Idealne zakończenie nigdy nie jest takie, jak się wydaje.
Później zaczęłam moje nowe życie. Sama. Ostatnia na imprezie. Tym razem pożegnalnej. Okazuje się, że Xav i Harry mieli rację. Naprawdę jestem silniejsza, niż sądziłam. I lubię siebie taką.
Gdybym siebie nie znała, pomyślałabym, że to obraz szczęśliwej i zadowolonej z życia kobiety. Możliwe, że wreszcie staję się szczęśliwą i zadowoloną z życia kobietą.
Nie mogłam tak po prostu jej zostawić. Nie byłam już sama i musiałam jakoś się z nią dogadać, mimo jej braku manier. Są na świecie gorsze rzeczy. Samotność. Ona jest najgorsza.
Ta część mnie, która lubiła chodzić do zoo i kocha zwierzęta, pomyślała: „Och, wilki! Jakie śliczne!”. Z kolei ta, która nie chciała zostać pożarta, stwierdziła tylko: „O kurwa! Wiej!”.
Nie pamiętam, jak wpadłam rowerem na samochód i połamałam boczne lusterko auta, tylko słowa taty, który zapewniał, że skoro nic mi się nie stało, reszta nie ma znaczenia – bo rzeczy materialne da się naprawić.
Wirus był wszędzie, nie dało się przed nim umknąć. Przez pół godziny nieprzytomnie wędrowałam ulicami, zdumiona tym, że Londyn zmienił się w wymarłe miasto.
Oczywiście nie mogę wykluczyć, że jestem wybrykiem natury - jedyną osobą na świecie odporną na 6DM. Może nawet jestem lekarstwem.
Ja przez trzy dni leżałam w łóżku, a on tymczasem wielokrotnie wychodził z mieszkania chroniony jedynie materiałem maseczki. Zadbał o mnie i jak zawsze postarał się, by mi było lżej.
To nie tak, że wydawało się iż połowa Londynu wyszła pić, bzykać i ćpać. Połowa Londynu naprawdę wyszła pić, bzykać i ćpać.
Sześć dni maksimum. Tyle najwyżej przeżywały osoby, u których pojawiły się pierwsze symptomy, i stąd właśnie wzięła się nieoficjalna nazwa: 6DM.
Idealne zakończenie nigdy nie jest takie, jak się wydaje.
Książka: Ostatnia na imprezie
Tagi: zakończenie