Urok dawnych czasów, szelest spódnic, smak domowych potraw, zapomniane tradycje, obyczaje, przysmaki. Wszystko to jest tłem powieści Agnieszki Panasiuk Na Podlasiu. Antonia. Jeśli jednak ktoś obawia się, że dostanie romantyczną opowieść w cepeliowskiej oprawie – nic bardziej błędnego. Antonia to podróż do świata, o którym wielu z nas marzy.
Jest rok 1869. Antonia Gillard, świetnie wykształcona panna, traci posadę w warszawskiej pensji dla dziewcząt. Przewina Antonii jest wedle władz rosyjskich olbrzymia. Nauczycielka, zamiast nauczać francuskiego, odważyła się wplatać w program nauczania patriotyczne akcenty. Noc apuchtinowska, czyli wprowadzona przez Aleksandra Apuchtina reforma szkolnictwa polskiego w Królestwie Polskim, miała zaowocować obniżeniem poziomu oświaty w całym kraju. Wystraszeni, rusyfikowani uczniowie, wedle Apuchtina, powinni donosić jeden na drugiego, a polskie kobiety nucić po rosyjsku swoim dzieciom kołysanki do snu.
Buntownicza Antonia zapłaciła za swoją postawę utratą pracy i przymusową emigracją ze stolicy na Podlasie, gdzie znalazła miejsce jako nauczycielka dzieci w rosyjskiej rodzinie. Harda dziewczyna ze ściśniętym sercem ruszyła w świat, który okazał się bardzo odmienny od tego, co sobą symbolizował.
Agnieszka Panasiuk osadziła akcję Antonii w maleńkim Franopolu i Białej w kilka lat po upadku powstania styczniowego. W tle wydarzeń wyraźnie pobrzmiewają wspomnienia nieodległych walk, płoną znicze na powstańczych mogiłach, słychać opowieści o utraconych za udział w powstaniu majątkach. Represjonowana ludność ze smutkiem patrzy na utratę autonomii Królestwa Polskiego, na wzmagające się represje, na coraz śmielej poczynających sobie Rosjan, wspomaganych przez wszechobecne wojska carskie. Naprzeciw nim stają pojedynczy buntownicy, nauczyciele, gotowi z narażeniem życia uczyć dzieci z polskiego elementarza, sprzedawcy książek, a także działający w ukryciu tajni agenci, walczący z wszechogarniającym wrogim systemem.
Przeciwko nowym prawom stają wobec Rosjan nawet dawni służący, którzy pielęgnują dotychczasowe tradycje, dbają o polskie święta, lokalne obyczaje, nucą polskie pieśni. Wydaje się, że przywołane przez Agnieszkę Panasiuk Podlasie wyjątkowo pasuje do tego literackiego świata jako miejsce, w którym polskość ma szczególne znaczenie. Zawieszona pomiędzy prawosławiem a katolicyzmem kraina jest jednocześnie przedsionkiem polskości, matecznikiem marzeń o wolności i schronieniem dla tych, dla których powstanie nigdy nie zostało zakończone.
Wyraźnie w powieści pobrzmiewają echa twórczości Elizy Orzeszkowej. Panasiuk doskonale maluje tu podziały społeczne, wydziela grupy, które stają się nośnikami tradycji, kultury i wiedzy. Okrasza wszystko dawnymi opowieściami z czasów świetności Rzeczpospolitej i przepisami na doskonałe podlaskie potrawy. Dzięki temu zabiegowi świat powieściowy zamyka się w cyklu powtarzalnych pór roku, łączących się z nimi obyczajami i świętami. Ten Bergsonowski aspekt przedstawiania powtarzalności i nowości łączy się tu z emancypacją, szukaniem nowego, nauką i wezwaniem do poznawania samego siebie. Antonia wydaje się idealnym odzwierciedleniem tej koncepcji.
Poza pewnym filozoficznym wymiarem Na Podlasiu. Antonia to także doskonała powieść o miłości, w której nie brak niespodzianek. Wątek miłosny, bardzo zresztą istotny, oparto na poszukiwaniu bratniej duszy i walki z przeciwnościami losu. Nic nie jest tu oczywiste, a droga do szczęścia prowadzi krętymi ścieżkami, po których niełatwo się poruszać.
Agnieszka Panasiuk stworzyła nietypową powieść. Połączyła w niej nostalgię prozy pozytywistycznej ze współczesną koncepcją dojrzewania bohatera, a wszystko okrasiła happy endem. To przede wszystkim urocza historia o młodej buntowniczce, która walcząc z wrogiem, znajduje szczęście w zupełnie niespodziewanym miejscu.
Anna kocha swój zawód, jednak współpraca z przełożoną układa się fatalnie. Bibliotekarka jest zmęczona i czuje się bezsilna. Dodatkowo wiszą nad nią groźba...
"Kiedy w Polsce zgasła nadzieja po powstaniu listopadowym, w dalekim Ems umiera hrabina Stefania z Radziwiłłów, osierocając czteroletnią córkę Marię. Powierniczką...