Aleksandra Rumin w Głosuj na Polaka! skupia jak w soczewce wszelkie patologie trawiące klasę polityczną, by z bezpretensjonalnym humorem obnażyć jej indolencję, arogancję i ignorancję.
Wybierając na miejsce akcji swojej powieści prowincjonalny (fikcyjny) Grzeszyn, postąpiła Rumin wedle najlepszych reguł satyry: uwypuklić, co duże, pomniejszyć, co małe, unaocznić więc tym samym – prawem karykatury – gdzie tak naprawdę tkwi problem, który na co dzień być może umyka niezauważony, albo ginie w natłoku zwykłych spraw.
Grzechy polityków bowiem, widziane na ogólnopolskiej scenie, często nikną w chaosie zalewających nas codziennie informacji. Przymykamy więc na nie oko, machamy ręką, sądząc, że w ostatecznym rozrachunku nijak nas nie dotyczą, nie mają wpływu na nasze życie. A jednak te same przewiny, wtłoczone w mikroskalę gminy stają się w jednej chwili widoczne jak na dłoni. Nagle dotykają nas bardzo konkretnie: w braku chodnika czy żłobka, w nepotyzmie czy kumoterstwie, uprzywilejowaniu jednych lokalnych firm, mocniej powiązanych z wójtem kosztem innych, mniej ustosunkowanych. I wtedy nagle wydają się nam owe polityczne grzechy prawdziwie odrażające i przerażające.
Oczywiście Głosuj na Polaka! to opowieść prezentująca rzeczywistość w krzywym zwierciadle polityczno-obyczajowej komedii z wątkiem kryminalnym. A jednak w niczym nie umniejsza to znaczenia opisywanych tu zjawisk. Bo przecież w gruncie rzeczy przerysowane ludzkie charaktery czy fabularne rozwiązania są przecież tylko maską, za którą skryta jest opowieść o wcale nieprzerysowanych, negatywnych motywacjach głównych postaci, wśród których na pierwszy plan wysuwa się horrendalna wręcz chciwość i żądza władzy dla władzy, a nie dla społecznego pożytku.
Punktem wyjścia Głosuj na Polaka! jest uprowadzenie przez nieznanych sprawców wójta gminy Grzeszyn, Henryka Mamrota. Próba zebrania pieniędzy na okup spełza na niczym. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro trudno nazwać wójta przykładnym gospodarzem, wzorem cnót, kimś, za kogo chciałoby się ręczyć, powierzyć mu pieniądze, a tym bardziej zapłacić za niego z własnej kieszeni. Wprost przeciwnie: Mamrot jest nieodrodnym synem tej ziemi – Grzeszyna, zamieszkiwanego w znacznym stopniu przez różnego rodzaju wyrzutków, uciekinierów, krętaczy. Sam przy tym, już od pierwszych scen, okazuje się archetypicznym wręcz przykładem polityka zachłyśniętego władzą, skrajnie przy tym nieuczciwego – tak w pracy jak i w życiu. Niebotyczna kwota, jakiej żądają porywacze, nie zostaje więc wpłacona, co skutkuje tym, że wójt znika. A skoro ginie po nim wszelki ślad, z czasem zostaje uznany za zmarłego. Tym samym wygasa jego mandat.
To dla Aleksandry Rumin doskonały punkt wyjścia dla opowieści, skupionej na kulisach wyborczej kampanii – do walki na intratny urząd wójta startuje bowiem aż trzech kandydatów: miejscowy arystokrata, skoligacony z brytyjską rodziną królewską, były warszawski policjant, zatrudniony w lokalnej restauracji jako kucharz, choć do gotowania ma dwie lewe ręce, oraz nieznany nikomu młody i charyzmatyczny polityk, namaszczony przez samego prezesa partii rządzącej.
Rumin nie pozostawia jednak złudzeń: żaden z nich nie ma czystych intencji, żadnemu nie przyświeca idea rządzenia gminą, dla dobra jej mieszkańców. Natomiast, dla każdego z kandydatów zdobycie stołka jest środkiem do osiągnięcia innego, z ich punktu widzenia znacznie ważniejszego celu. Każdy z nich ma do załatwienia partykularne interesy, sprowadzające się czy to do chęci odkupienia od gminy konkretnej działki, której poprzedni wójt nie chciał sprzedać, czy do świętego spokoju potrzebnego do prania brudnych pieniędzy, czy w końcu do utarcia nosa politycznym przeciwnikom.
Takie motywacje i tacy kandydaci muszą prowadzić i prowadzą walkę szczególnie bezpardonową, nieuczciwą, pozbawioną zasad. Walkę, w której wszystkie chwyty są dozwolone. I nie chodzi tylko o kuszenie wyborczą kiełbasą. Arsenał środków i pomysłów, jakimi wykażą się sztaby kandydatów, okaże się w zasadzie niewyczerpany i – co chyba znacznie gorsze – nawet najbardziej absurdalna idea, jaka się w tych sztabach zrodzi, ma tu szansę zostać wprowadzona w życie. Zrobić trzeba wszak wszystko (a nawet więcej), by w drukowanych regularnie w lokalnym dzienniku sondażach wybić się na pierwsze miejsce.
Bez wątpienia Głosuj na Polaka! śmieszy – i to jak! Aleksandra Rumin jest bowiem bez wątpienia pisarką o fenomenalnym, bezpretensjonalnym poczuciu humoru. Ale śmiech, który nam serwuje, okazuje się też często śmiechem przez łzy. Autorka jest też bowiem wnikliwą obserwatorką i portrecistką politycznej sceny, a bardziej może politycznych kulis. Chcąc nie chcąc rozpoznamy więc tu znane nam z wielkiej polityki wzorce zachowań czy typy osobowości, które wrzucone w tę satyryczną opowieść o prowincji, tym bardziej obnażają swój absurdalny wymiar. Ale może nie powinniśmy się martwić za bardzo. Może Grzeszyn to jednak nie jest Polska w pigułce?
Na terenie kampusu Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie dwie sprzątaczki znajdują ciało Ernesta Karasia, znienawidzonego przez współpracowników...
Na mieszkańców Warszawy pada blady strach, ponieważ na ulicach stolicy grasuje zabójca, który za cel obrał sobie młode kobiety. Jego...
Znam jednego, co żony nie miał, nie ma i mieć nie będzie, i jakoś nikomu to nie przeszkadza.
Ze swoim nikczemnym wzrostem, wyraźną nadwagą, ogromnymi zakolami, kartoflowatym nosem i małymi rozbieganymi oczkami nie miałby najmniejszej szansy na wygraną w corocznym konkursie "Mister of Grzeszyn", ale cieszy się ogromnym zaufaniem mieszkańców.
Więcej