Love in the saddle 20
Rozdział 20 Moje serce przestało bić na wieczność part I
„ Łzy mają w sobie pewną świętość. Nie są oznaką słabości, leczy mocy. To posłańcy przemożnego smutku i niewypowiedzianej miłości" – W. Irving
INES
Wyszłyśmy z Maggie z pubu jako pierwsze, a nasi mężczyźni w tym czasie byli przy barze i regulowali rachunek. Gdy nagle jacy dwaj typki dopadły mnie, jeden z nim popchnął mnie tak brutalnie, wręcz z impetem na przeciwległą ścianę budynku, że aż straciłam oddech na kilka sekund i upadłam na ziemię. Czułam okropny ból w okolicy nerek i kręgosłupa. Ten co mnie rzucił, dopadł do mnie i zaczął mnie okładać bez opamiętania pięściami po twarzy i krzyczał: „ Zdychaj, szmato."- A ja jęczałam i wyłam jak wilk z bólu. – „ Wynoś się z naszego miasta. Nie chcemy cię tu". Dołączył do niego jego kompan, który kopał mnie po brzuchu, żebrach, nogach, a raz trafił mnie w twarz, a z mojego nosa trysnęła krew. A ja wyłam z niewyobrażalnego bólu. Nie mogłam oddychać. Bolała mnie też głowa. Wszystko mnie bardzo bolało. Z bólu, aż straciłam kontakt z rzeczywistością. Miałam mroczki przed oczami.
Zanim straciłam na dobre przytomność, to usłyszałam krzyki, chyba Igora i Mag, ale najbardziej w pamięci wyrył mi się krzyk rozpaczy Jamesa.
- Nessie, nie , nie nie, nie, nie!!!!! Aniołku, NIE!!!!!!!!!!
Wtedy straciłam przytomność.
JAMES
Kiedy tylko mustang zatrzymał się za karetką, po prostu wypadłem z samochodu i pognałem niczym rażony prądem za sanitariuszami pchającymi nosze z moim nieprzytomnym aniołkiem. Złapałem Nessie za dłoń. Gdy znów na nią spojrzałem, na jej zakrwawioną twarz i na rurki do których była podpięta do mich oczu znów napłynęły łzy. Musiałem zagryźć mocno wargę, by nie wrzasnąć na całe gardło z rozpaczy i bezsilności w izbie przyjęć, którą minęliśmy. U mego boku zjawił się jakiś lekarz, a jeden z sanitariuszy coś mu tłumaczył. Nie zwracałem na nich uwagi, za bardzo byłem skupiony na Ines. Rozstałem się z nią w korytarzu przed drzwiami pracowni tomograficznej i rentgenowskiej. Oparłem się o ścianę, a następnie osunąłem się po niej, podkuliłem kolana i schowałem głowę i zapłakałem.
Nie wiedziałem jak długo płakałem, aż w końcu poczułem czyjąś dłoń na mym ramieniu. Wzdrygnąłem się i podniosłem głowę na osobę, która uczyniła ten niemy gest wsparcia. To był nie kto inny tylko Cary Matter, wujek i ojciec chrzestny Nessie.
- Jamie, synu Ines z tego wyjdzie zobaczysz. Jest silna.-rzekł, pewnie tymi słowami chciał mnie podnieść na duchu. A ja czułem się, jakby moje serce przestało bić na wieczność. Byłem załamany i zrozpaczony. Moja ukochana , przecież w każdej sekundzie może umrzeć. A ja wtedy, chyba umrę z rozpaczy i tęsknoty za nią. Za bardzo ją kocham, to ja tam powinienem leżeć nie ona. Tylko ja!!!!!!! Znów po mojej twarzy popłynęły łzy.
To czekanie, aż badanie się skończy, trwało chyba z kilka wieków. Upływające minuty ciągnęły się niemiłosiernie długo. Gdy nagle otworzyły się drzwi pracowni, wszyscy na korytarzu: czyli, ja , Maggie, Igor, Nathan z żoną , Cary z matką Ines, byli też Sara z Davidem, Mary i Martin, utkwiliśmy wzrok w pielęgniarkach, które wyprowadzały łózko z pracowni, a za nimi szedł lekarz. Ines leżała na nim tak jakby po prostu spała.
- Pete- zwróciła się po imieniu do lekarza Pani Davis.- Co z moją dziecinką. Powiedz mi- niemal szlochała, ona najbardziej przeżywała tę sytuację.
- Greto, zabieram teraz Ines na USG. A tomografia wykazała, że ma włosowate pękniecie czaszki, a rentgen wykazał mocno potłuczone żebra i niepokojącą zmianę w okolicy lędźwiowej kręgosłupa. Więc możliwa będzie operacja, ale najpierw muszę wykonać resztę badań, a następnie skonsultować się z innymi lekarzami. Na razie jej stan jest stabilny, a funkcje życiowe dobre.- odpowiedział jej doktor Peter Parker.