Takie sytuacje obciążone są pewną "niewygodą etyczną", tak to nazwijmy. Wchodzę do czyjegoś mieszkania pod nieobecność właściciela, przeglądam osobiste rzeczy, odkrywam wszelkie tajemnice, nie szanuję prywatności, za nic mam zasady dobrego wychowania, kiedy zaglądam do koszy na śmieci, szuflad nocnych stolików i szafeczek w łazienkach. Paskudnie. Tyle że właścicielka nie żyje i być może właśnie moje wścibstwo pozwoli ująć tego, który pozbawił ją życia. Jestem jej ostatnim ziemskim sojusznikiem.
Zostawiamy po sobie tyle przedmiotów: szafy, szuflady, kufry pełne rzeczy. Bibeloty, zdjęcia, pamiątki, które znaczyły coś wyłącznie dla nas, dla innych sa bezwartościowymi śmieciami. Mieszkania pełne przedmiotów, które ktoś będzie musiał spakować w kartony i wywieźć na wysypisko, może sprzedać, a jeśli został po nas ktoś bliski, może część tego spadku zabierze ze sobą.
Prawdziwie religijne osoby, jakie zdarzyło mi się spotkać na swojej drodze, emanowały raczej pogodą ducha i harmonią, z jaką odczuwały swoje istnienie w obliczu Boga czy Bogini. Nie okaleczali się, nie umartwiali, chwalili stwórcę czy stwórczynię zadowoleniem z ustanowionego porządku. Ale nie znam się na religijności.
Przy pewnym poziomie bólu lub przy odpowiednim poziomie strachu zaczynasz żałować, że nie znasz odpowiedzi, które mogłyby ci oszczędzić jedengo i drugiego.
Takie sytuacje obciążone są pewną "niewygodą etyczną", tak to nazwijmy. Wchodzę do czyjegoś mieszkania pod nieobecność właściciela, przeglądam osobiste rzeczy, odkrywam wszelkie tajemnice, nie szanuję prywatności, za nic mam zasady dobrego wychowania, kiedy zaglądam do koszy na śmieci, szuflad nocnych stolików i szafeczek w łazienkach. Paskudnie. Tyle że właścicielka nie żyje i być może właśnie moje wścibstwo pozwoli ująć tego, który pozbawił ją życia. Jestem jej ostatnim ziemskim sojusznikiem.
Książka: Egzorcyzmy Dory Wilk