Ana
-Ana przestań... przecież wiesz, że musisz. Ich nie przechytrzysz. Przestań się wygłupiać. Chodź! Ana! Słyszysz co do Ciebie mówię? Ana?!
-Pani Ewo! Ewa. -czuję, jak ktoś coraz mocniej mną szarpie.- Nie damy się na to nabrać.
Powoli przekręcam głowę w stronę osoby, która mnie ciągnie za rękaw. Nadal nie rozpoznaję kim ona jest i co robi w moim pokoju. Patrzę na jej stosunkowo młodą twarz otępiałym wzrokiem.
-No co? Idziesz czy znowu mamy cię nakarmić?- cisza- Odpowiesz w końcu? Co z tobą? Znowu te twoje wyskoki do innego świata? Bardzo mi przykro, ale czas wracać. Po śniadaniu masz spotkanie z lekarzem, może przepisze ci jakieś mocniejsze leki, bo już coraz gorzej z tobą się dogadać.To co idziesz? Czy dzisiaj karmienie w pokoju?
Nadal otępiała zwlekam się z łóżka szarpana przez tą kobietę. Jest taka drobna, a bez trudu ciąga mną , jak lalką, jakby nie kosztowało ją to żadnego wysiłku.
-Dobra dziewczynka. Widzisz?, a jednak można...
Idę podtrzymywana z obu stron zupełnie nie wiedząc gdzie.A chyba powinnam. Może to śmierć? Może jednak umarłam? Już nie liczy się nic. I już nie pamiętam o czym myślałam. Chcialam coś zrobić, coś zmienić, ale.... co?...