Życie...

Autor: gabolek000
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Drogi Pamiętniku!

Kiedyś w szkole zapytano mnie, co rozumiem przez słowo „życie”.

Wtedy, jako jeszcze mała dziewczynka, odpowiedziałam wesoło z wielkim uśmiechem na ustach: „Życie to stan umysłu, proszę pani”.

„Ale co przez to rozumiesz, maleńka?” – dopytała nauczycielka.

Zawahałam się na moment, ale zaraz potem odparłam: „Nie każdy może żyć bez ograniczeń. Są osoby zdrowe i chore. Ja jestem chora, proszę pani, i wiem, że moje życie nigdy nie będzie tak piękne i radosne, jak innych dzieci. Psze pani, a czy sądzi pani, że kiedyś znajdę swoje miejsce i ktoś mnie pokocha?”

Nauczycielka zrobiła zdziwioną minę. „Oczywiście, że znajdziesz, maleńka. A dlaczego sądzisz, że nikt cię nie pokocha?”

„Bo jeżdżę na wózku, psze pani. A nikt nie chce kaleki."

Ostatnie wypowiedziane zdanie zawisło nade mną i spokojnie spoczywało na swoim miejscu przez całe moje życie. Każdy ciągle mi dokuczał, śmiał się ze mnie bądź unikał jak ognia. Nikt nie widział tego, że jestem zupełnie taka jak wszyscy, tylko nie mogę chodzić. Wielokrotnie padałam ofiarą żartów, nigdy nie zaznałam ciepła i miłości drugiego człowieka, bo nawet moja własna matka - kobieta, na którą liczyłam najbardziej ze wszystkich i kochałam całym sercem, osoba, która powinna mnie wspierać – wolała o mnie zapomnieć. Mówiła „radź se sama, przecież potrafisz” i uciekała z powrotem zatopić swe smutki w butelce. A ja jak głupia zawsze akceptowałam te jej humorki, licząc na to, a nawet wmawiając sobie, że mamusi niedługo przejdzie i podejdzie do mnie, by mnie przytulić. Tak bardzo pragnęłam, by ktoś wyszeptał do mojego ucha te dwa słowa, dwa cholerne słówka! Kocham cię...

Czy ja naprawdę prosiłam o tak dużo?

A teraz, kiedy moje życie zaczyna powoli się układać, moja „ukochana mamusia” nie daje mi spokoju, codziennie wymyśla coraz to nowsze choroby, które jej dokuczają. Chce wywołać u mnie wyrzuty sumienia, mówi mi, że nigdy mnie przy niej nie było. A kiedy ona była przy mnie? Czy to nie ja dzień w dzień potrzebowałam pomocy w najprostszych czynnościach?! Czy to nie ja słyszałam te cholerne „radź se sama”? No tak, już zapomniała, kto podtrzymywał jej włosy, jak rzygała po całym domu. Już zapomniała, kto robił zakupy i obiadki, kto prał, prasował i sprzątał, nawet pomimo kalectwa! Harowałam jak wół, całe dzieciństwo, i teraz nie dam się złamać. Nie wiem, do czego jest ona w stanie się posunąć, ale nie chcę znosić jej humorów, nie chcę pilnować jej dzień w dzień, kosztem całej mojej przyszłości.

Gdyby był tu mój ojciec – gdyby pojawił się na białym koniu niczym książę z bajki i mężczyzna z mych dziecięcych wyobrażeń o wspaniałym kochającym tatusiu, gdyby uprzątnął cały ten bałagan, który nas pochłonął – nasze życie;  m o j e  życie byłoby zdecydowanie lepsze. Ale tak jak bajki nie mogą być prawdziwe, tak mój tatuś nie przybędzie na białym rumaku i nie wybawi mnie od tego wszystkiego.

Dziękuję tatusiu, to właśnie Ty zniszczyłeś mi życie!

Dziękuję tatusiu, bo to przez Ciebie wylądowałam na wózku, choć nie mam Ci tego aż tak bardzo za złe. Nie chcę być jak moja matka i nie popadnę w nałogi. Bo  j a  w przeciwieństwie do niej mam silną psychikę.

Dziękuję tatusiu, bo to Ty sprawiłeś, że mama tak długo cierpiała. Z zaciśniętymi zębami przyjmowała na siebie wszystkie smutki i falę nieszczęść, która w nas trafiła, a w końcu pękła. Prysnęła jak wątła nić i zaczęła nadużywać alkoholu.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
gabolek000
Użytkownik - gabolek000

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2017-04-27 17:45:53