Od czasów ,,Ani z Zielonego Wzgórza:" nie było tak wzruszającej książki!
Trzymająca w napięciu historia o poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi, potrzebie bycia kochanym, tęsknocie za prawdziwą rodziną i o tym, że cuda się zdarzają.
Edward, właściciel pięknego starego domu na Jabłoniowym Wzgórzu, nie przeczuwa rewolucji, która nagle nastąpi w jego życiu. Rewolucja ma na imię Ania, ma dziesięć lat i właśnie straciła wszystko... Tajemnica z przeszłości zmusi mężczyznę do postawienia pytań o to, co naprawdę jest ważne i czy w jego życiu jest miejsce na rodzinę. Książka zaskoczy bogactwem emocji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Ogromna ilość wzruszeń gwarantowana!
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2013-08-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 280
Ludzie różnie sobie radzą ze spadającym na nich nieszczęściem. Po jednych spływa to jak po kaczce, inni muszą topić smutki w alkoholu, niektórzy - jak mama Ani - popadają w depresję i otępienie, pozwalając, by wszystko toczyło sie obok nich, zupełnie obojetni na los najbliższych. Są też jednak tacy, dla których poważny problem to wyzwanie, wręcz zachęta do działania i walki.
Co innego jednak wybaczyć, a co innego zapomnieć.
"W imię miłości" to pierwsza powieść Katarzyny Michalak, po którą sięgnęłam. I z pewnością nie ostatnia. Bardzo lubię takie historie. Pochłaniają czytelnika w całości, nie pozostawiając wolnych niczym elektrony myśli, uciekających nam w codzienne troski.Autorka dawkuje nam emocje, rozpoczyna każdy wątek po kolei, dzięki czemu śledzimy koleje losów małej Ani i jej mamy Małgosi, nie gubiąc przy tym sensu głównej akcji.To książka bardzo przejmująca, wręcz w pewnym momencie pomyślałam, iż z nadmiarem tragedii w jednym miejscu Autorka troszkę przesadza: rak mózgu, morderstwo w obronie dziecka, nastolatkaniegdyś molestowana przez ojca... Jednak i tutaj okazuje się, iż wszystko jest na swoim miejscu, a nie każda tragedia okazuje się być autentyczna...Pani Michalak pięknie dawkuje nam emocje: zwinne zwroty akcji, kłamstwo, hejterstwo, ale też bezwarunkowa miłość, tęsknota, próba odkupienia win, troska i wiara w bezinteresowność drugiego człowieka. Wszystko to znajdziemy na łamach tej właśnie powieści, okraszone pięknymi krajobrazami przyrody, które skutecznie pobudzają wyobraźnię i chęci czytelnika na wakacyjny wyjazd. :)
Każdy ma swoją ukochaną książkę i bohatera książkowego z dzieciństwa. Mój ukochany zestaw to Karol May z Winnetou w wersji męskiej i Lucy Maud Montgomery z Anią z Zielonego Wzgórza – wersja damska. Kiedy więc natrafiłam na książkę Katarzyny Michalak, „W imię miłości”, którą porównuje się do „Ani z Zielonego Wzgórza”, bez wahania sięgnęłam po książkę, która od razu otrzymała kredyt zaufania, ale i której postawiłam wysoko poprzeczkę.
Historia opowiedziana w książce „W imię miłości” rzeczywiście przywodzić może na myśl opowieść o sympatycznym rudzielcu z książki kanadyjskiej pisarki. Dziewczynki są w podobnym wieku, obie mają na imię Ania, obie są rudzielcami, jedna mieszka na Zielonym, druga na Jabłoniowym Wzgórzu, i w końcu obie w wyniku pokrętnych losów nie mogą być wychowywane przez własnych rodziców. I tu podobieństwa się kończą.
Mam dwojakie uczucia po przeczytaniu najnowszej powieści Katarzyny Michalak. Z jednej strony książka potrafi wycisnąć łzę, czy mocno zakręcić nią w oku. Wzrusza, wywołuje silne emocje, czyli robi to, co z zamierzenia robić powinna. Z drugiej jednak strony, literacko książka wypada średnio, z tendencją na słabo. Momentami jest bardzo naiwna. Tak bardzo, ze aż mierzi. I przez to miałam wrażenie, że skierowana jest do młodego odbiorcy, choć z drugiej jednak strony autorka wprowadzała podteksty i konteksty zwłaszcza seksualne, które skutecznie odwodziły mnie od myśli, że jest to książka przeznaczona dla młodzieży, a trafić powinna raczej w ręce kobiet.
Cała historia jest mało skomplikowana. Do swojego dziadka na Jabłoniowe Wzgórze przyjeżdża Ania Kraska, której mama umiera na raka mózgu. Dziecko początkowo niechciane przez dziadka, szybko zaskarbia sobie względy otoczenia, stopniowo zdobywając i miłość krewnego. Tu, wraz z gośćmi i mieszkańcami Jabłoniowego Wzgórza, dziewczynka rozpoczyna nowy etap swojego życia, próbując odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Przy okazji czytelnik ma okazję poznać przeszłość dziewczynki i jej matki, bolesną i trudną, pochylić się nad ich nieszczęściami, radościami i troskami. Na jaw wychodzą informacje, które mrożą krew w żyłach. Niestety, przeraża mnie bardziej nie ogrom nieszczęść, które spadł na kobiety z rodu Kraska, a olbrzymia naiwność, z jaką została opowiedziana cała historia. Drażnił mnie infantylizm narracji, nieprawdopodobne wręcz zbiegi okoliczności i natłok problemów, o których próbowała opowiedzieć autorka. Rozumiem, że chciała ona wzruszyć, ale przesadziła. Wplotła tyle problemów w fabułę (które nota bene potraktowała powierzchownie), że aż głowa ze zgryzoty rozboleć powinna. Jest problem umierania, niechciane ciąże nastolatek, uciekanie przed ojcostwem, odrzucenie, etc., a to zaledwie wierzchołek góry lodowej! Nagromadzenie tylu problemów w jednej, niezbyt obszernej powieści, sprawia że książka nie jest wiarygodna. Przynajmniej nie dla mnie. A infantylność opisu sprawia, że może odbić się czkawką. Najbardziej jednak upiorna w całej historii jest postać matki dziewczynki, oderwana zupełnie od rzeczywistości, a sama historia sprzed przyjazdu do Jabłoniowego Wzgórza jest mało naturalna i wydaje się być niemal wyssana z palca. Chociaż kto wie…
Pomimo słabych stron powieści, sama historia jest na tyle ciekawa i wciągająca, że można spokojnie przeczytać ją do końca, bez większych problemów i bez mąk. Może sprawiły to postacie, dość barwne i intrygujące na tyle, by nie chcieć się z nimi żegnać, a może ciekawość, co też jeszcze może przytrafić się bohaterom powieści. Ciekawość podobna do tej wywoływanej przez telenowele…
Myślę, że gdyby zrównoważyć formę i treść, książka byłaby całkiem niezła, a tak wyszła zaledwie przyzwoita. Sprawdza się chyba w przypadku Katarzyny Michalak zasada, że warto pisać mniej, a porządnie, niż dużo i szybko.
Z czym wam się kojarzy dzieciństwo? Dla większości osób to najpiękniejszy okres w życiu, który wspomina się latami. To przecież beztroski czas bez żadnych problemów i odpowiedzialności za drugą osobę. Nie każdy jednak posiada tak wspaniałe wspomnienia. Istnieją wyjątki. W tej grupie docelowej znalazła się także Ania Kraska, dziesięcioletnia główna bohaterka książki ,,W imię miłości’’ Katarzyny Michalak.
Ania od dłuższego czasu opiekuje się swoją chorą na raka mózgu mamą- Małgorzatą. Każdego dnia sumiennie wykonuje wszystkie obowiązki związane z prowadzeniem domu i nauką w szkole. Ojciec dziewczynki nigdy nie uczestniczył w jej życiu. Również dziadek Edward, właściciel dworu Jabłoniowe Wzgórze położonego w miejscowości Koniecdroga, kilka lat temu zostawił ją i mamę w potrzebie. W zaistniałej sytuacji dziesięciolatka próbuje sama uporać się ze wszystkimi problemami, ponieważ nie chce wylądować w sierocińcu. Niestety stan Małgorzaty pogarsza się z dnia na dzień i kobieta trafia do hospicjum. W obliczu tej tragedii mała Ania jedzie do dziadka prosić o pomoc. W ślad za nią podąża tajemniczy mężczyzna imieniem Ned. Czy tym razem Edward otworzy dla wnuczki drzwi do swojego domu i serca? I kim jest niespodziewany towarzysz, który nie opuszcza dziewczynkę, ani na krok?
Katarzyna Michalak jest jedną z najbardziej znanych i wszechstronnych polskich pisarek. Niemal każde jej kolejne dzieło osiąga miano bestsellera i zdobywa coraz większą rzeszę czytelników. Ja również od dłuższego czasu jestem pod urokiem twórczości autorki, dlatego nie mogłam przepuścić okazji poznania jej najnowszej powieści. Podświadomie czułam, że czekają na mnie nie lada emocje i faktycznie moja intuicja nie zawiodła, gdyż dostałam niezwykle piękną, poruszającą, pełną niespodzianek historię. Wprawdzie to fikcja literacka jednak przedstawiona w sposób bardzo naturalny i wiarygodny. Oczami duszy widziałam małą, bezbronną Anię, która opiekując się nieuleczalnie chorą mamusią ze wszystkich sił stara się przetrwać każdy kolejny dzień. Założyła nawet konto na allegro, gdzie sprzedawała książeczki, lalki itp., aby mieć na chleb i zupki chińskie. Podziwiałam jej niesamowitą odwagę i dojrzałość. Nigdy nie uskarżała się na ciężki los, wręcz przeciwnie. Doceniała wszelaką drogocenną chwilę w swoim życiu. Niejeden dorosły w jej sytuacji nie poradziłby sobie z tak wielkim ciężarem. Kolejną równie ważną postacią jest dziadek dziewczynki- Edward, z pozoru bardzo chłodny, bezwzględny człowiek. Rzeczywistość przedstawia się jednak zgoła inaczej. Pewne błędy młodości stały się zapalnikiem jego ekscentrycznego zachowania, lecz teraz będzie próbował odpokutować swoje winy. Z jakim to wyjdzie rezultatem? Zobaczcie sami.
W trakcie czytania wielokrotnie łzy wzruszenia ściskały mi gardło. Za dużo było tutaj bólu, cierpienia i łez. Na szczęście całość fabuły nie jest utrzymana w takim pesymistycznym klimacie. Poczujemy również smak prawdziwej miłości, przywiązania, lojalności oraz poznamy siłę rodzinnych więzi i heroiczną walkę o życie. Te wszystkie trudne, bolesne doświadczenia, jakie spadają na głównych bohaterów pokazują jednocześnie, co w naszym życiu jest najważniejsze i ile potrafimy poświęcić dla ukochanej osoby. Katarzyna Michalak kolejny raz udowodniła, że potrafi z niezwykłym wyczuciem, wrażliwością ukazać wszelkie społeczne problemy nadając im iście duchowy wymiar. Dzięki tej lekturze uświadomiłam sobie, że zawsze warto mieć nadzieję nawet, jeśli wszelkie znaki na niebie i ziemi temu przeczą.
Polecam przeczytać ,,W imię miłości’’ wszystkim osobom bez względu na wiek i preferencje czytelnicze. To niepowtarzalna, pełna uczuć historia o tragicznych zawiłościach ludzkiego losu. Napisana prostym językiem bez zbędnych opisów czy udziwnień. Wyraziści, realistyczni bohaterowie oraz ich rozbudowane relacje stanowią mocną oprawę tej powieści. Z kolei, linia fabularna jest szalenie wciągająca, poruszająca i wartościowa. Jedno jest pewne, nie znajdziemy tutaj czasu na nudę, dlatego już teraz przygotuj się na mocne doznania. Zapraszam.
,,W imię miłości'' to książka pełna emocji i wzruszeń. Nieoczekiwane zwroty akcji i potrzeba bycia kochanym i tęsknota za prawdziwą rodziną to tylko kawałek z życia Ani Kraski.
Historia Jabłoniowego Wzgórza i jego mieszkańców jest tak niezwykła i wzruszająca że nie sposób się od niej oderwać, chociażby emocjonalnie. Losy mężczyzny po 40-stce, młodej jeszcze kobiety i jej córeczki skrywają w sobie wiele tejmnic, które chce się poznać. I oto autorka wprowadza czytelnika w świat nieuleczalnej choroby kobiety, która sama wychowuje dziecko, której nie pozostaje nic innego jak pogodzić się ze śmiercią a przede wszystkim zadbać o przyszłość córki. Do kogo się zwrócić w tak dramatycznych okolicznościach i kogo prosić ma o pomoc jak nie najbliższą rodzinę? Ale czy najbliższą rodziną jest dziadek dziewczynki, który przed laty nie życzył sobie ich obecności w swoim domu? A może jej ojciec, który nie poznał nigdy własnego dziecka? Odtąd nic nie będzie już takie proste, ale póki jest nadzieja i więzy krwi, można myśleć i o miłości.
Opowieść jest piękna, bardzo emocjonalna i pełna ciekawych wydarzeń mimo iż niektóre z nich są bardzo dramatyczne. Jestem pod wrażeniem historii rodziny Jabłonowskich, szczególnie odwagi i heroicznej walki 10-letniej dziewczynki o zdrowie matki, jej nadziei i optymizmu w tym drobnym ciałku. Dzięki powieści można było odczuć cały wachlarz emocji, chłonąć zrozumienie, wybaczenie, samotność i miłość. Niejedna łza kręci się w oku nad kartkami tej książki.
„W imię miłości” to drugi tom serii Jabłoniowej wznowionej nakładem Wydawnictwa Mazowieckiego.
Powiem szczerze, że trochę zaskoczyła mnie fabuła, bo spodziewałam się ewidentnego ciągu dalszego poprzedniej części, a okazało się, że jest inaczej…
„W imię miłości” podobała mi się bardziej niż pierwszy tom.
Co to były za emocje i wzruszenia!
No, po prostu łza za łzą i już!
Nie obyło się bez kolejnego porównania, bo początek historii szalenie przypomniał mi nie tylko „Anię z Zielonego Wzgórza”, ale i historię „Heidi”.
Takie wspomnienia i porównania, zdecydowanie należą do bardzo przyjemnych, zwłaszcza gdy za oknem jesienny nastrój przeplata się z nostalgią.
„W imię miłości” to historia, która mono chwyciła mnie za serce, popłakałam się miejscami jak bóbr.
Ahhh….cóż to była za opowieść!
To powieść o wybaczeniu, zrozumieniu, walce o życie, o samotności i miłości.
Niestety czasem w życiu musi dojść do tragedii byśmy otworzyli oczy na wiele spraw. Los daje nam zawsze potem drugą szansę. Nie zawsze potrafimy z niej korzystać.
Czy zatem bohaterowie książki z niej skorzystali w odpowiedni sposób?
„W imię miłości” to piękna i niezwykle wzruszająca książka. Naszpikowana ciepłem, ale wielkim dramatem. A przy tym nie zabrakło czarnego charakteru i przystojnego mężczyzny.
Muszę przyznać, że w sieci często spotkałam się z różnymi opiniami na temat powieści pani Kasi – że na przykład są one zbyt naiwne, infantylne, przelukrowane, czy nazbyt ckliwe.
Może i chwilkami tak jest.
Ale wiecie co?
Mnie osobiście to jakoś wcale nie przeszkadza i naprawdę z niecierpliwością czekam na każdą kolejną historię opowiedzianą przez panią Kasię.
Ps. Nie zrażajcie się podczas czytania faktem, że „W imię miłości” niczym nie jest związana z pierwszą częścią czyli z „Wiśniowym Dworkiem”.
Faktycznie, to jakby dwie odrębne fabuły.
Zdradzę Wam jednak (chociaż pewnie mi nie wolno), że wszystko się wyjaśni w kolejnym tomie.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Mazowieckiemu.
https://przeczytajka.blogspot.com/2019/10/w-imie-miosci-katarzyna-michalak.html
ANIA KRASKA MA DZIESIĘĆ LAT, RUDE WŁOSY I ZIELONE OCZY.
Na jej twarzy powinny gościć uśmiech i beztroska, jednak spojrzenie zielonych oczu jest pełne bólu i smutku. Ania właśnie straciła wszystko, oprócz nadziei. To ona daje dziewczynce siłę, by walczyć o to, co dla niej najcenniejsze.
EDWARD JABŁONOWSKI TO MĘŻCZYZNA, KTÓRY MA WSZYSTKO. WSZYSTKO, OPRÓCZ MIŁOŚCI.
Dziesięcioletnią dziewczynkę i zgorzkniałego właściciela Jabłoniowego Wzgórza połączy los i tajemnica z przeszłości, o której on chciałby zapomnieć. Już zapomniał. Jednak tajemnice mają to do siebie, że bardzo lubią powracać po latach.
GDZIEŚ NA KOŃCU ŚWIATA, A NA PEWNO NA KOŃCU DROGI, STOI STARY DWÓR.
To tutaj mogą spełnić się marzenia małej, dzielnej dziewczynki i je surowego, nieprzystępnego dziadka. Czy urocza Ania zdoła skruszyć skute lodem serce pana na Jabłoniowym Wzgórzu? Czy razem zawalczą o to, co najcenniejsze: ludzkie życie?
"Czy liczyło się coś więcej niż szczęście dziecka?"
"W imię miłości" to drugi tom Trylogii Jabłoniowej, ale nie jest fabularnie powiązany z częścią pierwszą. Na początku powiem, że okładka jest niesamowita! Wprost nie mogę się na nią napatrzeć.W rzeczywistości wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciu.
Trzeba przyznać, iż bohaterowie stanowią mocny punkt powieści. Zostali realnie nakreśleni, z wadami i zaletami, popełniający błędy, ale i z wolą chęci ich naprawy. 10-letnia Anka Kraska, drobniutka zabiedzona wręcz dziewczynka sprawia, że serce się ściska czytelnikowi na jej los. Z miejsca można ją pokochać i kibicować w walce o rodzinę i dom. Wyobrażacie sobie coś takiego, żeby dziecko musiało mierzyć się z problemami dorosłych, zamiast żyć beztrosko? Zgoła inaczej sytuacja przedstawia się w przypadku męskich postaci - dziadka Edwarda i tajemniczego Neda. To postaci skomplikowane, wzbudzające w czytelniku mieszane uczucia. Bohaterów jest więcej. Jedni źli, drudzy przeciwnie. Podobały mi się przemiany, jakie w nich zachodziły. Ale w kim i jaka zaszła metamorfoza... tego oczywiście Wam nie zdradzę.
"Mama zawsze mi powtarzała, że ludzie są dobrzy, świat piękny, a życie ciekawe. Pan nie wygląda na wilka, ja nie jestem Czerwonym Kapturkiem, czego wiec tu się bać?"
Autorka podejmuje się wielu ważnych tematów i problemów - od choroby, strachu, nieodpowiedzialności, poczucia samotności, poprzez zazdrość, szyderstwo i nienawiść, po sens i wymiar miłości. Dzieje się naprawdę sporo, wiec czasu na nudę absolutnie nie ma.
"Tak trudno opiekować się kimś, nawet najukochańszym na świecie, gdy samemu potrzebuje się opieki i przytulenia..."
Fabuła obfituje w wiele zbiegów okoliczności czy pozornych przypadków, jak to w prozie Katarzyny Michalak. Jednakże zostało to wszystko odpowiednio ze sobą skomponowane i w rezultacie tworzy spójną całość.
To tytuł dający nadzieję na to, iż zawsze warto próbować szukać swojego miejsca na ziemi. Ta historia pokazuje, że nie należy się poddawać, mimo niepowodzeń i rzucanych kłód pod nogi. A już szczególnie wtedy, gdy od nas samych zależy tak wiele. Lektura dopinguje do działania i rozglądania się wokół. Może ktoś taki jak Ania Kraska potrzebuje pomocy? Nie przymykajmy oczu na niesprawiedliwość.
"W imię miłości" to niezwykle wzruszająca i chwytająca za serce opowieść o walce o rodzinę i dom. To również książka pokazująca, że każdy ma prawo do popełniania błędów, ale także do próby ich naprawy. To też lekcja nauki dawania drugiej szansy. Czy zastanawialiście się co byście zrobili w imię miłości?
Ania z Zielonego Wzgórza oczami Katarzyny Michalak.
Niespełna dziesiecioletnia Ania musi walczyc o zycie. Zycie swoje i swojej mamy, którą wiadomosc o raku dosłownie powala na kolana i rozsypuje ja w drobny mak. Ta dzielna dziewczynka ma w sobie takie ogromnie pokłdy miłosci do matki, ze zrobi wszystko aby ocalic ją. Niejeden dorosły moze jej zazdroscić. Nie straszny jest jej nawet powrót do dziadka, który ma sie ja opiekować i "opiekuna podróży" Neda. CZy historia zatoczy krąg? Czy Ania pozna prawdę? Czy Ewa wyzdrowieje? Co na to wszystko dziadek Ani i Ned? Dadzą szanse dwóm zagubionym kobietom, dla którym miłosć jest najważniejsza? Czy wiecznie nadasana i pełna gmatwania zycia innym ludziom Weronika czegos sie nauczy od swojej kuzynki? Do czego zdolny jest ojciec aby uratować swoja córkę, która jest w hospicjum i którą przepędził latat temu gdy sie zjawiła w jego domu z malutka dziewczynka na rekach? Czy przebacza sobie wszystko złe to co było?
Polecam gorąco :)
Samotność… Jeżeli Ewie Kotowskiej wydawało się, że poznała jej smak, była w błędzie. Teraz dopiero, gdy straci ukochanego mężczyznę i najbliższych...
Opowieść o namiętnościach tak silnych, że mogą wszystko zburzyć lub ocalić. Ale czym byłoby życie bez nich? Troje wspaniałych przyjaciół dostało swą...