Społeczność jest w każdym państwie dobrodziejstwem, lecz rząd, nawet w swym stanie najlepszym, niczym więcej niż złem koniecznym, a w najgorszym, nieznośnym: gdyż cierpiąc, przez rząd jesteśmy wystawieni na takie same biedy, jakich w jakiejś krainie bez rządu byśmy się mogli spodziewać, a naszą niedolę potęguje refleksja, że sami dostarczamy środków na swoje cierpienie. Rząd, jak strój, jest oznaką utraconej niewinności. Pałace królów pobudowane są na ruinach rajskiego bytowania. Byłyżby zawsze jednoznaczne impulsy sumienia, u wszystkich tożsame, a przestrzegane bez wyjątku, nie potrzebowałby człowiek praw dawcy; ale że nie taką jest okoliczność, uznaje potrzebę poddania części swej własności dla ochrony jej reszty, do czego skłania go ta sama roztropność, która w każdym przypadku doradza mu wybrać zło najmniejsze. Zważając, że bezpieczeństwo jest rządu prawdziwym zamysłem i celem, bez zastrzeżenia wynika, iż rządu forma dla bezpieczeństwa najlepsza, za jak najmniejszym wydatkiem, a z największą korzyścią, będzie naszą preferencją nad innymi.
Czy ów stan tak dumnie, a być może błędnie zwany cywilizacją, jak najlepiej promuje, czy też jak najgorzej ludzkie poczucie szczęścia poniewiera, to kwestia gdzie spierać się można mocno. — Jak człowiek patrzy, z jednej strony zaślepia wzrok wspaniałość wystroju; z drugiej, porażają skrajności niedoli, a obydwu im człowiek sam dał początek. Najzamożniejszych zarówno jak najnędzniejszych spośród ludzkiego rodzaju znajdziemy w krajach zwanych cywilizowanymi. Ażeby rozumieć, jaki stan społeczeństwa być powinien, trzeba mieć jako takie pojęcie o człowieka stanie naturalnym i prymitywnym, jak dzisiaj pośród Indian Ameryki Północnej. Nie ma w owym naturalnym stanie nic z tego spektaklu ludzkiej nędzy, co go ubóstwo i niedostatek wystawiają naszym oczom na ulicach wszelkich miast w Europie. Ubóstwo to wytwór tego, co nazywane jest życiem cywilizowanym. Nie istnieje w stanie naturalnym. Z drugiej strony, stan naturalny to życie bez zalet płynących z rolnictwa, sztuk pięknych, nauki, oraz masowej produkcji. Życie Indianina to w porównaniu z żywotami europejskiej biedoty nieustające święto; wygląda jednak po dziadowsku, gdy je porównać ze stylem życia człowieka bogatego. Takoż cywilizacja czy też to, co jest nią nazywane, działa na dwie strony: czyni jedną część społeczeństwa zamożniejszą, a drugą uboższą, niż byłoby losem jednej czy drugiej w stanie naturalnym.
Społeczność jest w każdym państwie dobrodziejstwem, lecz rząd, nawet w swym stanie najlepszym, niczym więcej niż złem koniecznym, a w najgorszym, nieznośnym: gdyż cierpiąc, przez rząd jesteśmy wystawieni na takie same biedy, jakich w jakiejś krainie bez rządu byśmy się mogli spodziewać, a naszą niedolę potęguje refleksja, że sami dostarczamy środków na swoje cierpienie. Rząd, jak strój, jest oznaką utraconej niewinności. Pałace królów pobudowane są na ruinach rajskiego bytowania. Byłyżby zawsze jednoznaczne impulsy sumienia, u wszystkich tożsame, a przestrzegane bez wyjątku, nie potrzebowałby człowiek praw dawcy; ale że nie taką jest okoliczność, uznaje potrzebę poddania części swej własności dla ochrony jej reszty, do czego skłania go ta sama roztropność, która w każdym przypadku doradza mu wybrać zło najmniejsze. Zważając, że bezpieczeństwo jest rządu prawdziwym zamysłem i celem, bez zastrzeżenia wynika, iż rządu forma dla bezpieczeństwa najlepsza, za jak najmniejszym wydatkiem, a z największą korzyścią, będzie naszą preferencją nad innymi.
Książka: Zdrowy rozsądek
Tagi: Thomas Paine, społeczność, rząd