacz rodziców i obwinianie się starszej siostry o cały ten dramat.
Mokryna nie działa aby odnaleźć i ukarać niebezpiecznego maniaka, ale aby przywrócić spokój rodzinie Kamila Szykowiaka. Najpiękniejsza w całej lekturze jest właśnie ta ewolucja którą przechodzi na kartach książki były gliniarz, początkowo nieco zamknięty w sobie i próbujący się odciąć od innym - potem pan Zdziszek - wujek, serdeczny przyjaciel, obrońca i mściciel.
Zabij mnie tato jest dobrym thrillerem, chociaż przyznam, że po jednym z moich ulubionych autorów spodziewałam się czegoś więcej. Niemniej książkę naprawdę warto przeczytać, ze względu na wspominaną wcześniej feerię emocji i uczuć, zgłębianie relacji międzyludzkich i oczywiście wciągającą pogoń za nieuchwytnym mordercą.
Zdzisław Mokryna jest emerytowanym policjantem, który od niedawna mieszka w małym miasteczku na Mazowszu. W jego dawnej pracy stało się coś, z czym nie mógł poradzić sobie psychicznie. Jedynym wyjściem z sytuacji okazała się ucieczka. Chce prowadzić życie samotnika, nie ma ochoty na zawieranie nowych znajomości, a mimo to jakoś udaje mu się w Rykowie znaleźć przyjaciela. Kamil Szykowiak, jego żona i córki w ciągu krótkiego czasu stają się ważnym elementem życia Zdzisława. Pewnego dnia znikają dwie córeczki Szykowiaków...
To historia małomiasteczkowej rodziny, która traci dwójkę dzieci. Porwane dziewczynki wzbudzają nieskrywane emocje, każdy czytający zada sobie pytanie, co sam by zrobił, gdyby jego dzieci zostały oddane na łaskę lub nie łaskę psychopatycznego porywacza. Wszystko tutaj zarysowane jest za bardzo, nie ma elementu zaskoczenia. Autor dopowiada za nas każdą niejasność, nie ma tu dręczenia wątpliwości, a co jest najgorsze - autor narzuca nam swój punkt widzenia. Widać, że jest tu za dużo niepotrzebnych scen, za dużo przemyśleń i sugestii. Z problematyki społecznej tworzy się opowieść o ludzkiej złości na nieudolny wymiar sprawiedliwości. Plusem jest tu sprawnie nakreślona intryga kryminalna - jesteśmy na bieżąco informowani i śledzimy całą sprawę, gdzie nie ma żadnych niedomówień.
Jest to proza z zaangażowaniem społecznym. Punktuje luki w polskim prawie, wskazuje słabości w porządku Państwa, ukazuje krótkowzroczność polityków. Jedynym skutecznym sposobem walki z porywaczem będzie droga prywatnego śledztwa. Mokryna będzie miał w sobie coś z prywatnego mściciela, który wymierzy sprawiedliwość za pogrążonego w żalu Kamila. Jego poczynania pokazują wszystko to, co sami zrobilibyśmy w takiej sytuacji, albo co byśmy zaakceptowali. Tak jak mówiłem, szkoda, że Darda nie pozwala nam na przemyślenie żadnej istotnej kwestii. Książka byłaby wtedy o wiele lepsza, zwłaszcza, że jest wielowątkowa.
Książkę czyta się dobrze, choć bez fajerwerków. Zło jest złem, dobro dobrem, wszystko gra. Każdy zachowuje się przewidywalnie, a tajemnica jest tajemnicą tylko przez chwilę. To thriller, który nie straszy. Autor nie dał nam możliwości ujrzenia czegoś rzeczywiście mrocznego na dnie całej tej historii, a przecież poruszył temat, który jeży włos na głowie.
Pan Zdzisław, emerytowany policjant z Miasta Wojewódzkiego, przybywa do Rykowa, gdzie postanawia prowadzić spokojny, wyalienowany tryb życia. Jednak już na samym początku jego plany spaliły na panewce, gdy poznaje Kamila Szykowiaka i jego rodzinę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie kaprysy rozwydrzonego dziecka Kamila, trzynastoletniej Wiktorii, która odprowadzając rodzeństwo do domu spotyka w parku swoich znajomych, na poczet których zostawia młodsze siostry. I to właśnie ten ułamek nieprzemyślanej sekundy decyduje o dalszym losie całej rodziny, których życie postawione zostaje pod znakiem zapytania. Pozostałe dni mijają wszystkim jak przez mgłę. Całe miasto postawione zostaje na nogi, by móc odnaleźć porwane dziewczynki, jednak zawodzi wszystko, a przede wszystkim system i prawo! I wtedy dowiadujemy się o jego wielkich lukach, błędach organów prowadzących oraz publicznych instytucji. Kiedy już są małe szanse na jakiekolwiek kroki, Zdziszek postanawia prowadzić śledztwo na własną rękę. Jednak w wielu przypadkach wszystko dzieje się za szybko, nie można wszystkich uratować, na niektóre istnienia jest już za późno. Kto poniesie konsekwencje i spojrzy śmierci w oczy? Kogo przywitają anioły? I czy Julka z Olą wrócą do domu, by razem z Wiki, rodzicami, wujkiem Zdzisławem i Darką tworzyć rodzinę? Koniecznie przeczytaj!
Pozycja spodobała mi się i to wcale nie dlatego, że dostałam ją w ramach współpracy. Przyznam szczerze, że z początku nie mogłam się do niej przekonać i motywowało mnie to, iż muszę ją przeczytać. Przez pierwszy dzień przeczytałam parę kartek. Jednak w ciągu następnych dwóch dni pożarłam ją w całości. Jaki mój ból był, gdy musiałam rozdzielić to na dwa momenty czytania, bo wzywały obowiązki! Jednak dziś, kiedy już jestem po lekturze, muszę przyznać, że warto było poczekać na dalszy rozwój! Zawiódł mnie trochę wątek związany z Wiktorią. Myślałam, że więcej części książki będzie poświęcone jej cierpieniu, poczuciu winy. W końcu w opisie czytamy, że nękana wyrzutami sumienia nastolatka jest bliska obłędu, a tymczasem miałam wrażenie, że bliższy ku temu jest jej ojciec. Uważam jednak, że książka jak najbardziej warta jest przeczytania, możemy z niej dowiedzieć się co przeżywają rodziny ludzi porwanych, kiedy nie mają nawet cienia nadziei na lepsze jutro i jak musi wyglądać ich świat, kiedy muszą zmierzyć się z tak niewyobrażalnym bólem i tęsknotą. Autor postarał się, aby wszystko było realistyczne i przerażające.
"Bo w niektórych książkach wśród czekających na zapisanie białych kartek zupełnie niespodziewanie czają się potwory"- "Zabij mnie, tato" Stefan Darda
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Stefana Dardy miało miejsce w 2010 roku, gdy przeczytałam jego debiutancką powieść z 2008 roku pt.,,Dom na wyrębach" oraz ,,Słoneczną dolinę"-pierwszą część z czterotomowej serii ,,Czarny Wygon". Te powieści z elementami grozy wciągnęły mnie tak bardzo, że nazwisko autora pozostało już w mojej pamięci i śledziłam rozwój jego twórczości. Minęło kilka lat i Stefan Darda stał się jednym z najpopularniejszych polskich autorów literatury grozy. Został laureatem Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego za 2014 rok i Nagrody Nautilus 2013 oraz wielokrotnie był nominowany do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A.Zajdla.
W 2015 roku ukazała się najnowsza powieść autora pt.,,Zabij mnie, tato".
W 2015 roku do niewielkiego miasteczka Ryki przeprowadza się Zdzisław Mokryna, samotny, emerytowany policjant, który w spokojnej okolicy chce odpocząć od stresującej pracy. Wkrótce zaprzyjaźnia się z Kamilem Szykowiakiem, prowadzącym wraz z żoną pizzerię. Mokryna czuje, że odnalazł właściwe miejsce do życia, że dzięki nowemu otoczeniu oraz niespodziewanej przyjaźni z sympatycznym biznesmenem i jego rodziną będzie mógł uporać się z demonami przeszłości. Jednak senne życie w miasteczku przerywa nagłe zniknięcie dwóch córek Szykowiaka wracających ze szkoły wraz ze starszą siostrą, trzynastoletnią Wiktorią. Dwieście metrów od domu Wiktoria spotyka znajomych i już nie odprowadza dziewczynek, ostatni odcinek mają przejść same, ale nigdy nie docierają do celu. Rozpoczynają się poszukiwania dzieci.
,,Minęły dwa tygodnie od porwania. Czternaście razy Ziemia obróciła się wokół własnej osi. W skali ludzkiej egzystencji to zaledwie chwila, ale przecież często tak naprawdę tylko chwilę trwają największe dramaty, które zmieniają całe nasze życie."
Wobec braku szybkich efektów zdesperowany Mokryna chcąc pomóc zrozpaczonej rodzinie dowiaduje się swoimi nieformalnymi kanałami, że z więzienia został zwolniony psychopatyczny zabójca i nikt nie wie, gdzie przebywa. Zawiodła ustawa o bestiach, która miała zapobiegać wychodzeniu na wolność osób, wobec których istniało uzasadnione podejrzenie, że po odbyciu wyroku znowu będą zabijać. Wszystko zaczyna się stopniowo zazębiać.
Jestem pod wielkim wrażeniem, jak Stefan Darda wplótł aktualne wydarzenia w fabułę swojej powieści. To mogłoby się wydarzyć w każdej miejscowości. Pokazał jak państwo i jego instytucje zawodzą, źle funkcjonują poczynając od sejmu, senatu, sądu i policji oraz jaki ma to wpływ na codzienne życie ludzi, ich dramaty. Wydarzenia przedstawił na wielu płaszczyznach. Wszystko jest tak prawdziwe, a jednocześnie przerażające, że miałam momentami ciarki. Do tego zwroty akcji i stopniowe narastanie grozy, aż trudno się oderwać od czytania.
,,Zabij mnie, tato" to powieść emocjonująca, wciągająca i przerażająca swoją prawdziwością. Jak najbardziej polecam!http://magiawkazdymdniu.blogspot.com/
Zdzisław Mokryna, emerytowany policjant, przenosi się, z zamiarem spokojnego życia do małego miasteczka Ryki. Jednak po odwiedzeniu pizzeri Isabella e Camillo zyskuje przyjaciela, a wkrótce potem taką małą przyszywaną rodzinę. Kilka lat później dwie córki Kamila znikają bez śladu, trwa walka z czasem, która po drodze pozostawia nie jednego trupa...
Z początku niespecjalnie wyciągnęłam się w czytanie...ale im głębiej się zanurzałam w lekturze tym oporniej szło mi jej odłożenie.
Szczęśliwa, wiodąca spokojne życie rodzina dostaje nagle obuchem w łeb, wszystko zaczyna się sypać i potrzeba ogromnej siły woli by to przetrwać.
Zdzisław jako przyjaciel i były policjant stara się jak może by tląca się iskierka nadziei nie wygasła i pomimo ogromnego bólu, szuka i drąży nadal nie poddając się.
Czytając miałam chwile gdzie musiałam książkę odłożyć, ta historia poruszyła mną dogłębi, poraziła swoją potwornością...lub inaczej...kolejny raz pokazała,jak niemoralni i anormalni ludzie chodzą po tym świecie i absolutnie nic nie wolno nam brać za pewnik.
Przypadek, jedna odgórnie wydana decyzja by poprawić wizerunek czy pomóc w sukcesie podczas nadchodzących wyborów...to wszystko może mieć na nas bezpośredni wpływ.
Bardzo dobrze zbudowany kryminał, trzymający w napięciu do ostatnich stron.
W niewielkim miasteczku znikają dwie małe dziewczynki. Zrozpaczona rodzina robi wszystko, aby je odnaleźć, w czym pomaga im zaprzyjaźniony były policjant. Sprawa zdaje się mieć związek z osobą z przeszłości ojca dziewczynek, z czasem pojawia się nowy wątek i kolejny podejrzany. Bardzo wciągająca, tragiczna opowieść, którą przyjemnie się czyta (o ile można mówić o przyjemności w kontekście tak strasznej sprawy, jaką jest zaginięcie dzieci). Nieco ckliwe, jak na mój gust zakończenie, ale ogólnie wrażenie dobre.
Przychodzę do Was z recenzją książki gdzie właśnie pojawia się temat dzieci, trudnej i bolesnej historii.
Zdzisław Mokryna emerytowany policjant postanawia zaszyć się w małym miasteczku i wieść spokojne życie. Przez przypadek trafia do pizzerii i poznaje tam właścicieli Izę i Kamila, zaprzyjaźnia się z tą parą, jest jak wujek dla ich trójki dziewczynek. Spokojne życie Zdzisława burzy wiadomość o zaginięciu dwóch najmłodszych córek jego przyjaciół. Zaczyna się wyścig z czasem, sprawdzenie tropów, podejrzenia padają na wiele osób. Mokryna musi pomóc tej rodzinie, którą dotyka tragedia za tragedią.
Tą książka to dopiero dobry wstęp do całej serii z emerytownym policjantem. Stefan Darda stworzył powieść trzymająca w napięciu, wywołującą gęsią skórkę im w głębiej w treść książki tym z trudniejszymi tematami przychodzi nam się zmierzyć. Ta historia to po prostu wulkan emocji.
Jest to powieść kryminalna, jednak na prym wysuwa się wątek obyczajowy, psychologiczny, dzięki którym tak dobrze można poznać bohaterów i zrozumieć ich decyzję. Początek zaczyna się lekko, spokojnie, akcja nabiera tempa gdy bez śladu znikają dzieci, cieszę się, że autor od tego zniknięcia nie zaczął i rozbudował wątek psychologiczny głównych postaci tej historii.
Książka napsiana prostym językiem, zdarzenia bez przekombinowania, czyta się ją naprawdę szybko. Dla tych co lubią jak od początku dzieje się tak z przytupem tutaj tego nie dostaną, jednak warto przeczytać, lekki początek tylko zwodzi, im dalej tym dzieje się naprawdę dużo.
,,Każdy człowiek ma we własnej książce strony, które chciałby usunąć".
Zdzisław Mokryna ma wiele takich stron, o których chciałby zapomnieć, przekreślić lub wyrwać ze swojej pamięci. Emerytowany policjant zaszywa się więc w małej sennej mieścinie w centralnej Polsce, gdzie próbuje zacząć wszystko od nowa. Często spędza czas w niewielkiej pizzerii, stopniowo zaprzyjaźniając się z właścicielem Kamilem i jego rodziną. Ich niespodziewana bliskość pogłębia się podczas długich rozmów o życiu, bolesnych doświadczeniach i marzeniach. Sytuacja zmienia się, gdy znikają dwie córki Kamila. Zdzisław, wyczując rozpacz rodziców, postanawia pomóc i angażuje się w śledztwo.
,,Bo w niektórych książkach wśród czekających na zapisanie białych kartek zupełnie niespodziewanie czają się potwory.".
Początek toczy się niespiesznie, wprowadzając nas w niewielką społeczność Rykowa. Obserwujemy rodzącą się przyjaźń, wsłuchujemy w historie, które mimo upływu czasu nadal uwierają. Można pomyśleć, że autor z premedytacją usypia naszą czujność, by po chwili rozpalić wszystkie zmysły.
Nie spodziewałam się, że ta książka wywoła we mnie tak wiele emocji. Tragedia, która dotyka rodzinę Kamila porusza, a rozpacz i emocje są wręcz namacalne. W napięciu pochłaniałam kolejne rozdziały, próbując rozwiązać zagadkę porwania, świadoma, że z każdym dniem szansa na pomyślne wieści gaśnie. Warstwa obyczajowa jest mocno rozbudowana, ale nie przykrywa tej kryminalnej. Darda zwraca uwagę na działania panstwa w obliczu podobnych tragedii, trafnie punktując obecny system. Postacie nakreślone realistycznie, ze wszystkimi niedoskonałościami i słabościami. Nie brakuje trudnych tematów, które poruszają i skłaniają do przemyśleń. Pierwsze spotkanie z twórczością autora uważam za bardzo udane, a Wam serdecznie polecam.
Minęło kilka miesięcy od dnia, w którym Hubert Kosmala po raz ostatni odwiedził Wyręby, jednak wydarzenia, które miały tam miejsce na początku 1996 roku...
Niejeden z nas marzy o wyprowadzce do własnego domu na wsi. Niektórzy realizują swoje plany. Zrealizował je także bohater powieści "Dom na wyrębach"...