On - życiowy pechowiec. Czego się nie tknie, zamienia w katastrofę. Na szczęście, zawsze może liczyć na pocieszenie w kobiecych ramionach.
Ona - kiedyś całkiem ładna dziewczyna, dziś ukryta pod kilkoma warstwami szaroburych swetrów i strasząca wiecznie naburmuszonym wyrazem twarzy. Nie wierzy w miłość i związki. Jedynym mężczyzną w jej życiu jest pozbawiony męskości kot.
Oboje zaczynają pracę w biurze matrymonialnym, prowadzonym przez szefową z piekła rodem. I choć wydaje im się, że ich zajęcie będzie miłe, proste, a nawet nieco nudne, to szybko przekonują się, że kojarzenie par to wyjątkowo trudne zadanie. I że można przy nim nie tylko przeżyć przygody jak z filmu grozy, to jeszcze nabrać wątpliwości, czy w dzisiejszych czasach romantyzm to coś więcej niż tylko hasło w słowniku...
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2018-05-23
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 360
"Biuro M" to książka o ludziach poszukujących miłości. Barbara jest informatyczką i ma za sobą bagaż pełen doświadczeń. Żyje w miejscu, które przypomina jej o byłych partnerach, więc postanawia przeprowadzić się do Miasteczka. Zabiera ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i jedynego mężczyznę w jej życiu - kota Puszysława. Będąc w nowym miejscu trafia na ogłoszenie związane z pracą. Postanawia zgłosić się - okazuje się, że jest to praca w Biurze Matrymonialnym.
Jacek - drugi bohater książki również nie miał szczęścia w miłości, dlatego postanowił przeprowadzić się do Miasteczka. Los sprawia, że i on trafia do Biura Matrymonialnego, w którym zaczyna pracę.
Estera - koleżanka Basi z dzieciństwa. Na pozór lubiana, w rzeczywistości 'żmija'. Między innymi przed nią Basia uciekła z poprzedniego miejsca zamieszkania, ponieważ kobieta odbiła jej trzech narzeczonych.
Od tamtej pory Barbara ucieka przed mężczyznami. Nie tylko swoimi byłymi! Po tym co ją spotkało przestała wierzyć w prawdziwą miłość i przyjaźń.
Basia i Jacek nie traktują swojej pracy poważnie. Nie wierzą, że takie biuro może połączyć dwoje osób tak mocno, że się oni w sobie zakochają. Mimo wszystko pracują jak należy i dają z siebie wszystko, by zadowolić klientów i szefową, która nie jest łatwą osobą. Po czasie okazuje się, że praca w biurze może okazać się fascynująca a przede wszystkim pełna niespodzianek.
Niestety jest jeden minus - zakończenie, którego zupełnie się nie spodziewałam. Z wielką chęcią przeczytałabym kolejną część przygód Jacka, Basi i innych... Wydaje mi się, że gdyby książka została zekranizowana - mogłaby powstać fajna, luźna, babska komedia.
Książka „Biuro M” powstała przy współpracy dwóch znakomitych autorów, którzy już nie pierwszy raz tworzą razem.
Magdalena Witkiewicz, której powieść „Czereśnie zawsze muszą być dwie” zwyciężyła w 2017 r. w plebiscycie Lubimy Czytać na najlepszą książkę obyczajową.
Alek Rogoziński – autor, który w swoich książkach morduje z uśmiechem, a popularność zdobył w 2016 r. powieścią „Jak Cię zabić, kochanie ?”. Ten znakomity duet stworzył powieść komediową o miłości i oddał ją w nasze ręce w 2018 r.
Główna bohaterka Barbara, mimo że jest ładną dziewczyną, po przykrych doświadczeniach z mężczyznami nie wierzy już w miłość. Jedynym mężczyzną w jej życiu jest kot Puszysław. Ona sama unika mężczyzn i stara się ułożyć życie jak najdalej od nich, chowając się pod szerokimi swetrami i nieciekawymi ubraniami. Drugą postacią jest Jacek, życiowy pechowiec. Każda jego praca kończy się w dziwnych pechowych okolicznościach. Jedyne co mu się udaje, to podrywanie kobiet, bo umiejętnie roztacza swój urok osobisty i nie jest obojętny na ich wdzięki.
Ta przesympatyczna para zaczyna pracę w biurze matrymonialnym. Nieoczekiwanie ich zajęcie okazuje się bardzo interesujące i nie ma mowy o nudzie. Przeżywają ciekawe przygody pod okiem szefowej, od które każdy chciałby uciec jak najdalej.
Poznajemy miejsce, w którym pracują i ich wyjątkowych sąsiadów, dzięki którym wątki stają się bardziej atrakcyjne, a bohaterowie drugoplanowi bardzo lubiani.
Ciekawa fabuła pędząca do przodu z każdym rozdziałem. Dowcipne dialogi i zabawne wątki poboczne, które dopełniają doskonałą całość. Książkę czyta się szybko i z zaangażowaniem, bo chcemy wiedzieć, co będzie dalej. Cały czas uśmiech gości na naszych twarzach, a ciekawość nie pozwala się rozstać z lekturą.
Jak znaleźć miłość i nie zwariować
Trochę zwiodły mnie pozytywne opinie czytelników i nazwiska autorów, których twórczość sobie cenię. Spodziewałam się rozrywki na wysokim poziomie, a z przykrością muszę stwierdzić, że bawiłam się raczej średnio i nie czuję się szczególnie usatysfakcjonowana lekturą „Biura M”, które podobno jest kontynuacją „ Pudełka z marzeniami”. Przyznaję, że nie czytałam, ale jeżeli było napisane w podobnym stylu to niewiele straciłam.
Myślałam, że jak zacznę, to nie będę mogła się oderwać od czytania a tymczasem robiłam to na raty. Początkowo byłam nawet zainteresowana tą historią, ale im dalej w las tym było coraz gorzej i czułam się, co raz bardziej znużona. Autorzy stworzyli grono dziwnych postaci, które postanowili umieścić w jednym miejscu akcji. Pracownicy biura matrymonialnego oraz jego klienci to zwariowana mieszanka, ale są na tyle charakterystyczni, że nie sposób ich pomylić. Barbara ukryta pod obszernymi burymi ciuchami, skrzywdzona przez byłych już nie wierzy w miłość, Jacek wieczny pechowiec, który nie może zagrzać miejsca w żadnym miejscu pracy, szefowa z piekła rodem, która okazała się w końcowym efekcie, co najwyżej groteskowa. Szalony zielarz udowadniający klientom, że wujek google nie zawsze ma rację i wróżka, która czyta w kartach przyszłość nie tę, co trzeba dopełniają reszty. Sama historia może jest nietypowa i dobrze wpisuje się w klimat komedii, ale nie jest ona specjalnie skomplikowana a wiele jej elementów gdzieś już było albo są banalnie proste i łatwe do przewidzenia. Dialogi nie na najwyższym poziomie, bo trudno mi sobie wyobrazić, aby, na co dzień ludzie rozmawiali z sobą w taki sposób siląc się cały czas na sarkazm i dowcipy rodem ze szkolnych zeszytów. Nie spodziewałam się aż tak przerysowanych postaci, odstających od rzeczywistości wydarzeń oraz niesamowitych zbiegów okoliczności. W istocie autorzy osiągnęli maksymalny poziom nieprawdopodobieństwa i absurdu.
Całość okazała się totalnie nierealna i oderwana od rzeczywistości, miała śmieszyć a nudziła i nie zapewniła spektakularnych przeżyć. Po lekturze „ Biura M „ doszłam do wniosku, że pewne książki powinno czytać się tylko w wakacje, kiedy jesteśmy rozleniwieni, traktujemy wszystko na luzie i nie chce się nam zbytnio angażować mózgu.
Powieść można potraktować, jako przerywnik pomiędzy literaturą cięższego kalibru, ale w pamięci raczej na dłużej nie zagości. Zdecydowanie wolę twórczość autorów oddzielnie w teamie niestety nie przypadli mi do gustu.
Życie bywa przewrotne a los złośliwy - trudno się z tym nie zgodzić, kiedy wszystko obraca się przeciw nam, prawda? Przeszłość puka do drzwi w najmniej spodziewanym momencie a jedynym żywym stworzeniem, które nie chce dla nas jest... kot.
Tak pokrótce wygląda życie Barbary Bakuszyckiej. Zresztą wyglądało nie najlepiej już w przedszkolu, kiedy zjawiła w nim Elwira Okoń (zwana Zołzą) i wszystko zaczęło obracać się wokół niej. Mówiąc wprost - panna Okoń wciąż stawała okoniem wobec Basi... Udawała przyjaźń, ale potrafiła z wyrachowaniem ukraść jelonka... A przecież dla kilkulatka dramatem jest utracenie najulubieńszej zabawki. No tak, zaczęło się od jelonka a skończyć się miało - o czym boleśnie w przyszłości przekonała się Barbara - na facetach... Kolejnych trzech opuszczało ją, by wiązać się z Elwirą.
Basia ukryta pod kilkoma warstwami ubrań - zbyt dużych i bez konkretnego koloru czy stylu - z kotem (otrzymanym w spadku po sąsiadce) pod pachą postanawia znaleźć się z dala od dawnego życia. Zwłaszcza, że ojciec ma alergię na kocią sierść, więc tym bardziej utwierdza się w przekonaniu o słuszności wyjazdu do Miasteczka, gdzie stoi puste mieszkanie ciotki Aldony.
Jacek Grot to życiowy nieudacznik. Ma dwadzieścia osiem lat i nie potrafi żadnej pracy utrzymać na dłużej, każda kończy się katastrofą. Felicja Skalska z biura pośrednictwa pracy ma już migrenę widząc Jacka w drzwiach... A Grot wciąż wierzy, że wygląd zewnętrzny kobiety jest na tyle ważny, że zagwarantuje mu świetlaną przyszłość.
Losy dwojga niezbyt poukładanych życiowo ludzi połączy biuro matrymonialne Krystyny Leśnolubskiej "Minerwa". Zarówno Baśka jak i Jacek w dość nietypowy sposób otrzymują w nim pracę i każde na swój sposób próbują łączyć innych w pary... A to wcale nie jest takie łatwe, nawet z algorytmem, który stworzyła Bakuszycka. Miłość wydaje się taka banalna, ale chyba tylko Amorkowi nie sprawia trudności, by strzelić celnie do przeznaczonych sobie osób.
"...może potrzeba intuicji, magii i zbiegu okoliczności, a nie kilo- i megabajtów? W końcu miłości nie da się zmierzyć, zważyć, zaprogramować i przeliczyć w żadnym systemie liczbowym. Albo kochasz, albo nie." *
Jednak nawet w tak małym miasteczku przeszłość daje o sobie znać i zaczyna gnębić Barbarę. Pojawiają się - dosłownie - demony i powoli acz skutecznie zaczynają stawiać jej świat na głowie. Tylko czy to przypadek, że aż tak licznie osaczają Bakuszycką? Od początku wydawało mi się to podejrzane... Ale czyja to mogłaby być wina?
W tym samym czasie Jacek pragnie znaleźć dla siebie partnerkę, co stwarza wiele zabawnych sytuacji. A jeśli dodać do tego przepychanki między wróżką Nasihą a zielarzem Waldemarem to komedia pomyłek gotowa! :) Wyjące alerty, ziółka na uspokojenie czy afera w restauracji "Nad świętym Ekspedytem" to tylko kilka wycinków tej lektury.
Powrót do Miasteczka nie mógłby się odbyć bez choćby wzmianki o znanych nam już bohaterach - zaglądamy do pani Wiesi, Malwiny czy trzynastoletniej już Kalinki. Co u nich słychać po latach? Jaki udział będą mieli w perypetiach Baśki i Jacka? A jak pójdzie tym ostatnim w roli Amora? Czy sami znajdą miłość?
Podsumowując - "Biuro M", czyli kolejne wspólne literackie dziecko Magdy i Alka to doskonała lektura na chandrę, bo przecież śmiech to zdrowie prawda? :) Jest to historia o życiu i jego nieprzewidywalności,elementy grozy przeplatają się z romantyzmem. Autorzy pokazują jak czasami mogą wyglądać randki (boki można zrywać i lepiej się takich scenariuszy wystrzegać) oraz jak poszukiwać szczęścia. Jeśli poszukujecie lekkiej i pozytywnej powieści z humorem, masą dziwnych zbiegów okoliczności oraz wyjątkowo barwnych postaci sięgnijcie po "Biuro M".
* M. Witkiewicz, A. Rogoziński, Wyd. Filia, Poznań 2018, s. 311
recenzja pochodzi z mojego bloga:
„Biuro M” to już druga książka napisana w tandemie przez Magdalenę Witkiewicz i Alka Rogozińskiego. Poprzednia „Pudełko z marzeniami” przyniosło mi ogrom ciepłych emocji oraz mnóstwo dobrego humoru, a to z kolei równa wielkiej dawce endorfin.
Na końcu recenzji „Pudełka z marzeniami” (recenzja -> "Pudełko z marzeniami" ) wyraziłam swoje nieśmiałe życzenie, by napisali jeszcze jedną książkę w duecie, która byłby w sam raz na wakacje.
Kiedy zatem na światło dzienne wyszło, że ukaże się kolejna wspólnie napisana powieść buzia śmiała się sama. Marzenia się spełniają! A ja z radością i odwagą przekroczyłam progi „Biura M”.
On - życiowy pechowiec. Czego się nie tknie, zamienia w katastrofę. Na szczęście, zawsze może liczyć na pocieszenie w kobiecych ramionach.
Ona - kiedyś całkiem ładna dziewczyna, dziś ukryta pod kilkoma warstwami szaroburych swetrów i strasząca wiecznie naburmuszonym wyrazem twarzy. Nie wierzy w miłość i związki. Jedynym mężczyzną w jej życiu jest pozbawiony męskości kot.
Oboje zaczynają pracę w biurze matrymonialnym, prowadzonym przez szefową z piekła rodem. I choć wydaje im się, że ich zajęcie będzie miłe, proste, a nawet nieco nudne, to szybko przekonują się, że kojarzenie par to wyjątkowo trudne zadanie. I że można przy nim nie tylko przeżyć przygody jak z filmu grozy, to jeszcze nabrać wątpliwości, czy w dzisiejszych czasach romantyzm to coś więcej niż tylko hasło w słowniku...
„Biuro M” mieści się w Miasteczku. Tym razem poznajemy innych jego mieszkańców, chociaż nie brakuje postaci poznanych wcześniej, w ten sposób ponownie spotykamy – np. panią Wiesię, Malwinę i Michała prowadzących restaurację „Nad świętym Ekspedytem” oraz rezolutną i mocno wygadaną Kalinkę.
Nowi bohaterowie wiodą jednak prym w tej powieści. Są skrojeni idealnie, nie brak im zalet, ale mają również mnóstwo wad i problemów. Często najpierw działają, a dopiero potem myślą, co wpędza ich w zabawne perypetie i równie często pakuje ich w tarapaty.
Głównymi postaciami są: Basia – właścicielka zblazowanego kota Puszysława, która chowa się przed światem mężczyzn pod warstwami szerokich ciuchów i sierścią czworonoga, oraz Jacek – życiowy pechowiec, taki, co to ledwo się czegoś tknie a już ambaras wisi w powietrzu.
Przez „Biuro M” przewija się jeszcze wiele barwnych postaci, które nadają tej książce niesamowitego klimatu. Jest romantycznie, nostalgicznie i komicznie. Pan Waldemar od ziółek skradł moje serce, wróżka Nasiha – jest niesamowita :), natomiast słowne potyczki tych dwojga są doprawdy wyjątkowe i nie sposób się nie śmiać. A do kompletu jest jeszcze Krystyna – ekscentryczna właścicielka tytułowego „Biura M”.
Magdalena i Alek stworzyli po raz kolejny istną plejadę postaci, które są niesztampowe, wyjątkowe a jednocześnie są tak bardzo ludzkie i swojskie, że odnosiłam wrażenie, że jak tylko wyjdę z domu, to za rogiem mogę przez przypadek wpaść na którąś z nich, i nie byłoby w tym nic dziwnego.
„Biuro M” jest przepełnione ciepłem i bardzo dobrym humorem, jest pełne dystansu do świata i ludzi, z przymrużeniem oka traktuje fatalne zbiegi okoliczności, a i potrafi nie raz spaść na cztery łapy niczym kot.
Duet autorski – jak widać potrafi zdziałać cuda, oboje nie oszczędzają swoich bohaterów, sprawiają, że ich życie nie biegnie bynajmniej prostą drogą. A robią to w tak przeuroczy i zabawny sposób, że nie da się od książki odejść. Śmiałam się do łez, miałam niekontrolowane wybuchy głośnego śmiechu, ale i powzruszałam się wiele razy, przeżywając wewnętrzne smutki bohaterów.
Czytelne było dla mnie zacięcie kryminalne Alka – nie byłby sobą, gdyby afery grubej nie stworzył, a znajdziecie ich kilka w tej książce. Nikt wprawdzie nie został zamordowany (zapewne dzięki Madzi), ale czasem bywało o włos od tragedii.
Wpływ Magdaleny również jesteśmy w stanie wyczuć, przede wszystkim wszechobecna strzała amora, która chociaż nie bez przeszkód, koniec końców znajduje drogę do kilku serc. Możecie zatem liczyć na szczęśliwe zakończenie, aczkolwiek co poniektórzy dostali porządną nauczkę :P (czego najpewniej dopilnował Alek).
„Biuro M” to powieść po brzegi naładowana dobrą energią i przezabawnymi sytuacjami, pełna dobrych myśli i otulająca magiczną nutą cudownego nastroju.
Ta lekka lektura fantastycznie uprzyjemni Wam zbliżający się wakacyjny czas.
Jest idealna na letnie wieczory w ogrodzie, na plażę i nawet na długa jazdę pociągiem (zwłaszcza tam przyda się Wam tak olbrzymia dawka hormonów szczęścia).
Stałych bywalców Miasteczka, na powrót do tej małej miejscowości nie muszę specjalnie namawiać, wiem że nie odmówią sobie tej przyjemności! :)
Jeśli jednak nigdy tam nie byliście – to wybierzcie się koniecznie!
Poznacie mnóstwo przesympatycznych osób!
No i odwiedźcie „Biuro M” - może i Was w tym roku dopadnie strzała kupidyna! :)
Alek Rogoziński to gwarancja miło spedzonego czasu z uśmiechem na twarzy .
Ile można mieć w zyciu pecha jeżeli twoja nemezis objawia się już w przedszkolu . Basia ucieka do innego miasteczka adoptuje kota i podejmuje nową pracę w biurze matrymonialnym Minerwa.
Właścielka z piekła rodem , ziółka , wróżka plus nowy kolega w pracy .
Perypetię klientów , pracowników i niepowtarzalny humor .
Swietna lektura na szare i smutne dni .
Bardzo przyjemna i zabawna lektura, przy której można się zrelaksować. Opowiada o biurze matrymonialnym „Minewra”: jego funkcjonowaniu, klientach, pracownikach oraz ciętej na wszystko i wszystkich szefowej.
Książkę czyta się szybko i z uśmiechem na twarzy. Zdecydowanie polecam.
Książka przeczytana w ramach wyzwania "Olimpiada czytelnicza 2020" org.przez Pośredniczkę książek.
Barbara jest młodą dziewczyną, która ma pecha do facetów, spotkała w swoim życiu trzech Michałów, każdego odbiła jej "koleżanka" Elwira. Kiedy dostaje w spadku od zmarłej sąsiadki kota, Puszysława, staje się on jej nową miłością, wyprowadza się z nim z domu i zaczyna nowe dorosłe życie. Znajduje pracę z biurze matrymonialnym "Minerwa", w którym zatrudnia się również Jacek, któremu szczęście też niekoniecznie sprzyja w życiu, nie udaje mu się utrzymać niczego na stałe, czy to pracy czy miłości. Towarzyszy im szefowa z piekła rodem. Za ścianą mają również wróżkę oraz zielarza, którzy od lat prowadzą ze sobą wojnę. Z pozoru prosta i nudna praca w łączenie par przeradza się w niespotykane i momentami niekontrolowane i oryginale przypadki.
Opisane historie są ciekawe a dialogi inteligentne i pełne humoru, dlatego duet Magdaleny Witkiewicz i Alka Rogozińskiego jest doskonałą, niewymagającą lekturą na poprawę humoru.
Książka lekka, do pośmiania się. Wciąga od pierwszej kartki tak, że mocna odłożyć ją po ostatniej stronie. Tego dzisiaj było mi trzeba, przeczytana w pół dnia, warto spędzić z tą książką kilka dobrych godzin:)
https://czytamdlaprzyjemnosci.blogspot.com/2018/11/87-biuro-m.html
(...)Autorzy stworzyli tak absurdalną historię, że nie pozostawało mi nic innego jak tylko śmiać się z przygód Barbary i Jacka. Osób, które swoim postępowaniem potrafiły znaleźć się w opałach, chociaż ich cel działania był zgoła inny. Oczywiście w Miasteczku ponownie spotkamy się z panią Wiesią znaną nam z Pudełka z marzeniami oraz "Pracowni Dobrych Myśli". Razem z bohaterami odwiedzimy słynną restaurację "Nad świętym Ekspendytem", gdzie w piwnicy owy święty się gości i pomaga w sytuacjach beznadziejnych. Pod płaszczykiem lekkiej historii o ludziach, którzy poszukują swojej drugiej połówki w biurze matrymonialnym, spotkamy osoby, które z różnych powodów korzystają z usług tej instytucji. Nie zawsze jest to miłość, czasami ochota na dobrą i nie zobowiązującą znajomość, ale też jest to pole do popisu dla oszustów matrymonialnych takich jak Dariusz Jesiotr. Co to jest za typ spod ciemnej gwiazdy? Sprawdźcie sami. Moje serce skradł kot Puszysław. Może dlatego, że bardzo lubię zwierzęta i sama posiadam kota, który lubi dyktować swoje warunki, tak jak wspomniany Puszysław? Z pewnością bohater koci wnosi tu trochę świeżości.
Na uwagę zasługują wróżka Nashia i zielarz Waldemar. Osoby, które potrafią uważnie obserwować i trafnie wyciągać wnioski. Ich rozmowy ze względu na cięte riposty, to dobra zabawa dla czytelnika, a tym samym wprowadzają sporo zamieszania w biurze matrymonialnym "Minerwa" (...)
Przeczytane:2020-10-31, Ocena: 6, Przeczytałam,
"Biuro M" - Magdaleny Witkiewicz i Alka Rogozińskiego. Po raz pierwszy sięgnęłam po ten duet. Mam już za sobą książki Pani Witkiewicz a Pan Rogozińskiego dopiero przede mną. Powiem tak : byłam absolutnie zachwycona! :-) czyta się rewelacyjnie, szybko i przyjemnie. Czytelnik wcale się nie nudzi. Przeciwnie! ;-) uśmiałam się naprawdę wiele razy. Okazuje się że kot Pani Magdy - Puszysław można powiedzieć ma swój debiut w tej książce! ;-) i jest jednym z głównych bohaterów! ;-) poznanejemy tutaj Barbarę Bakuszycką, Jacka Grota, Nashihę, Pana Waldemara oraz Krystynę Leśnolubską. Ta ostatnia ma niemałe znaczenie, bo to właśnie w jej biurze matrymonialnym "Minerwa" dzieje się akcja tej powieści ;-) choć wydaje się, że takie miejsce z pozoru są spokojne, to tutaj absolutnie jest zupełnie przeciwnie! ;-) wiele przygód i sytuacji, które absolutnie zmieniają podejście do takiego miejsca. Nieszczęśliwe miłości, zdradzajacy faceci o imieniu Michał, odbijająca każdą miłość Zołza Elwirka a na końcu jednak zwroty akcji, miłości i żyli długo i szczęśliwie ;-) to wszystko poznacie w tej historii! ;-) duet spisał się świetnie, sądzę że jeszcze nie raz sięgnę po ich wspomną twórczość bo czytać dobre książki a przede wszystkim polskich autorów, to wielka chluba i czysta przyjemność!! ;-) polecam Wam gorąco i przyznaję 10/10 punktów! ;-)