Przeczuwałam, że cały ten audyt jeszcze odbije mi się czkawką, ale żeby aż tak!?
Skołowaciałam. Byłam jak Andrzej Gołota u progu nowego milenium, powalony prawym sierpowym Tysona, nim jeszcze ich starcie na dobre się zaczęło.
Kto mógł przypuszczać, że ta, w gruncie rzeczy drobna robótka położy faceta trupem, i to w rozumieniu ścisłym, to znaczy – nieodwracalnym!
Do wielu rzeczy trzeba mnie było długo namawiać, ale do jedzenia – nigdy.
By wyrazić swój sceptycyzm, dziennikarz lekko wykrzywił usta, a dłonie wsunął do kieszeni spodni.
Ocucona przyjemnym chłodem murów starej willi, zupełnie nieświadoma tego, co czeka mnie tuż za rogiem, zeszłam po schodach klatki schodowej na półpiętro.
Oblana pąsem dziewczyna, raz po raz nerwowo zerkała na zegarek.
W powietrze wzbiła się pachnąca chmurka perfum komisarz Zaremby. Wyglądało na to, że ich ognista woń zadomowiła się w tapicerce mojej kanapy, by ustawicznie przypominać mi, że jestem na muszce. I to czyjej?!
Przeczuwałam, że cały ten audyt jeszcze odbije mi się czkawką, ale żeby aż tak!?
Książka: Wszyscy mamy coś do ukrycia