Natalia Sońska jest autorką licznych powieści obyczajowych, w tym kilku w świątecznej atmosferze, inspirowanych baśniami. Uwierz w miłość, Calineczko to z założenia właśnie jedna z nich, choć tym razem i z baśnią, i ze świętami autorce wyraźnie nie po drodze...
Maja wiedzie dość spokojne życie, choć czasami pojawiają się w nim małe zawirowania. Jedno z nich powoduje Wojtek, znajomy ze szczenięcych lat, który – nie wiedzieć, czemu – pała do dziewczyny niechęcią. Czy Maja zdoła go do siebie przekonać? A może pisany jej jest stary, dobry znajomy, który w przekonaniu wielu już dawno skradł jej serce? W życiu dziewczyny zapowiada się wyjątkowo burzliwy okres.
Historia z założenia miała być utrzymana w świątecznym klimacie, z baśniowymi akcentami. Niestety, próżno szukać ich w dość schematycznej i mocno przewidywalnej opowieści. Być może całość wypadłaby nieco lepiej, gdyby nie mocno naciągana i dziwaczna ślubna intryga już na samym początku. Miało być zabawnie, trudno jednak uwierzyć w tak abstrakcyjny pomysł i wczuć się w sytuację. Jeśli chodzi o bohaterów, to zdecydowanie najlepiej wypadają starsze panie. Czy to ciotka, czy kobieta sprzedająca góralskie smakołyki – każda jest ciepła, serdeczna i ma w sobie wiele mądrości. Aż szkoda, że to nie one są tutaj na pierwszym planie. Sama Maja nie wzbudza już tak pozytywnych emocji. Momentami może wręcz drażnić swoją naiwnością i mało poważnym podejściem do życia. I choć jest to już kobieta trzydziestoletnia, pracująca i teoretycznie niezależna, podczas lektury opisów jej codziennych zajęć ma się raczej wrażenie, że to nastolatka bez pomysłu na siebie, wysłana do ciotki, by z nudów za bardzo nie narozrabiała. Całkiem nieźle wypada za to jej przyjaciel Bartek – tym bardziej więc szkoda, że los bardziej mu nie sprzyja...
Choć świątecznej atmosfery brak, autorka powieści zdecydowanie zaraża miłością do gór i zamiłowaniem do podhalańskich smakołyków. Po lekturze tej historii naprawdę ma się ochotę wybrać w podróż, podążać górskim szlakiem, skosztować niepowtarzalnych dań. Pisarka zdaje się dobrze znać region i nie ukrywa fascynacji życiem górali. Myślę, że to najmocniejszy punkt tej książki i powód, dla którego mimo wszystko może to być niezła propozycja na zimowe wieczory.
Po lekturze, niestety, nadal nie wiem, jakie marzenia miała Maja i czemu pozostała wierna. Książkę czyta się stosunkowo szybko, mnie jednak zdecydowanie nie porwała. Polecam przede wszystkim osobom, które wyjątkowym sentymentem darzą góry. Być może stanie się dla Was pretekstem, by powspominać cudowne wędrówki, zapierające dech w piersiach widoki, smak harbaty w schronisku... A może za jej sprawą nabierzecie ochoty, by po raz pierwszy wybrać się w góry i zapałać do nich prawdziwą miłością? Choćby dla tej małej szansy można książkę przeczytać, świątecznej magii szukajcie jednak lepiej w innych opowieściach.
Czy można spalić za sobą wszystkie mosty bez oglądania się za siebie? Czy da się rzucić wszystko i zacząć od nowa w miejscu, które wcale nie jest nowe...
Nadszedł czas, by poznać ostatnie sekrety Jagody i Tomasza – bestsellerowa seria „Jagodowa miłość” dobiega końca! Emocje, kłamstwa i...
Święta są po to, żeby z kimś je spędzać, a im więcej ludzi, tym się bardziej serce raduje!
(...) uszczęśliwianie człowieka na siłę przynosi odwrotny skutek.
Więcej