Zbrodnie z tekstami piosenek w tle
Robin Ellacott, dwudziestosześcioletnia pracownica - a może raczej współpracownica - prywatnego detektywa, Cormorana Strike'a dostaje przesyłkę. Nie, żeby się czegoś spodziewała tego dnia, ale pracując w agencji detektywistycznej przesyłki traktuje się jako coś normalnego. W końcu szef nie o wszystkim jej mówi, a ludzie mają potrzebę przysyłać różne drobiazgi: prośby, groźby, znaleziska, dokumenty, dowody. Robin, zupełnie bezmyślnie, odruchowo odbiera pakunek, kwituje. Dopiero kiedy rozpakowuje paczuszkę, pryska jej spokój ducha. Każdy chyba nerwowo by zareagował na uciętą kobiecą nogę, zapakowaną i dostarczoną na swój adres. I o to prawdopodobnie chodziło nadawcy. Dość powiedzieć - dosyć tajemniczemu nadawcy. To on bowiem staje się głównym bohaterem Żniw zła. Ów ogarnięty obsesyjną żądzą zemsty psychopata. A może psychopatka? To ów ktoś zmusi Strike’a i Ellacott do podążania śladami ich przeszłości ze świadomością, że ktoś w pobliżu czyha na ich życie.
Czego jak czego, ale psychopatów w tej książce nie brakuje. Psychopatów, dewiantów, ludzi ulegających dziwnym pragnieniom, inteligentnych zwyrodnialców, całej gamy przestępców. W cieniu coraz mniej ważnych bieżących spraw agencji Robin i Cormoran próbują wygrać wyścig z niepokojącym złem. Również w cieniu swoich problemów osobistych, które chwilami zaczynają w powieści dominować jak złe wieści w rozmaitych telewizyjnych programach informacyjnych. To jest wadą (bądź zaletą) Żniw zła - zależy, jak na to spojrzeć i co lubimy. Pójście ścieżką opery mydlanej, pełnej poruszeń serca, niepewności, delikatnego napięcia erotycznego. Pełnej słów powtarzanych jak swoista europejska mantra. Czy on mnie kocha? Czy ona mnie kocha? Kogo ja kocham? Czy naprawdę kocham? Dlaczego wydaje mi się, że kocham? Tu nie ma prostych odpowiedzi, jednoznacznych wyjaśnień. Są traumy z przeszłości, rany, wygodne nawyki, jest lęk przed samotnością bądź bliskością. Sama intryga kryminalna chwilami kryje się w rozłożystym cieniu rozbudowanych rozmyślań o wzajemnych relacjach, pragnieniach i marzeniach.
Mogłoby się początkowo wydawać, że Galbraith obficie korzysta z doświadczeń klasycznych kryminałów. Wszak i w przypadku Żniw zła na pierwszy rzut oka najważniejsza jest dedukcja, zbieranie i przefiltrowywanie informacji, składanie całości z wszelkich dostępnych strzępków. Pod tym względem ten kryminał rzeczywiście nawiązuje do klasyki. Główny bohater już nie. Cormoran nie jest ani tak błyskotliwy jak Sherlock Holmes, ani tak wyrafinowany jak inspektor Morse, ani tak elegancki jak Poirot. Na szczęście nie jest też wścibski jak stara panna Marple. Strike klnie jak... rasowy wykształcony polityk, kobiety lubi (chociażby w łóżku) ale traktuje je z dystansem. Lubi myśleć, nie strzępi niepotrzebnie języka, z wielką namiętnością pochłania hektolitry piwa przy każdej okazji - nawet, kiedy siada za kierownicą.
Choć jest to trzeci tom cyklu, to mamy okazję poznać nie tylko bieżące życie bohaterów, ale i sięgnąć do ich bogatej przeszłości. Oczywiście odpowiednio trudnej i złożonej. Tym, którym jakieś sprawy mogłyby umknąć, Galbraith (czyli J.K. Rowling) serwuje powtórzenia kluczowych faktów i myśli. Nie ma obaw, żebyśmy czegoś nie dostrzegli, nie zauważyli.
Powieść cechuje bogactwo opisów, serwowanie mnóstwa nie zawsze istotnych, a czasami wręcz rozpraszających uwagę detali, średnio dynamiczna akcja. Lepiej możemy prywatnie przyjrzeć się Robin. Poznać jej stan psychiczny, emocje, które towarzyszą kolejnym wydarzeniom. Prywatność Strike’a jest bardziej chroniona, choć i jego oglądamy w różnych, także intymnych scenach.
Żniwa zła czyta się nie nieźle, o ile ktoś lubi teksty rozbudowane, pełne niespiesznej akcji i wątków odbiegających od meritum - czyli sprawy stricte kryminalnej. Niektórych może fascynować kolejna próba wglądu w psychikę psychopaty i przyglądanie się różnym - dość specyficznym - problemom psychicznym, takim jak choćby obsesyjna chęć pozbycia się jakiejś części własnego ciała. Innych mogą wciągnąć sercowe perypetie głównych postaci. Powieść z pewnością może przykuć uwagę czytelnika - jest połączeniem kilku gatunków: romansu, kryminału, powieści obyczajowej, sensacyjnej.
Od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że coraz trudniej o klasyczny kryminał. Taki, w którym rozwiązywana jest zagadka nie związana z jakimś wyrafinowanym psychopatą, w którym autor koncentruje się na głównym wątku, a nie na opisie perypetii sercowych, łóżkowych, umysłowych, społecznych postaci. W których nie chodzi o budowanie specyficznych modeli społecznych, w których każdy ma coś na sumieniu, a ulice zaludniają osoby niezbyt zrównoważone psychicznie. Literatura jakby nie chce dziś inteligentnie „bawić”. Woli zgłębiać, odkrywać, demaskować, wyciągać wnioski, oceniać, czasem zapominając, że rzeczywistość literacka nigdy pod względem autentyzmu nie dorówna tej widocznej za oknem.
The Tales of Beedle the bard contains five richly diverse fairy tales, each with its own magical character, that will variously bring delight, laughter...
Nowe wydanie leksykonu towarzyszącego serii o Harrym Potterze z przedmową J.K. Rowling (występującej jako Newt Skamander), zawierające sześć nieznanych...