Origin

Ocena: 5.2 (10 głosów)
Inne wydania:
Po udanej, lecz katastrofalnej w skutkach wyprawie do Mount Weather, będzie musiał zmierzyć się z brutalnym faktem. Katy już nie ma. Została porwana. Odnalezienie jej staje się jego głównym celem. Czy pozbędzie się każdego, kto stanie mu na drodze? Bez problemu. Czy zrówna z ziemią cały świat, by ją odnaleźć? Bardzo chętnie. Czy zdemaskuje kosmitów? Z przyjemnością. Katy musi tylko przeżyć. Wśród wrogów, by się wydostać, Katy musi się przystosować. W końcu nie wszystkie słowa grupy Daedalus brzmią jak szaleństwo. Mimo to, ich cele są przerażające, a wszystko, co mówią, jest bardzo niepokojące. Kto tak naprawdę jest zły? Daedalus? Ludzie? Czy Luksjanie? Razem stawią czoła wszystkiemu. Jednak najbardziej niebezpiecznym wrogiem jest ten, kogo znali od zawsze. Gdy prawda wyjdzie na jaw, po której stronie się opowiedzą?

Informacje dodatkowe o Origin:

Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2015-07-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 978-83-8075-012-8
Liczba stron: 364

więcej

Kup książkę Origin

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Origin - opinie o książce

Czy byłbyś wstanie dla miłości poświęcić WSZYSTKO? Rodzinę, przyjaciół, a nawet siebie? Jak postąpiłbyś wiedząc, że Twoja ukochana (ukochany) została uwięziona przez tajemniczą, sadystyczną organizację i za wszelką cenę będą chcieli ją złamać? W takiej sytuacji właśnie znalazł się Daemon Black, a Daedalus zrobi wszystko by zatrzymać Katy. Jednak nie zdają sobie sprawy, że miłość ma w sobie niezwykłą moc. Tak wielką, że „by ją odzyskać Daemon Black zrówna z ziemią świat”.
Wyczekałam się na „swój” egzemplarz Origin’a ponad miesiąc i wiecie co? Warto było! Seria Lux bez dwóch zdań z każdą kolejną częścią jest coraz lepsza. A sam Origin zaskoczył mnie niesamowicie. Akcja trzymała w tak wielkim napięciu, że pochłonęłam całą książkę w zaledwie kilka godzin. Zaskoczyło mnie chyba w niej dosłownie wszystko. Nigdy nie podejrzewałabym, że niektóre rzeczy mają prawo się wydarzyć. 
Strasznie mi się spodobało, że autorka nie bała się postawić życia naszych bohaterów na krawędzi. Zdrada, jaką poczuli na własnej skórze zaskoczyła mnie najbardziej. Mówi się, że dla miłości i rodziny jesteśmy wstanie poświęcić wszystko. Jednak niektórych rzeczy nie jesteśmy wstanie wybaczyć nawet tym, których kochamy. Zwłaszcza, jeśli zdrada pociąga za sobą śmiertelne konsekwencje. Uświadomiło mi to, że nawet najbardziej uzdolnieni Luksjanie nie są wstanie uleczyć pewnych ran.
Zawszę podobały mi się okładki tej serii, mimo iż postacie na nich znajdujące się nie miały nic wspólnego z głównymi bohaterami. Jednak miały w sobie to coś. Piękne, kolorowe grzbiety sprawiały, ze czuło się magie kosmosu. Niestety patrząc na okładkę Origina nie poczułam nic. Mężczyzna na niej wygląda jakby znalazł się tam z przypadku, a kolor grzbietu, za który tak uwielbiałam te okładki był po prostu nie ładny. 
Lekcja, jaką udziela nam Armentrout jest niezwykle ważna. I już z samego tego powodu można by uznać tą książkę wartą przeczytania. Jednak przede wszystkim warto przeczytać ją dla nieprzeciętnego humoru oraz ciętego języka. Kiedy raz poznacie Daemona i Katy nigdy o nich nie zapomnicie.

Pozdrawiam,
A.


Po więcej zapraszam na :

Link do opinii
Kiedy Katy i Daemon chcieli uratować bliską osobę, los pokrzyżował im plany. I chociaż uratowali Dawsona, Kat została pojmana. Daedalus zajął się nią, robił badania i przedstawił okrutną prawdę. Daemon, aby uratować ukochaną jest w stanie zrobić wszystko. Zrówna wszystko z ziemią, poświęci niewinne życia, aby uratować swoją miłość. Ona jest jego ostoją. Ona jest najważniejsza. Ona jest przyszłością. Jak potoczą się losy bohaterów? Czy Daemonowi uda się uratować Katy? Ile osób musi poświęcić swoje życie? "- Jestem Dee Black. Siostra tego dupka, znanego jako Daemon. - Uśmiechnęła się szeroko. - Ale to już pewnie wiesz. - Że jest dupkiem i że jest twoim bratem? - Jestem też bratem, który skopie ci dupę, jeśli zaraz nie puścisz ręki mojej siostry. - Ignoruj go, on po prostu nie umie się zachowywać w towarzystwie." Daemon oczywiście jest moim ulubionym bohaterem, który ma swój charakter, a poczucie humoru nie opuszcza go nawet w najgorszych chwilach. Niemniej jednak autorka w tej części zrobiła z niego takiego głupka, który ślepo pobiegł za Katy i chciał wszystkim urywać głowy, aby tylko ona była bezpieczna. Stał się takim bezmyślnym chłopakiem, w którego myślach krążyły tylko trzy słowa "Katy, śmierć, zabójstwo". Zdecydowanie niesmaczne, zdecydowanie zepsuło go, ale i tak go uwielbiam! Katy - oczywiście pojmana Kat jest taka biedna i smutna. I chociaż próbuje udawać silną i walczy nawet lampą, to za chwilę staje się kupką nieszczęść, która płacze i użala się nad swoim życiem. Dodatkowo z silnej dziewczyny zamieniła się w kluskę, która zaczynała wierzyć w słowa Daedalusa, chociaż nienawidziła ich. Lubię ją, ale tutaj działała mi na nerwy. A Dee... cóż, jak na początku polubiłam jej wariactwo, tak teraz nie jestem w stanie jej znieść. Jest tak fałszywą osobą, że mam chęć wejść do książki, przyłożyć jej i wrócić. Tak bardzo mnie irytuje! A myślałam, że będzie lepsza... Oczywiście jest jeszcze Dawson, którego lubię, ale wkurza mnie, że nie chce pomagać, tylko siedzi, czeka i próbuje powstrzymać brata. I chociaż myśli racjonalnie, a Daemon działa gwałtownie z miłości (co w sumie jest słodkie i głupie), to dostał to, czego chciał i teraz nie obchodzą go losy innych. Jest strasznie egoistyczny, a jego dziewczyna Bethany może podać sobie z nim ręce. I jest jeszcze Luc! Uwielbiam chłopaka. Ten piętnastolatek ma naprawdę rękę do interesów, jest niesamowicie mądry i potrafi kombinować. Gdyby nie był taki młody, to wiecie... I te jego poczucie humoru! Jest naprawdę cudownym bohaterem. "- Hej, ludzie! - powiedział wesoło. - Przyniosłem pączki. - Dobry Boże, prawie dostałam przez ciebie zawału. - Jestem całkiem pewny, że zamknąłem drzwi - warknął Daemon. - A ja jestem całkiem pewny, że po prostu sam się wpuściłem. Hej, Katy! - Hej, Luc... - Patrz, co mam. - Wyjął z torby koszulkę z napisem o pozaziemskiej autostradzie. - Teraz będziemy jak bliźniaki." Seria "Lux" pochłonęła mnie od samego początku. Za każdym razem, kiedy sięgałam po kolejny tom miałam wypieki na twarzy, a emocje nie opuszczały mnie do samego końca. Również optymistycznie nastawiłam się do czwartego tomu, jednakże "Origin" zawiódł mnie, co bardzo zabolało, bo kiedy kocha się całą serię i pióro autorki, a spotyka tak okropna rzecz, to ma się chęć rzucać książką. Totalnie zawiodłam się, ale wiedziałam, że to nie jest ta Jennifer, coś mi nie grało. Ta cała przewidywalność, brak emocji, ciekawej akcji i wielkiego kopa, jakiego daje zawsze autorka mocno mnie zirytowały. Żeby po niecałych dwustu stronach nie chciało się mi czytać książki Armentrout?! Toż to niemożliwe! Nie mogłam w to uwierzyć. Niestety, wyszło jak wyszło i nie było wielu momentów zaskoczenia. Z przykrością muszę to stwierdzić, ale nudziłam się. Od samego początku spodziewałam się rozwoju sytuacji oraz zakończenie i moje przypuszczenia potwierdziły się. Niestety. Autorka moim zdaniem przedobrzyła w tym tomie, zaczęła na siłę wszystko tworzyć. Tak to odbieram. Dodatkowo powstała nowa rasa kosmito-hybryd, którą nazywają Originiami. Super hiper rasa, która powstaje z Luksjanina i hybrydy (człowieka uleczonego przez Luksjanina), która ma niebywałe moce. Oczywiście jeszcze nie znamy ich, to będzie w kolejnym tomie. Ta nowa rasa jak dla mnie to już totalne przegięcie. Wystarczy, że są Arumianie, Luksjanie i hybrydy, a i tak jest już kocioł... Wychodzi w sumie powoli na to, że kosmitów jest więcej niż ludzi. Autorka chciała dobrze, ale przedobrzyła. "- Czasem jesteś napalony jak pies. - Nie zapomnij mnie pogłaskać w nagrodę." Bardzo, ale to bardzo brakowało mi emocji, które porwałyby mnie w wir wydarzeń. Nie odczuwałam nic podczas czytania, a dodatkowo nie potrafiłam wgryźć się w fabułę, która nie była jakaś wybujała. Jak dla mnie zbyt przewidywalna, co jest niepodobne do Armentrout. Dodatkowo brak akcji. Jest ona, nie powiem, że nie, ale brakuje takiej porządnej akcji, gdzie jest łomot, brutalność i wzbudzanie emocji u czytelnika. Jak dla mnie tego tu nie ma, są tylko słabe i nic nieznaczące wydarzenia, a wszystko kręci się wokół Katy. Zrobiło się mi niedobrze od tej tęczy panującej w książce. Dodatkowo czekałam, aż Blake dostanie za swoje, Daemon go solidnie potraktuje, a tu niespodzianka. Jeden ruch i koniec zabawy. Ostatnim minusem są słowa, jakie wypowiadają bohaterowie i ich "teksty na odpyskowanie". Czasami były tak słabe, że miałam wrażenie, jakby przedszkolak je wypowiadał. Uważam, że "Origin" to najsłabszy tom z całej serii. Zawiodłam się totalnie, jednakże nadzieję przywraca mi już piąty tom, który tak samo jak trzy pierwsze wyglądają, jakby wyszły spod pióra całkowicie innej osoby. Niemniej jednak zachęcam do sięgnięcia po książkę, jak również całą serię, bo każdy ma inny gust i oczywiście wam może spodobać się całość. Ja mimo wszystko jestem zadowolona, że poznałam całą serię.
Link do opinii
Bardzo dobra część! Cała akcja rozgrywająca się w ośrodku była fenomenalna. Szkoda tylko, że autorka nie rozwinęła nieco bardziej wątku młodych Originów.
Link do opinii
Czwarty tom serii ,,Lux" wyłamuje się z dotychczasowych jej ram pod kilkoma względami. Inna okładka, nieco mroczniejsza. Inny tytuł, który już nie jest nazwą kamienia szlachetnego, ale neologizmem, aczkolwiek też na O, czyli ,,Origin". Inna jest narracja - tym razem nie sama Kate opowiada o wydarzeniach, ale na zmianę z Daemonem. Zakończenie poprzedniego tomu można było dość łatwo przewidzieć. Wyprawa z odsieczą do Mount Weather zakończyła się klapą - Kate została uwięziona. Daemon odchodzi od zmysłów, dlatego kosmici umieścili go w specjalnej kolonii Luksjan, by uspokoił się po nieudanej akcji. Ale zamiast spokoju narasta w nim złość i bunt m.in. przeciwko starszym. Słowa Ethana, jednego ze starszych spośród Luksjan, że Ziemia na razie jest ludzi, tylko na chwilę zatrzymują Daemona w jego szaleńczej walce z współbraćmi. Jego jedynym celem jest teraz uratowanie ukochanej z rąk rządu i zrobi wszystko, żeby tego dokonać; pozbędzie się każdego, kto wejdzie mu w drogę: Spalę cały świat, by ją uratować (s. 23) Kosmita ucieka z kolonii, narażając się na wygnanie. Wkrótce daje się złapać w ośrodku rządowym Mount Weather, lecz tam już Kate nie ma. Dziewczyna została przeniesiona do Nevady, do Strefy 51. Jest tam przetrzymywana na podstawie aktu USA Patriot, bowiem prawo do wolności zostało odebrane jej wraz z mutacją, gdy została hybrydą. A bycie hybrydą stanowi pewne zagrożenie dla otoczenia: Nawet gdy mutacja przebiegnie pomyślnie, pojawia się problem niestabilności za każdym razem, gdy hybryda używa Źródła. (s. 29) W Paradise Ranch, jak nazywana jest Strefa 51, Kate przechodzi różne badania, testy na stres - walczy z hybrydami, ale pasywnie, bo nie chce zrobić im krzywdy, woli sama cierpieć. Dopiero gdy jej przeciwnikiem jest zdrajca Blake, dziewczyna pokazuje swą prawdziwą moc, używa Źródła i w szale walki zabija go... niechcący. Kate nie może się pozbierać, dręczą ją wyrzuty sumienia, dopóki w jej celi nie pojawia się... Daemon! Tom czwarty jest dużo poważniejszy, bardziej fantastyczny, oryginalny pod względem treści i zwrotów akcji, choć niektóre z lekka można przewidzieć. Kate w ośrodku rządowym poznaje prawdę o Luksjanach. Dowiaduje się, że Ziemię zamieszkuje około 45 tys. kosmitów, że to oni są źli i trzeba ich powstrzymać przed przejęciem władzy. Ale nie wszyscy są źli. Okazuje się bowiem, iż są trzy rodzaje Luksjan. O ile dwie pierwsze grupy są normalne i przyjazne dla Ziemian, o tyle trzecia już nie, jest ona bardzo niebezpieczna: Trzecia grupa to ta, której nasi przodkowie bali się najbardziej. Bali się ich inwazji. To ci, którzy pragną przejąć kontrolę nad Ziemią i podporządkować sobie rodzaj ludzki. (s. 74) Dlatego Deadalus potrzebuje do walki z kosmitami hybryd takich jak Kate. Bycie w Deadalusie jest równoznaczne ze zniewoleniem. Rządowcy kontrolują każdy aspekt życia. Nie ma znaczenia, kto kogo stworzył, gdyż liczy się tylko sposób życia. Cele Deadalusa są naprawdę przerażające, a ich słowa niepokoją. Głównym ich celem jest zmiana ewolucji człowieka. A żeby osiągnąć ten jakże mało realny cel, trzeba stosować drastyczne metody, niezależnie od ilości poniesionych ofiar. Liczy się rezultat, a jest nim tytułowy origin - nowy gatunek, krzyżówka hybrydy i Luksjanina, dosyć niebezpieczny dla otoczenia, a nawet dla jego twórców. I jeszcze coś... LH-11, czyli tajemniczy Prometeusz... Autorka rozwinęła swe skrzydła wyobraźni. Stworzyła nowy gatunek - origin. Jego przedstawiciele są dobrze opisani, ale ja bym chciała jeszcze więcej o nich wiedzieć ze względu na ich niezwykłość, niesamowitość, umiejętności i zdolności. Przybywa także nowych bohaterów, a starzy odsłaniają swe prawdziwe oblicza, ujawniają motywy, które nimi kierują. Od początku polubiłam strażnika Archera, który miał ludzkie odruchy, nie był taki sztywny i zasadniczy jak inni strażnicy. Lecz z kolei Nancy Husher, sierżant Jason Dasher, czy lekarz działali mi na nerwy i budzili antypatię. Niektórzy znani mi wcześniej Luksjanie też, gdy poznałam ich prawdziwą twarz. Wydarzenia przedstawione w tym tomie ukazywane są z dwóch perspektyw - naprzemiennej narracji Kate i Daemona. Na szczęście opisywane zdarzenia nie dublują się. Po prostu autorka ukazuje je oczami tego bohatera, który jest bliżej nich, którego one bardziej dotyczą. A wydarzenia gonią jedno za drugim. Jest ich bardzo dużo, przez co napięcie i niepokój rosną wraz z rozwojem akcji, a czytelnik nie ma czasu na nudę. Wciągnięty w wir fantastycznych, a zarazem dramatycznych wydarzeń nie chce wracać do szarej codzienności. Na osłodę i chwilę oddechu autorka ma sceny opisujące uczucia między głównymi bohaterami. Miłość Kate i Daemona rozkwita, dojrzewa emocjonalnie (niewiele tu zabawnych scen) i wzmacnia ich samych w walce przeciwko wspólnemu wrogowi. Zwłaszcza Daemon jest bardzo poważny i odpowiedzialny, choć miewa jeszcze syndrom płatka śniegu. Zakończenie totalnie wbiło mnie w fotel. Takiej opcji nie przewidziałam i byłam trochę zła na autorkę, że to już koniec serii Lux, bo byłam święcie przekonana, że tom czwarty jest tomem ostatnim. Na szczęście nie! Dlatego ciekawość mnie zżera, co autorka dalej wymyśliła. Lecz denerwowała mnie jedna rzecz - literówki, które utrudniają czytanie i świadczą o byle jakim przygotowaniu książki do druku. ,,Origin" to oryginalna powieść fantastyczna, skierowana bardziej do młodego czytelnika, ale i ten dużo starszy da się wciągnąć w wir zaskakujących wydarzeń i zacznie zastanawiać, czy na pewno jesteśmy sami we wszechświecie...
Link do opinii
Avatar użytkownika - kflorek
kflorek
Przeczytane:2020-02-25, Ocena: 4, Przeczytałam, 26 książek 2020,

Ech.. No i nie wiem co powiedzieć.. Jednej części mnie podobała się ta książka, no ALE... historia bardzo mi się dłużyła, książka jest już naprawdę przekombinowana i czytałam ją z niechęcią. Nie ma w ogóle porównania do pierwszej i drugiej części. Co tom, to gorzej. Zobaczymy jaka będzie ostatnia część. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - kazejczyk
kazejczyk
Przeczytane:2017-10-03, Ocena: 5, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - Kitty_01
Kitty_01
Przeczytane:2019-04-23, Przeczytałam, 52 książki 2019, Mam,
Avatar użytkownika - sylwia379
sylwia379
Przeczytane:2018-02-27, Ocena: 4, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - wartoczytacc
wartoczytacc
Przeczytane:2017-08-01, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Inne książki autora
Gniew i ruiny
Jennifer L. Armentrout0
Okładka ksiązki - Gniew i ruiny

Zakazane sojusze, zakazana miłość... Trinity w połowie jest aniołem. Połączona więzią ze swoim protektorem - gargulcem Zayne'em - współpracuje z demonami...

Ostatnie tchnienie
Jennifer L. Armentrout0
Okładka ksiązki - Ostatnie tchnienie

Niekiedy miłość trwa aż do ostatniego tchnienia. Każda decyzja niesie ze sobą konsekwencje, a siedemnastoletnia Layla musi stawić czoła najtrudniejszym...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy