Tam, gdzie rodzą się problemy...
Siedziałem właśnie na lekcji. Niczego nie mogłem pojąć. W głowie kłębiły mi się tysiące myśli, jedne przyprawiały mnie o mdłości drugie doprowadzały do szału. Nic w tym nadzwyczajnego. Każdy ma takie stany nagromadzenia niepotrzebnych danych i też nic w tym nienormalnego, że nie umiałem sobie z nimi poradzić. Problem w tym, że świadomość posiadania i obcowania z nimi na każdym kroku delikatnie mówiąc nie jest niczym przyjemnym. Co więcej, potrafi to tak zdekoncentrować, że nawet usilne starania skupienia uwagi choćby na najgłupszej w świecie rzeczy stają się niemożliwe do osiągnięcia. Niezwykle frustrujący stan emocjonalny. Ale cóż poradzić? Tak. Takie poradzenie przydałoby się bez względu na końcowy efekt. Skupienie uwagi na samej istocie rzeczy jest dużo bardziej budujące, niż bezowocne oswajanie akceptacji niemożności zrobienia niczego. Dudniący głos nauczycielki zakołysał się smętnie w mojej wyobraźni.
- Czy mógłby pan w końcu zacząć uważać co się dzieje na lekcji? Sprawia pan wrażenie nieobecnego albo nawet kompletnie nie zainteresowanego. – Rzekła z ironią w głosie.
Nawet nie próbowałem nic powiedzieć. Starałem się skupić. Nie ze względu na wydane mi polecenie, nie. Próbowałem pojąć jak to jest, że pomimo tak usilnych starań, tak wielkich chęci i ambicji nie potrafię choćby na jedną chwilę przyjąć postawy jaka przypisywana jest uczniowi. Nawet nie pamiętam co przed chwilą do mnie powiedziała. Oczywiście jakieś strzępy słów głucho odbijały się w mojej świadomości, dochodziły do mózgu i trzepotały w tej bezdennej przepaści. Wszystko jednak było niedostępne jak niedostępne potrafią być tajemnice świata. Pamiętam tylko, że wtedy postanowiłem rozejrzeć się po całej klasie. Rzędy ławek wypełnione głupimi twarzami i jedna stojąca kobieta, która stara się przekazać im jakąkolwiek wiedzę. Te głupie twarze przyprawiały mnie o obrzydzenie i jakiś niewytłumaczalny wstręt. Wodząc błędnie oczami i z wymuszonym uśmiechem sprawiały wrażenie nader zainteresowanych i bezgranicznie oddanych jedynemu obecnie zajęciu. Przejrzałem ich. Nie wiem czy normalnie mógłbym to dostrzec, nie mam pojęcia. Fakt, że wcześniej nie dostrzegałem takiego zjawiska - nawet nie miałem świadomości, że istnieje! Jednak będąc w stanie podniecenia emocjonalnego (bo tak trzeba to nazwać) widzi się, albo nie, dotyka się wszystkiego w sposób szczególny. Namacalna staje się obłuda i dwulicowość, które wyłażą z ciał i stają uporczywie za nimi. Widziałem je. Takie małe obrzydliwe chochliki śmiejące się szyderczo z iskierkami w oczach. Mimo wszystko znużony byłem niemiłosiernie. Wszystko to znałem od podeszwy. Nie trzeba być wybitnym psychologiem, żeby wiedzieć czym się to zazwyczaj kończy. Zarówno jedna, jak i druga strona ignorowały zupełnie swoje zachowania i w sposób całkowicie świadomy mijały się z celem. Takie bezużyteczne odklepanie obowiązku: nauczyciel przegadania, uczeń odsiedzenia czterdziestu pięciu minut. Jedyną atrakcją były te chochliki…
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora