ZAKAZANY OWOC
- Nie no, coś ty - kokieteryjnie ukryła twarz w dłoniach - Wstydzę się - zachichotała.
- Przestań. Dostałem od ciebie śnieżką prosto w nos to w zamian musisz pozwolić się połaskotać - przez moment zrobił groźną minę, by po chwili roześmiać się do rozpuku.
- No dobra, ale tylko raz - położyła stopę na jego udzie - Ale tylko raz, bo inaczej sam dostaniesz łaskotki - pogroziła mu palcem.
- Dobra, dobra - położył dłoń na kostce dziewczyny - O matko, naprawdę masz lodowate nogi - chwycił drugą stopę i położył sobie na kolanach - Trzeba pobudzić krążenie - zaczął lekko naciskać palcami na jej skórę.
- Trochę wtedy zmarzłam.
Janek przez dłuższą chwilę masował stopy dziewczyny. Piec skutecznie rozgrzał cały pokój. Maria wygodnie usadowiła się w fotelu czując jak przyjemne ciepło rozchodzi się po jej ciele. Wino szumiało jej w głowie już od dłuższej chwili. Patrzyła na Jana jak zaczarowana. Jego wyraźnie zarysowana szczęka, ciemne włosy i lekki zarost tego wieczoru wydał jej się nieco bardziej pociągający niż zwykle.
Mężczyzna delikatnie gładził palcami po skórze łydek i wokół kostek. Kiedy spojrzał na Marię, zobaczył wpatrzone w niego błękitne oczy. Jej policzki nadal były lekko rozchylone rumiane a usta w ciepłym świetle wyglądały jak nasączone czerwonym winem. Przesunął dłońmi wyżej do kolan, a dziewczyna nie zaoponowała. Jedynie jej ciepła granatowa sukienka zsunęła się lekko na uda. Janek przez chwilę znów poczuł podniecenie. Tę szczenięcą ekscytację, która towarzyszyła mu kiedy spotykał się ze swoją dziewczyną, zanim wybrał seminarium. Szybko jednak zdusił to uczucie pamiętając kim jest. Ksiądz i parafianka? Dorosły mężczyzna i dopiero poznająca życie młoda kobieta? To nie mogło się udać.
Jego uśmiech zgasł po tym jak zdusił w sobie pokusę. Podniósł z podłogi zakolanówki, które miała na sobie Maria i wsunął je dziewczynie na stopy. Zauważył, że ta wciąż patrzy na niego, jednak Jan nie podniósł wzroku. Obawiał się, że jeśli to zrobi, to ciężko mu będzie nad sobą zapanować. Maria była piękną młodą kobietą, a jej podziw sprawiał, że ego mężczyzny rosło. Przez ostatnie miesiące pilnował się, by nie spoufalać się zbytnio z żadną z młodych parafianek, po tym jak wizytacja z kurii zauważyła sporą ilość młodych dziewcząt w kościele. Kulig, który zorganizował dla młodzieży był czymś, co zbliżyło go do młodych ludzi. Zobaczyli w nim przyjaciela, powiernika i człowieka, który pomimo sutanny jest podobny do nich.
Teraz kiedy dziewczyna, która od początku przykuła jego uwagę urodą i charakterem siedziała tuż obok niego, on nie wiedział jak się opamiętać. Burza uczuć targała nim od środka. Kiedy Maria postawiła stopy na podłodze, Janek wstał i wyszedł do kuchni. Miał nadzieję uspokoić serce, które waliło mu w piersi. Maria założyła buty i założyła płaszcz.
- Powinnam już iść - powiedziała zapinając guziki - Trochę się rozgrzałam - spojrzała na Jana.
- Zapomniałaś… - chwycił jej szal i otulił jej szyję materiałem trafiając w końcu na jej wzrok.
To było coś, czego Janek próbował uniknąć. Różowe policzki, słodkie usta i wpatrzony w niego wzrok Marii. To, co jeszcze chwile temu w kuchni próbował zdusić w zarodku, teraz eksplodowało. Trzymając końcówkę szalika pociągnął go do siebie przysuwając tym samym Marysię bliżej. Ich twarze były tak blisko, że oboje mogli poczuć swoje gorące oddechy na skórze. Dziewczyna, nadal czując szum wina zmrużyła lekko oczy delektując się zapachem wody kolońskiej Jana. Ten ująć jej twarz w dłoń i kciukiem delikatnie wodził po jej ciepłym policzku. Jej włosy pachniały konwaliami, skóra była taka miękka i delikatna. Lekko uniósł jej brodę i zbliżył swoje usta do jej ust. Były delikatne i gorące. Oboje nie wiedzieli kiedy zwykłe muśnięcie wargami zamieniło się w namiętny pocałunek.