Pokolenie X
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść – pisał Ryszard Kapuściński. Nawet jeśli robimy wszystko, by wyrwać się z ograniczających nas schematów, granic, konwenansów, by przełamać stereotypy, by podjąć wysiłek, aby uchronić się przed zbliżającym się przeznaczeniem, to i tak z góry jesteśmy skazani na porażkę. Chichot losu dobiegnie nas z oddali, kiedy już nie będziemy mogli zainterweniować, zawrócić z drogi pełnej wyzwań, paradoksów czy bolesnych lekcji.
O tym, jak przewrotny może być los, jak bardzo lubi kpić z nas, splatając losy z osobami, które determinować będą naszą przyszłość, które nie tylko wywołają na naszej twarzy uśmiech, ale i łzy, pisze Katarzyna Zyskowska-Ignaciak. Jej powieść Nie lubię kotów, opublikowana nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia, to nie tylko przykład splątanych ludzkich ścieżek, ale również dowód na dobrą kondycję polskiej literatury oraz na to, że można napisać dobrą powieść obyczajową, nie ocierając się o banał i nie ulegając modzie na lekturę lekką, łatwą i… przyziemną. Na kartach opowieści portretujących grupę przyjaciół odnajdziemy wizerunki współczesnych trzydziestokilkulatków, poddanych presji otoczenia, owładniętych konsumpcjonizmem, mających pozornie wszystko, a jednak boleśnie sztucznych i samotnych.
Autorka przedstawia czytelnikom Malinę, matkę i żonę, prawniczkę, która na własne życzenie zrezygnowała ze znienawidzonej pracy w kancelarii i oddała się tworzeniu ogniska domowego, wyglądającego niczym domy z magazynów wnętrzarskich, równie zimnego i sztucznego. Rzeczywistość okazała się brutalna, a przede wszystkim nudna, zaś zarówno małżeństwo, jak i dorosłe życie wielce ją rozczarowało. Monotonię codzienności zabija, prowadząc blog lifestyle`owy, odmierzając kolejne godziny do spotkania z pracującym w Hamburgu mężem kieliszkami alkoholu i papierosami wypalanymi w sekrecie. A przecież dla otoczenia tworzą z Wojtkiem cudowne małżeństwo. On zarabia duże pieniądze i robi wielką karierę, ona może poświecić się w pełni wychowywaniu dziecka. I tylko przedłużające się milczenie, tylko obcość wkradająca się pomiędzy nich stanowią świadectwo prawdziwych relacji i gasnącego uczucia.
Przyjaciółką Maliny jest Karolina, redaktorka w jednym z największych wydawnictw na polskim rynku. Od roku żyje w ogromnym napięciu, wywołanym śmiertelną chorobą ojca, a spotęgowanym jeszcze przekroczeniem granic w znajomości z Konradem, złotym dzieckiem, znudzonym światem przyszłym dziedzicem, funkcjonującym wyłącznie dzięki poprawiającemu nastrój białemu proszkowi. Nikt tak naprawdę nie zna tego mężczyzny, który pieczołowicie pielęgnuje swój wizerunek cynicznego bawidamka, nikogo nie dopuścił on do siebie na tyle blisko, by zdjąć maskę, by pozwolić sobie na naturalność.
Spotykamy również Daniela, brata Karoliny, typowego yupiee, który dla kariery, wielkich pieniędzy i pozorów zrobi wszystko. Jednak za fasadą twardego prawnika, udziałowca w kancelarii, stoi biedny, mały chłopczyk pozostający w cieniu wielkiego ojca. Na stronach powieści pojawia się także Dagmara, była dziewczyna Daniela, wyrzucona z pracy za brak lojalności, z kompleksami „słoika”, rozpaczliwie próbująca znaleźć w stolicy swoje miejsce. Okazją do jej poznania staje się premiera debiutanckiej powieści, lekkiego i banalnego kąska, który karmić ma masy stęsknionych miłości i seksu kobiet. Ta publikacja stanowi kompromis pomiędzy marzeniami Dagmy i jej spektakularnym dziełem, na które rynek nie jest gotowy, a oczekiwaniami wydawnictwa oraz czytelniczek, traktowanych tu wyłącznie jako target.
Sześć osób, sześć historii, które przenikają się wzajemnie, tworząc obraz niezwykle smutny, a niekiedy wręcz tragiczny. Rozczarowanie życiem, nuda, wszechobecne dążenie do tego, żeby mieć a nie być – to wszystko trwale zagościło w codzienności bohaterów napawając nas smutkiem tym większym, że autorka pokazuje powolną degradację swoich postaci, upadek wartości, którymi się niegdyś kierowali. Z każdym rokiem są coraz bliżej spełnienia oczekiwań otoczenia, a zatracając granicę pomiędzy swoimi pragnieniami a tym, co mieć wypada, stają się płytcy, egocentryczni, znudzeni i rozczarowani życiem. A przy tym - coraz bardziej samotni…
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak z niezwykłą spostrzegawczością stworzyła obraz społeczeństwa XXI wieku, owładniętego pragnieniem posiadania, zdobywania i udowadniania swojej wielkości. Doskonale przy tym ukazała rozpad wzajemnych więzów, a także osobowości każdego z bohaterów, nie oceniając ich, ale za to pozostawiając czytelnikowi pole do własnych przemyśleń.
Świetna kompozycja tekstu oraz pełna kontrola autorki nad wydarzeniami i postaciami zaowocowała niezwykłą powieścią, w której każdy z bohaterów ma swój udział, każdy z nich dostał swoją szansę na przedstawienie własnej historii, swojego punktu widzenia. Otwarte zakończenie pozwala nam snuć własną historię, a może nawet oczekiwać kontynuacji. Zresztą pewnie po lekturze wielu czytelników oczekiwać będzie kolejnej książki autorki, równie doskonałej, równie precyzyjnej i prawdziwej w swej wymowie, równie pięknej, emocjonalnej i… równie smutnej w swej wymowie.
Łucja, pozornie już pogodzona z brakiem miłości w swoim małżeństwie, żyje w odrętwieniu u boku Marka, znanego lekarza. Jej dzieci są dorosłe, czas studiów...
Wszyscy marzą o przeprowadzce na prowincję. Tak, ja też utwierdzałam się w tym przekonaniu. Czytałam o kobietach budujących drewniane domki w urokliwych...