Usiądź wygodnie, zrelaksuj się i weź do ręki niezwykłą opowieść o Mai, która pozostaje wierna swoim marzeniom niczym baśniowa Calineczka…
Nie ma nic wspanialszego niż dwie bratnie dusze, które spotykają się po latach. Chciałoby się wykrzyknąć, że miłość zawsze znajdzie właściwą drogę. Jednak rzeczywistość może nas zaskoczyć, a pozory potrafią mylić… Los pisze dla Mai swój własny scenariusz. Nadopiekuńcza ciotka usiłuje po swojemu ułożyć życie dziewczyny, lecz nie tylko ona…
Czy świąteczny czas okaże się dla Mai łaskawy? Przekonaj się, że małe cuda są możliwe – wystarczy w nie tylko uwierzyć.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2018-10-31
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 384
Język oryginału: Polski
(...) uszczęśliwianie człowieka na siłę przynosi odwrotny skutek.
Święta są po to, żeby z kimś je spędzać, a im więcej ludzi, tym się bardziej serce raduje!
Maja przez całe swoje dzieciństwo mieszkała w domu dziecka. Gdy stała się już dorosła, przeprowadziła się do ukochanej cioci. Dzięki niej, wyrosła na mądrą i wykształconą kobietę. W trudnych momentach swojego życia zawsze może liczyć na Bartka, byłego narzeczonego. Ich relacja na daną chwilę jest czysto przyjacielska, ale co niektórzy widzą to trochę inaczej.
Któregoś dnia w domu swojej sąsiadki spotyka Wojtka, tajemniczego mężczyznę. Jest wobec niej gburowaty i opryskliwy, a ona nie ma pojęcia dlaczego.
Maja jest sama, i po cichu marzy o swojej kochającej rodzinie. Niestety po kilku sercowych niepowodzeniach utraciła całą wiarę w miłość. Na horyzoncie nie widać odpowiedniego kandydata, a ona na siłę szukać nie będzie. Próbowała, ale nic dobrego z tego nie wyszło.
Czyżby powiedzenie kto się czubi, ten się lubi stało się dla Mai przepowiednią? A może Wojtek po raz drugi zawalczy o jej serce? Chyba, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta?
I co ja mam teraz biedna napisać? Tak bardzo chciałam, żeby ta książka przypadła mi do gustu i trafiła prosto do mojego serca. Niestety stało się inaczej.
W trakcie lektury kilkakrotnie poczułam znużenie. Przez większość nic się praktycznie w tej książce nie działo. Nie ma w niej emocji, fabularnego zaskoczenia, nagłych zwrotów akcji. Jest za to sam cukier, duuuużooo cukru. Po przeczytaniu "Uwierz w miłość Calineczko" warto zmierzyć sobie jego poziom. Ja rozumiem, że większość książek świątecznych ocieka lukrem, ale bez przesady. Przewidywalność tej historii szybko psuje radość z jej poznawania. Zniechęca do dalszego czytania i to chyba jest w niej najgorsze.
Kreacja głównej bohaterki też nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. Maja nikomu nie odmówi pomocy. Gdyby mogła, zbawiła by cały świat. O jej dobroduszności, nieskazitelności, uczynności czytałam przez znaczną część książki. W pewnym momencie zaczełam zastanawiać się, czy takie osoby jak Maja istnieją naprawdę. Aż tak idealne i to pod każdym względem.
Miała trudne dzieciństwo, ale będąc już dorosłą kobietą może cieszyć się spokojem i miłością ze strony ukochanej cioci. To ona zapewniła jej dach nad głową, dzięki niej zdała maturę, poszła na studia. Ma pracę, którą lubi. Wolny czas spędza na czytaniu książek, od czasu do czasu spotyka się ze znajomymi. Kocha góry i wędrówki po szlakach. Jakby nie patrzeć wiedzie bezproblemowe życie. Do momentu, gdy spotyka na swojej drodze Wojtka.
Jego postać w moim odczuciu miała chyba pełnić rolę czarnego charakteru. Nagle się pojawił i wszystko zaczęło się komplikować. To, w jaki sposób tłumaczył się przed Mają było jakieś takie nijakie, a ona w szybkim tempie zmieniła o nim zdanie.
Denerwowało mnie chwilami zachowanie głównej bohaterki. Szczególnie, gdy rozmyślała o Wojtku, żeby po chwili stwierdzić, że co ją to obchodzi. Ten nagminny uśmiech pod nosem też mnie zaczynał irytować.
Jeśli chodzi o wątki poruszone przez autorkę, według mnie jeden w ogóle nie był potrzebny, w drugim czułam, że tak to się skończy, a trzeci został potraktowany po macoszemu. Zanim się dobrze nie zaczął, jeszcze szybciej został zakończony. Może ktoś z was zdecyduje się na lekturę, więc nie będę zdradzać o co dokładnie chodzi.
Okładkowe zdjęcie sugeruje nam, że będziemy mieli do czynienia z książką świąteczną. Grudniowe dni lubię spędzać właśnie z takimi powieściami, ale tego wyjątkowego i magicznego klimatu jest tutaj jak na lekarstwo.
Czy jest coś w niej pozytywnego? Na szczęście tak. To, w jaki sposób autorka ukazała piękno Zakopanego, zasługuje na duży plus. Razem z Mają mogłam podziwiać piękno górskich krajobrazów i posmakować regionalnej kuchni.
Biorąc do ręki "Uwierz w miłość" Calineczko liczyłam na ciekawie skonstruowaną opowieść, w której nie zabraknie interesujących bohaterów. Teraz gdy jestem po lekturze czuję zawód. Nie jest on jakiś wielkich rozmiarów, ale jednak.
Recenzja „Uwierz w miłość, Calineczko”
„Każdemu należy się szansa, by go drugi wysłuchał w spokoju. Żeby nie wiem jak nabroił […] Każdy zna grzechy jakie ma na sercu, jeden większe, drugi mniejsze. To ludzkie błądzić i popełniać błędy. Ale jeśli kto chce przeprosić, to my tego zabraniać nie wolno. Ino by się mógł wypowiedzieć.”
„Uwierz w miłość, Calineczko” to powieść wydana w 2018r. a jej autorką jest Natalia Sońska. Mimo spełnienia zawodowego jako pracownica kancelarii adwokackiej, jej największą motywacja i pasją jest pisanie. Tworzy pełne emocji, powieści obyczajowe, inspirowane życiem czy zaobserwowaną gdzieś sytuacją. Najważniejsze dla kobiety jest jednak obdarzenie czytelników twórczością dającą wytchnienie. Jedną z takich książek jest „Uwierz w miłość, Calineczko”.
Maja to młoda kobieta, która po dzieciństwie w domu dziecka, po ukończeniu osiemnastego roku życia, wprowadza się do ukochanej ciotki. Nie urwała jednak kontaktów z przyjaciółmi z dzieciństwa, a najbliższym jej jest Bartek, z którym są wręcz nie rozłączni. To przez tą ich więź, wśród najbliższych rodzą się podejrzenia że Maja i jej przyjaciel są parą. Podejrzenia doprowadzają nawet do prób zeswatania ich przez ciotkę dziewczyny i ojca chłopaka. Młodzi jednak zgodnie twierdzą, że są tylko przyjaciółmi. Maja jest empatyczna, więc gdy poznaje sąsiadkę ciotki, starszą kobietę, która mieszka sama, dziewczyna postanawia ją odwiedzać. Gdy pod czas takich spotkań kobiety powoli się zaprzyjaźniają, Maja poznaje Wojtka, on niestety od samego początku nie pała do niej sympatią, a wręcz przeciwnie traktuje ją jak intruza. Jak skończy się ich znajomość? Czy przyjaźń męsko damska może istnieć?
„Uwierz w miłość, Calineczko” to sympatyczne historia. Bohaterowie to młodzi, dojrzali ludzie którzy dbają o bliskie im osoby, ale jednocześnie zmagają się z własnymi demonami, nie pozwalającymi im na szczęście w życiu. Przepiękna, ciepła opowieść.
Maja jest dorosłą wychowanką domu dziecka, w swoim życiu znała tylko ciotkę Anielkę, która uczestniczyła w jej życiu jednak nie mogła zabrać dziewczyny do siebie ze względów materialnych. Po skończeniu przez Maję studiów, wprowadza się do ciotki do Zakopanego, podejmuje pracę w agencji nieruchomości. Otacza się zaufanymi ludźmi, przyjaźni się Bartkiem. Przez wielu ludzi są postrzegani jako para, nie wyprowadzają nikogo z błędu, wierzą w to również ciocia oraz ojciec Bartka, do tego stopnia, że Ci za plecami młodych planują ich ślub. Kiedy młodzi dowiadują się o ich pomyśle, przeprowadzają poważną rozmowę, dzięki której oczyszczają atmosferę oraz wyjaśniają w jakiej są relacji, nie ma bowiem u nich szans na związek. Po jakimś czasie u zaprzyjaźnionej sąsiadki pojawia się jej wnuk Wojtek, który od samego początku nie pała do Majki sympatią zachowuje się wręcz wrogo, chociaż dziewczyna nie rozumie jego zachowania, nic mu złego nie wyrządziła, nie zdążyli się nawet poznać.
Kto się czubi ten się lubi. Czy w przypadku tych młodych ludzi jest szansa na porozumienie a może na coś więcej?
„Uwierz w miłość Calineczko” to jedna z zeszłorocznych powieści proponowanych przez wydawnictwa w okresie około świątecznym.
Chociaż posiadam kilka książek tej autorki w domu, jakoś do tej pory nie dopchały się w długiej kolejce do przeczytania. A że stosik rośnie postanowiłam się zapoznać się w końcu z twórczością Natalii Sońskiej.
Jakie było nasze pierwsze spotkanie? Czy należało do udanych i czy autorka potrafiła zaczarować mnie swoim słowem?
Usiądź wygodnie, zrelaksuj się i weź do ręki niezwykłą opowieść o Mai, która pozostaje wierna swoim marzeniom niczym baśniowa Calineczka…
Nie ma nic wspanialszego niż dwie bratnie dusze, które spotykają się po latach. Chciałoby się wykrzyknąć, że miłość zawsze znajdzie właściwą drogę. Jednak rzeczywistość może nas zaskoczyć, a pozory potrafią mylić… Los pisze dla Mai swój własny scenariusz. Nadopiekuńcza ciotka usiłuje po swojemu ułożyć życie dziewczyny, lecz nie tylko ona…
Czy świąteczny czas okaże się dla Mai łaskawy? Przekonaj się, że małe cuda są możliwe – wystarczy w nie tylko uwierzyć.
„Uwierz w miłość Calineczko” to lekka i ciepła opowieść, która przeniesie Was wprost do zaśnieżonego i malowniczego o tej porze roku Zakopanego. Przejdziecie się po Krupówkach i górskich szlakach, będziecie podziwiać górskie chatki i odwiedzicie góralskie karczmy, gdzie napijecie się grzanego wina i zjecie grillowane oscypki ze słodką żurawiną. Niewątpliwie całości tegoż charakteru dopełnia umieszczona w powieści gwara góralska, co było niesamowicie urocze i naprawdę klimatyczne.
Jednak ja, osobiście, nie odnalazłam w tej lekturze niczego co by mnie porwało na wyżyny moich oczekiwań.
Nie ma w powieści zaskakujących zwrotów akcji, fabuła sama w sobie jest dość mocno przewidywalna i nawet wprowadzenie wątku z matką bohaterki nie podniosło mi ciśnienia, zwłaszcza, że temat zniknął tak nagle jak się pojawił.
Zabrakło mi w tej historii wielkich emocji, szybszego bicia serca, zdarzeń, które zmusiły by mnie do refleksji i przemyśleń. Takich chwil, które poruszyłby moje serce i sprawiły, że brakło by mi oddechu ze wzruszenia lub emocji.
Nie wiem, być może moje oczekiwania były zbyt wysokie, a może wynika to z faktu, że sporo w życiu już przeżyłam i rozterki głównej bohaterki wydawały mi się zbyt infantylne, a nawet drażniące.
Bynajmniej nie wynikało to ze znaczącej różnicy wieku pomiędzy mną a bohaterką, dzieli nas raptem siedem lat. A jednak mentalnie i emocjonalnie jestem dużo bardziej dojrzała i nie potrafiłam zaprzyjaźnić się z Majką.
„Uwierz w miłość Calineczko” zaliczyłabym do lektury w ogromnej mierze poprawnej.
Styl, wszystkie składowe fabuły, odrobina akcji, uczuciowych komplikacji i plastycznych opisów Zakopanego zimą, poprawnie skonstruowane dialogi oraz gdzieniegdzie wpleciony humor, sprawiają, że powieść czyta się spokojnym i pełnym relaksu rytmem.
Idealnie nadaje się na wieczór po ciężkim dniu pracy, by odetchnąć i wyłączyć mózg od całego świata.
Wielbicielki spokojnego rytmu, romansów i tego typu historii będą z pewnością zachwycone.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Recenzja na: https://przeczytajka.blogspot.com/2019/02/uwierz-w-miosc-calineczko-natalia-sonska.html
Jakoś tak nie myślałam, że seria, która od dwóch tomów całkiem mi się podobała, przeżyje taki nagły spadek jakości. Albo wcześniej styl pisania autorki mi nie przeszkadzał. Niestety nie pamiętam. W "Obudź się, Calineczko" wkurzyły mnie przede wszystkim dialogi. Postaci porozumiewały się między sobą nieczym psychologowie, jeden drugiemu stawiał co chwila jakąś analizę psychologiczną, która może i była trafna, ale w ustach KAŻDEGO z bohaterów przyprawiała o ostry zgrzyt zębów. Pomijając już to, że przez to nasi bohaterowie byli wszyscy tacy sami, czytaj: płascy i beznamiętni w swoich nieprzekonujących namiętnościach. Nienawidzę, kiedy autor nie potrafi nadać postaci charakteru poprzez indywidualny styl wyrażania się. Taki poziom jest zarezerwowany dla przedszkolnych opowiastek. Mam niedosyt dobrej literatury przez tę pozycję. Nie polecam.
Zakopane i Kraków to miasta, które darzę ogromną sympatią. Choć to pierwsze jest mi znacznie bliższe to i od drugiego nie stronię. Ośnieżona stolica Tatr wygląda obłędnie. Magia wprost unosi się w powietrzu, by za chwilę opaść i otulić mieszkańców i turystów. Górski krajobraz uspokaja. W Śpiącego Rycerza można wpatrywać się bezustannie. Ciężko wytłumaczyć, co takiego Zakopane w sobie ma, że o każdej porze roku ściągają do niego tłumy turystów. Niesamowite są tradycje, które kultywują z całą mocą najstarsi górale – o nich trochę opowiada Natalia Sońska w niniejszej książce. Powieść obudziła we mnie jeszcze większą ciekawość o Zakopanem, którą na pewno będę powoli zaspokajać.
Maja miała trudne chwile dzieciństwa. Wychowała się w domu dziecka. Kiedy osiągnęła dorosłość, zakończyła studia w Krakowie, powróciła do Zakopanego, gdzie oczekiwała na nią ukochana ciocia Rozalia. Dziewczynę zawsze ciągnęło w góry i w końcu po traumatycznych przeżyciach właśnie tutaj odzyskała życiową równowagę. Dni Mai upływają na częstych wycieczkach czy to w gronie przyjaciół czy też samotnych oraz oczywiście na pracy, którą ta bardzo lubi.
Wszystko zaczyna się zmieniać a sielanka coraz szybciej umykać w zapomnienie, kiedy Maja i Bartek, najlepszy przyjaciel dziewczyny, dowiadują się, że mają zarezerwowaną salę na wesele. Wtedy już wiedzą, iż popełnili błąd trochę udając parę. Ojciec chłopaka i ciotka Majki mieli przekonanie, że takim posunięciem tylko pomogą młodym podjąć decyzję... Kiedy w końcu młodzi stawiają kawę na ławę, wydaje się, że życie na chwilę wywrócone do góry nogami, ponownie zacznie toczyć się tak jak powinno. Jednak nic z tego, gdyż na horyzoncie pojawia się obrażony na cały świat Wojciech, wnuk pani Anieli (znanej z książki „Obudź się Kopciuszku) będącej sąsiadką Rozalii a co za tym idzie również jej siostrzenicy. Maja poznaje, choć to nie do końca dobre słowo, gdyż podobno w czasie letnich wakacji często wspólnie spędzali czas, jednak nie pamiętają siebie, mężczyznę w dość niezręcznej sytuacji co mogło spowodować jego dystans, ale bez przesady! Coś tu bez wątpienia nie gra...
„Uwierz w miłość Calineczko” jest kolejną w literackim dorobku Natalii Sońskiej propozycją świąteczną. Autorka zabiera czytelnika w bajkowy wręcz świat, który mieni się wszystkimi kolorami tęczy. To przyjemna lektura. Można przy niej zapomnieć o troskach i z przyjemnością zwiedzać górskie szlaki z Mają i jej przyjaciółmi. Mimo wszystkich komplikacji, jakie pisarka zgotowała postaciom, powieść jest bardzo optymistyczna. Wprowadza w dobry nastrój i pozwala wierzyć, że nawet jeśli idziemy w życiu po wertepach, wciąż spadają kolejne kłody zły los się odmieni... może nawet zupełnie niespodziewanie. Główna bohaterka przypomina też jak ważna jest wdzięczność. My często o niej zapominamy a tymczasem, praktykowana co dnia naprawdę potrafi zmienić patrzenie na świat. Warto cieszyć się z małych rzeczy i wierzyć w małe cuda, bo takie zdarzają się każdego dnia. Trzeba je tylko dostrzec.
Czytałam wiele niegatywnych opinii o tej książkce, więc trochę obawiałam się co mnie czeka. Jednak miło się nią rozczarowałam. Książka cudna, bohaterka wcale nie naiwna jak jej zarzucano, po prostu nie widzi oczywistości tak jak normalni ludzie. Nie przesłodzona. Idealna książka o potrzebie miłości i Świętach.
Judyta Berszka, warszawska prawniczka znana ze swojej nieustępliwości i niezależności, ponad wszystko ceni lojalność. Kierując się nią, zgadza się pomóc...
Czy można zakochać się po raz drugi… w tej samej osobie? Marta i Paweł są małżeństwem z kilkuletnim stażem, ale przechodzą kryzys. Brakuje między...