Opowieści z innych światów - Mroźna Północ (Kira's version)
Na podstawie scenariusza do sesji, autorstwa Daniela "Szarego Grabarza" Chmielewskiego.
Dziękuję za pozwolenie ♥
* * *
Dzień zaczął się dość wcześnie, wschód słońca co prawda nie dawał o sobie mocno znać, ale stanowczo zaznaczał swoją potęgę nad porą nocną. Mała dziewczynka siedziała w oknie swojego pokoju i wyglądała przez szybę. To miejsce było dziwne. Takie... zbyt spokojne. Las otaczający karczmę był ogromny. A może to tylko Kira tak odbierała, z perspektywy dziecka? Możliwe, nie wiedziała. Nadal nie potrafiła oceniać odległości...
Z pokoju obok słyszała modły Ojca Olgierda, jednego z towarzyszy podróży. Chociaż dużo czasu spędzili już razem, nie zadawała sobie nawet odrobiny trudu, by poznać go bliżej. No, nie tylko jego. Nie czuła takiej potrzeby. Ten mężczyzna trochę ją przerażał. A może jego religijność? Kira, jako dziecko, które straciło w wieku 10 lat rodziców, nie wiedziała czy jest bardziej deistką czy sceptyczką. Nie miał jej kto tego nauczyć. A Bóg, o którym opowiadał Ojciec Olgierd, ten miłosierny i dobry Bóg... był miłosierny i dobry tylko dla aktywnych wyznawców. Ot, Zeref. Zaraf? Zeref...? Nie, Kira nie pamiętała. Wyrzuciła to z głowy, zaprawdę, nieistotna wiedza. I nawet teraz, gdy mężczyzna odprawiał modły nad dwoma towarzyszami, którzy ucierpieli w walce z tym cholernym wilkołakiem, dziewczynka nadal ignorowała wiedzę o imieniu Boga.
Zeszła z parapetu i stanęła przed lustrem: strzepnęła pyłki z niebieskiej sukieneczki, schyliła się i wytarła plamkę z błękitnych lakierek, które dała jej mama. Na koniec założyła czerwony płaszcz. Krótkie rude włosy poprawiła tak, iż po założeniu kaptura, nie miałyby możliwości jej przeszkadzać. Opatuliła się ciepło, twarda stal przylgnęła do jej boku. Kira uśmiechnęła się tak, iż ptaki za oknem, odleciały szybciej, niż to możliwe.
Cóż, jeśli chodzi o Kirę, trzeba napomnieć jedną rzecz: ta mała dziewczynka drugi rok podróżowała w otoczeniu pięciu mężczyzn - Ojca Olgierda, Dwaina, Daracha, Donovana oraz Ragnara, którzy, chociaż uważali na nią, nie traktowali jak dziecko, gdy miała w dłoniach swoją zabawkę. Dwa lata temu elfka Kira straciła rodziców, zabitych w tak bestialsko, że bez cienia żalu, strachu czy wstrętu stała się mordercą doskonałym; no, może poza tym, iż nie miała doświadczenia. Gdy Darach wyciągnął ją spod gruzów ledwo żywą, ostatnimi szczerymi uczuciami dziecka przywiązała się do niego. Po kilku wspólnych podróżach Dwain odkrył, iż to nóż jest najlepszym narzędziem dla Kiry. Załatwił jej nóż, gdy tylko trafiła się okazja. Sam nie mówił skąd go ma, Kira nie pytała. Jednakże od tego czasu porzuciła walkę mieczem, łukiem czy sztyletami i trenowała długi kuchenny nóż do mięsa. Do mężczyzn dotarło, iż to nie talent, a głęboko skrywana nienawiść. Podczas pierwszych walk schodzili jej z drogi, aż w końcu nauczyli się - i ją - tak zmiatać przeciwników, by wśród trupów nie było towarzyszy podróży. Wtedy dziewczynka stała się dobrym nożownikiem, jej uniki były na podobnym poziomie, a taktyka często nie wadziła.