Wideo z Jezusem recenzja
Data: 2021-06-29 09:35:11Jerozolima. Czasy współczesne. Młody człowiek imieniem Steffen, pracując wraz z archeologami, dokonuje niezwykłego odkrycia – wykopuje szkielet liczący 2000 lat. I nie byłoby w tym absolutnie nic niezwykłego (choć może fani powieści Dana Browna widzą już oczyma wyobraźni kości Jezusa), to dodatkiem, który wstrząsa naukowcami, jest znaleziona przy szczątkach instrukcja obsługi kamery z 2003 roku. Steffen jako dzielny i w dodatku mądry student wnioskuje, iż są to kości podróżnika w czasie. Od tego momentu jego życie już nie będzie takie samo, odnajduje w sobie poczucie misji, w próbach wypełnienia której współtowarzyszyć mu będą spadkobiercy idei Świętej Inkwizycji oraz piękna Izraelitka, Shannon. O ile zakonnicy posyłają w jego kierunku grad pocisków, to Shannon ogranicza się do wysyłania znaczących spojrzeń.
Wartka akcja, miłość w tle i do tego tajemnica mogąca zburzyć podstawy wiary milionów – wydaje się to receptą na sukces. Niestety, czegoś tu brakuje. Może wiary w inteligencję widza, który po dokładniejszym obejrzeniu fragmentów zobaczy, iż napisy w liście podróżnika w czasie są w języku niemieckim. Dlaczego nie w najbardziej w końcu popularnym języku angielskim? Albo w jidisz, skoro akcja dzieje się w Jerozolimie? Dlaczego reżyser dał nam rozwiązanie na talerzu, nie starając się wzbudzić choć krzty zaskoczenia końcem filmu? Zdecydowanie za łatwo się domyślić finału, który też nie jest najlepszy (a nawet, rzekłabym, marny).
W filmie Wideo z Jezusem, opartym na książce Andreasa Echsbacha, przewidywalność osiągnęła poziom równy bajkom dla dzieci, a przecież nie o to chodzi w filmach z gatunku fantasy. Kiepskie zakończenie mogą nam zrekompensować świetne ujęcia Jerozolimy, miasta trzech wyznań, dość dobra gra aktorska i obietnica rozwiązania jednej z największych tajemnic dziejów. Niestety, jak się okaże po zakończeniu projekcji, obietnica ta pozostanie bez pokrycia.