Po chwili rozśpiewany samochód mknął ku Śródmieściu.Nawet Piotr przyłączył się do chóru. Musieli jakoś odreagować ostatnie wydarzenia.
Trochę mi żal. Naprawdę wierzyłem, że zmiana ustroju otworzy ludzi na świat. Że wreszcie przestaną się kisić w tym polskim piekiełku i deliberować nad niesprawiedliwością historii. Wciąż mam wrażenie, że oni mentalnie tkwią w PRL-u. Przynajmniej jedną nogą...
Żeby maszyna działała, każda jej część musi być sprawna. Jedna dobra dusza, jedna czysta intencja buduje na nowo równowagę świata naruszoną przez zło i głupotę. Wszyscy jesteśmy częściami tej budowli. Duch i materia zawsze się uzupełniały.
Ludzie są śmiertelni i zawsze będą. Są jak świeczki, które mają różną grubość, wysokość i knoty spalające się w różnym tempie, ale w końcu zawsze się dopalają...
Zostały rytuały, zabrakło ducha. Jeśli przewodnik nie wierzy, że droga, którą podąża ze swoimi podopiecznymi, jest bezpieczna i prowadzi do Światła, to jak mogą w to uwierzyć ci, których ze sobą wiedzie?
To fachowiec, a cuda robi lepsze niż ty. Zobacz: nie sieje, nie orze, nie pracuje, a zbiera bogate plony... Weź głęboki oddech wasza anielskość, i odpuść. Jeszcze go dopadniesz.
Biznesmen pełną gębą. Zaczynał od strzyżenia emerytek, ale szybko uznał, że elektorat jest niestabilny, bo się wykrusza i przerzucił się na biznesy. W tej chwili dysponuje majątkiem, którego wartości nikt nie zna, jest właścicielem mediów, nieruchomości, firm i jeden czort wie, czego jeszcze...
No co się tak dziwisz? To telewizja publiczna. Z nazwy tylko, bo należy do partii rządzącej. Tam pracują bierni, mierni, ale wierni. Elektorat nawet z tego słowotoku wyłowi najważniejszy przekaz. Wiesz jaki? Że tak będzie wyglądała codzienność katolików w Polsce, jeśli opozycja wygra.
Bo widzisz, Kubuś, wolność nigdy nie jest za darmo. Ta prawdziwa jest bardzo kosztowna.
Ludzie teraz wciskają w siebie więcej, niż powinni i tyją. W dodatku jedzą szybko i niezdrowo, mają za mało ruchu. Dlatego chodzą na siłownie albo sami kupują sobie odpowiedni sprzęt.
Boją się piekła po śmierci, a nie widzą go we własnym życiu.
W ciemnogranatowym porsche, bębniąc niecierpliwie palcami po kierownicy, siedział jej mąż. Drugi. Być może ostatni, bo jego majątek uwolniłby ją od potrzeby szukania kolejnych. Mąż, którego zamierzała pozbyć się ostatecznie i przy okazji pogrążyć tych, którzy jej się narazili. Mąż, który – nie miała wątpliwości – ją zdradzał.
Po chwili rozśpiewany samochód mknął ku Śródmieściu.Nawet Piotr przyłączył się do chóru. Musieli jakoś odreagować ostatnie wydarzenia.
Książka: Wiedźmy na tropie