Wyznania 19-nasto latki - prolog
To była najpiękniejsza noc mojego życia.
Owszem, wcześniej również zdarzało mi się coś podobnego, ale w tym wypadku było… po prostu inaczej.
A więc…
To była najpiękniejsza noc mojego życia.
Był ciepły lipcowy wieczór, impreza urodzinowa mojej przyjaciółki i On.
Nie zauważyłam go od razu, na tej imprezie było ponad pięćdziesiąt osób. Wypiliśmy wszyscy zdrowie solenizantki, kilkakrotnie, i przenieśliśmy się na parkiet oddając się dzikim pląsom. Zabawa była przednia, wszyscy się świetnie bawili, nie było maruderów.
Właśnie wirowałam w takt muzyki wraz z koleżanką gdy podszedł do mnie.
Kiedy z nim tańczyłam nie mogłam oderwać od niego wzroku, a on cały czas wpatrywał się we mnie. Uśmiechałam się promiennie raz po raz, a oczyma wodziłam po jego przystojnej twarzy. Niestety, piosenka dobiegła końca a wraz z nią nasz taniec. Odszedł w poszukiwaniu innej tancerki. Kolejna piosenka i kolejny partner. Czas leciał wolno, a ja bawiłam się wspaniale w
gronie swych starych i nowo poznanych znajomych. Starałam się nie szukać go wzrokiem, nie zerkać w jego stronę, lecz to było silniejsze ode mnie. Kilkakrotnie zerknęłam na niego ukradkiem. Czasami udawało mi się go przyłapywać na patrzeniu w moją stronę, a gdy nasze spojrzenia napotykały się uśmiechałam się do niego uroczo. Czas leciał, było gorąco i duszno ale my nie okazywaliśmy zmęczenia wygłupiając się w najlepsze. Zatańczyłam z nim jeszcze kilka razy, tym razem poznałam jego imię…
…Adam.
Po pewnym czasie wyciągnęłam jedną z nowo poznanych koleżanek na dwór na krótki spacerek. Chciałam trochę odsapnąć i nabrać świeżego powietrza, którego zdecydowanie brakowało na sali. Idąc ciemną ścieżką wzdłuż płotu minęłyśmy jakieś dwie postacie. Faceci opierali się plecami o siatkę ogrodzenia.
- Hej dokąd idziecie? - zawołał za nami jeden z nich.
- Daleko – odparła Kasia.
- Przed siebie – dodałam.
- To pójdziemy z wami – odezwał się drugi z chłopców.
Nie odwracając się za siebie ruszyłam dalej, Kasia natomiast zatrzymała się czekając na nich. Zdawało się że ich zna. Gdy wyszli z cienia okazało się że w istocie tak jest. Klapek i Adam. Klapek dołączył do Kasi i od razu zaczął opowiadać jej jakąś zabawną historyjkę, która przydarzyła mu się niedawno. Adam zaś podszedł do mnie i objął mnie ramieniem prowadząc przed siebie.
Nie rozmawialiśmy wiele, po prostu szliśmy tak razem ciesząc się ze swego towarzystwa i słuchając głupawych żartów Klapka. Uszliśmy tak kilka metrów gdy Kaśka z Klapkiem zatrzymali się, dołączyliśmy więc do nich i stojąc w miejscu rozmawialiśmy o jakichś błahostkach. Klapek zasypywał nas gradem pytań, Adam zaś nie odzywał się wcale. Stał tak tuz obok mnie milcząc i patrząc. Czułam na sobie jego wzrok. Całą siłą woli zmuszałam się by nie odwrócić się w jego stronę i nie zajrzeć mu w błękitne oczy. Z oddali słychać było muzykę.
- Oh! – krzyknęła nagle Kaśka – To moja ulubiona piosenka!
- Zatańczymy? – zapytał Klapek patrząc na nią z uśmiechem.
- Jasne – odparła rozpromieniona – Chodźcie!
Ruszyli z powrotem w stronę domu, ale ja i Adam nie ruszyliśmy się ani na krok. Staliśmy tak w milczeniu, jego dłoń nadal spoczywała na mojej tali a oczy wpatrywały się we mnie intensywnie. Stał tak blisko mnie, że wyczuwałam mięśnie brzucha skrywane przez białą podkoszulkę. Nagle pochylił się, a ja instynktownie odwróciłam się w jego stronę. Nasze usta złączyły się, całował mnie delikatnie i zmysłowo. Nie potrafiłam się powstrzymać, choć wiedziałam, że nie powinnam oddałam pocałunek wkładając w niego całą chemię jaką między nami wyczuwałam. To był długi pocałunek, zmysłowy i cudowny, pocałunek który zapamiętam do końca życia.