Znana z Białych zębów brytyjska pisarka jamajskiego pochodzenia Zadie Smith powróciła z nową, potężną powieścią Swing Time. Potężną dzięki mnogości wątków i poruszanych problemów, a - co ważniejsze i godne uznania - każdy z nich został zarysowany precyzyjnie i niemal wyczerpująco. Nie ma więc tu „skakania" po tematach, co jest częstym grzechem polskich pisarzy, mających wrażenie, że ich książka będzie ważna tylko dlatego, że dotyka (dosłownie - zaledwie dotyka) wielu ważnych tematów.
Swing Time opisuje życie młodej dziewczyny, niegdyś marzącej o karierze tancerki, później pracującej jako asystentka znanej wokalistki. Bezimiennej bohaterki-narratorki, uwikłanej w złożone relacje z kobietami. Przede wszystkim z kobietami, bo jeśli są w jej życiu jacyś mężczyźni, łączą ją z nimi kruche i krótkotrwałe więzi. Choć lepiej dogadywała się z ojcem, to ostatecznie po rozwodzie rodziców zamieszkała z matką. Nie miała też okazji stworzyć poważniejszego związku z mężczyzną, bo najpierw była za młoda i liczyło się dla niej raczej doświadczenie seksualne niż emocjonalne, a później pracowała dla Aimee i potencjalni partnerzy prawdopodobnie okazywali się klientami piosenkarki. Zresztą to Aimee umawiała swoją asystentkę z mężczyznami, podobnie jak decydowała o terminach jej spotkań z matką. Dwudziestokilkulatkę z piosenkarką łączyły nie tylko relacje zawodowe, ale momentami specyficzna forma przyjaźni – wzajemnie troszczyły się o swoje samopoczucie. Narratorka czyniła to trochę z poczucia zobowiązania, Aimee z kolei zależało na zatrudnianiu szczęśliwych pracowników, którzy wiedzą, czego chcą od życia.
Spośród wszystkich kobiecych postaci najważniejszą osobą dla głównej bohaterki była jej przyjaciółka, Tracey. Można śmiało powiedzieć, że Swing Time to przede wszystkim opowieść o ich przyjaźni. Tracey jest stale obecna - jeśli nie fizycznie, to duchowo - w życiu narratorki. Odgrywa ona także kluczową rolę pod koniec książki. Jakby narratorka nie mogła pogodzić się z jej naturalnym, w pewnym wieku, rozluźnieniem, by nie rzec - zerwaniem. Obie dziewczyny wychowywały się na tym samym osiedlu, choć chodziły do różnych szkół, łączyła je również pasja do tańca. Oczywiście to Tracey była tą lepszą i bardziej utalentowaną tancerką. Nie zdziwi zatem, że to ona poszła do profesjonalnej szkoły tańca i próbowała realizować się w tym kierunku, gdy jej przyjaciółka przyjęła posadę asystentki gwiazdy muzyki popularnej i zaczęła żyć w blasku reflektorów. Prawdziwego powodu (prócz rywalizacji) i konkretnego czasu, kiedy przyjaciółki straciły ze sobą kontakt, nie znamy. Z narracji bohaterki wiemy, że były jeszcze nastolatkami, a sama narratorka zaczęła mieć coraz gorszy kontakt z rodzicami i im bardziej potrzebowała wsparcia przyjaciółki, tym bardziej ta od niej się oddalała, znajdując inne towarzystwo. Później los sprawił, że jeszcze kilka razy się spotkały, odgrywając dla siebie nawzajem ważniejsze role, ale trudno byłoby to nazwać przyjaźnią. A jednak każda wzmianka o Tracey powodowała u narratorki szybsze bicie serca i w każdym ważniejszym momencie jej życia wspomnienie dawnej przyjaciółki wracało. Choć można odnieść wrażenie, że te uczucia były jednostronne, pozostawały one silniejsze niż te żywione do któregokolwiek z jej chłopaków. Czy to dlatego, że bohaterka nigdy później nie poznała innej przyjaciółki?
Drugą ważną kobietą w życiu narratorki była jej matka. To jedna z najbardziej interesujących postaci w powieści, to kobieta pełna sprzeczności. Po pierwsze: zostaje ukazana jako zaczytana intelektualistka, stale dokształcająca się na studiach. Za swego męża wyszła chyba tylko dlatego, że również wydawał się być intelektualistą, szybko jednak przekonała się, że ojciec narratorki nie dorasta jej do pięt. Po drugie: to wyzwolona kobieta, świadoma swoich praw. Odżegnuje się od roli kury domowej, którą - chcąc, nie chcąc, musi przejąć mąż, obowiązek macierzyński zamyka na jednym dziecku, a później, ku przerażeniu małżonka, postanawia żyć z nim jak siostra z bratem. Bardziej niejednoznaczna staje się w późniejszych wspomnieniach bohaterki. Z jednej strony relacje matki z córką są słabo wykształcone i w kwestiach spornych skazane na niepowodzenie (tu bohaterka ucieka do ojca), z drugiej zaś - matka traktuje córkę jak rywalkę, co uwidacznia się w okresie studiów bohaterki. Z jednej strony jest oczytaną racjonalistką, z drugiej zaś pakuje się w związki z idealistami, sama przyjmując postawę osoby ratującej świat. Względem córki ma sprzeczne oczekiwania. Uznaje jej taneczną pasję za niepraktyczną i ryzykowną, bo życie artystek to przelotne związki z mężczyznami, owocujące stanem (nie)błogosławionym, by później krytykować jej dobrze płatną posadę asystentki za to, że przy takim trybie pracy nie ma szansy kogoś poznać i urodzić dzieci. Matka narratorki to postać wielowymiarowa, dzięki czemu mocno zyskuje na autentyczności.
Niedoskonałość relacji matki z córką ma tutaj jeszcze jeden wymiar: tożsamościowy. Z nie do końca sprecyzowanych przyczyn pochodzenie matki jest tematem tabu. Narratorka chyba tylko raz wspomina o swoim pochodzeniu, ale wyraźnie sygnalizuje, że to miejsce nie jest postawą jej tożsamości, a nawet wiąże się z pewnym wstydem. I choć z bohaterką oraz Aimee będziemy podróżować po Afryce i poznawać ludzi z różnych plemion, nigdy nie wyczujemy u narratorki więzi tożsamościowej z tubylcami. Mimo pragnienia integracji z nimi, zawsze będzie w tej relacji kimś „z zewnątrz".
Tytułowe Swing Time to nie tylko tytuł filmu, który często oglądała bohaterka. Wspomnieniowy charakter powieści wskazuje, że określenie to odnosi się do okresu czy doświadczenia, z którym wiąże się pewna nostalgia - wspomnienia, w którym chętnie bohaterka się pogrąża, próbując uchwycić i opisać esencję bezpowrotnie minionej epoki. Nie tylko tej, która stała się jej udziałem (lata osiemdziesiąte), ale też tej dawniejszej, przywoływanej za sprawą muzycznej kultury czarnej społeczności: jazzu i swingowego tańca. Dwudziestokilkuletnia dziewczyna wraca do przeszłości nie po to, by się z nią rozliczyć czy znaleźć w niej wyjaśnienie sytuacji, w jakiej znalazła się dzisiaj. Te powroty - choć służą czytelnikowi, który w ten sposób lepiej poznaje bohaterkę i jej najbliższych - są dla niej czysto nostalgicznym aktem, wyrazem tęsknoty za nie pozbawionymi trosk czasami dzieciństwa.
Swing Time jest nie tylko powieścią o bogatej treści, ale też sprawnie skonstruowaną (choć pod koniec nieco się dłuży – wszak niewiele jest grubych książek, które zasługują na to, by być aż tak grube) i świetnie napisaną. Mimo nasycenia dramatycznymi sytuacjami, jest to powieść, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością, przez kilka wieczorów zagłębiając się w wibrujące w takt swingu koleje losu bezimiennej czarnoskórej dziewczyny.
Książka opowiada o najdziwniejszym tygodniu z życia dwudziestosiedmioletniego Aleksa-Li Tandema, z zamiłowania i zawodu łowcy autografów. Gdy budzi się...
Intymne zapiski czasu lockdownu. Pierwsze miesiące nowej dekady przyniosły zupełnie nową rzeczywistość. Zadie Smith w Przebłyskach, niezwykle intymnych...