Bez subtelności. Recenzja filmu „Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw"
Data: 2019-08-09 12:51:48Żeby czerpać przyjemność z oglądania filmu „Hobbs i Shaw”, trzeba zapomnieć o prawach fizyki, rachunku prawdopodobieństwa czy trzymaniu się jakichkolwiek realiów. To pełen wybuchów, bijatyk i zwrotów akcji typowy wakacyjny blockbuster z odrobiną poczucia humoru. Potrafi bawić – ale chyba przede wszystkim miłośników takiego kina.
„Szybcy i wściekli” – czegokolwiek by o całej serii nie myśleć – zawsze wychodzili od konwencji samochodowego kina akcji. W przypadku pierwszego spin offu cyklu (swoją drogą: kto by pomyślał, że seria ta kiedykolwiek spin offu w ogóle się doczeka?) mamy do czynienia raczej z gatunkiem buddy film z elementami science fiction – nawet, jeśli główni bohaterowie początkowo zupełnie nie potrafią się dogadać. Hobbs i Shaw to przeciwieństwa, których spotkanie doprowadzić może jedynie do katastrofy (wystarczy przypomnieć sobie siódmą część „Szybkich i wściekłych”. Przypominamy sobie o tym już po pierwszych scenach filmu. Jeden to ogień, drugi – woda. Jeden ceni elegancję, drugi wydaje się działać prostolinijnie. Obaj są jednak śmiertelnie skuteczni. Dlatego gdy ginie śmiercionośny wirus, który może zagrozić na oko połowie ludzkości, będą musieli zewrzeć szyki. Cóż, kiedy będzie to przypominało raczej zwarcie zapaśników niż prawdziwą współpracę.
Spory pomiędzy głównymi bohaterami nakręcą prawdziwą spiralę żartów – miejscami bardziej, miejscami mniej udanych. Sporo tu one-linerów (krótkich dowcipów), ciętych ripost rzucanych niejako od niechcenia, jest humor sytuacyjny rodem ze slapstickowych komedii, są nieodłączne „suchary”.
Przesada – to cecha charakterystyczna filmu „Hobbs i Shaw”. Jasne, cała seria była mocno przerysowana, cudownie oderwana od rzeczywistości, ale tu reżyser, David Leitch, przekracza już wszelkie granice. Także pod względem długości filmu. Gdy wydaje się, że finał mamy już za sobą, twórcy serwują nam jeszcze jeden, rozgrywający się na odciętej od świata wyspie (w filmie ma to być Samoa). Jakimś jego atutem jest zupełna zmiana sposobu prowadzenia walki, ale w zasadzie i tak całość sprowadza się do festiwalu fajerwerków rodem z CGI.
Ponadto oba finały dzieli dłużąca się w nieskończoność sekwencja wypełniona nudą, rozpatrywaniem problemów z przeszłości, wyjaśnianiem tego, co pozostało do wyjaśnienia. Bardzo mocno irytują wygłaszane przez bohaterów momentami „kazania”, truizmy, pseudomądrości rodem z Alchemika Paulo Coelho. Nie od dziś wiemy, że rodzina jest najważniejsza, ale zdecydowanie wolę, kiedy bohaterowie pokazują to w konkretnych scenach, niż kiedy o tym opowiadają w niezbyt dobrych na poły dialogach, na poły monologach.
Jeśli coś w filmie Davida Leitcha naprawdę działa, to za sprawą obsady. Nawet przeciwnika głównych bohaterów (Idris Elba) choć tak jednowymiarowego, jak to tylko w kinie akcji możliwe, za sprawą przerysowania i autoironicznych uwag (sam siebie nazywa „czarnym Supermanem) da się zaakceptować. W jakimś sensie ów przeciwnik, Brixton, jest karykaturą Marvelowego Thanosa, podobne ma zresztą nawet motywacje.
Prawdziwymi gwiazdami filmu są jednak Jason Statham i Dwayne Johnson, którzy tworzą duet jakich mało w dzisiejszym kinie. Dokooptowana do nich Vanessa Kirby zachwyca, bawiąc się rolą niepokornej agentki MI6. Występujące w epizodach gwiazdy również doskonale się bawią, przy okazji też skłaniając widza do uśmiechnięcia się choć na chwilę. Gdy film skupia się na bohaterach, pokazuje relacje, interakcje między nimi, staje się naprawdę interesujący, przypominając, co było siłą „Szybkich i wściekłych” – charakterystyczne postaci, których nie sposób było nie polubić. Mam nadzieję, że twórcy ewentualnego sequela szybko sobie o tym przypomną, bo na razie serwują widzom po prostu kolejny wakacyjny „produkcyjniak” – rozrywkowy, miejscami zabawny, może i przyjemny, ale w sumie niekonieczny, zbędny.
Dodany: 2019-08-16 16:56:15
Zgadzam się z Lenka83- każda kolejna część jest coraz nudniejsza, sprawiwa wrażenie robionej na siłę, tylko dla kasy. Ostatnie dwie części. moim zdaniem, to bardziej parodia kina akcji niż filmy sensacyjne jako takie. "Hobbs i Shaw" jest przesycony marnymi, nudnymi żartami (ile można słuchać "zabawnych" obelg rzucanych sobie wzajemnie przez głównych bohaterów, oraz pomiędzy głównymi a pobocznymi bohaterami?). Obejrzałam z sentymentu do całej serii i jestem zawiedziona- poza tytułowymi postaciami niewiele ten film ma wspólnego z prawdziwymi "Szybkimi i wściekłymi". Utwierdzam się w przekonaniu, że seria skończyła się na trzeciej (może ewentualnie czwartej) części i nic jej już nie wskrzesi.
Dodany: 2019-08-12 08:24:41
Zdecydowanie nie moje klimaty :)
Dodany: 2019-08-11 16:59:59
KIno akcji nie dla mnie, ale coś z pierwszych oglądałam....chociaż byc może tylko ze względu na to, że mąz takie kino lubi....
Dodany: 2019-08-10 20:56:44
Nie dla mnie
Dodany: 2019-08-09 19:34:46
Za stara jestem ;)
Dodany: 2019-08-09 15:58:52
owszem kiedyś było to coś, a teraz powiewa z lekką nudą.
Dodany: 2019-08-09 13:21:17
Im dalej tym nudniej.... Wg mnie ten film miał potencjał na początku, samochody, faceci, nielegalne wyścigi itp. Teraz moim zdaniem zrobił się komedią która nudzi, i choć nadal ma dobrą obsadę aktorską to jednak nie jest to już co dawniej....
Dodany: 2019-08-09 13:03:17
Wyrosłam z takich filmów.