Religia i zbrodnia. Recenzja serialu „Szadź"
Data: 2020-05-01 10:50:45„Szadź" – nowy serial kryminalny serial dostępny na platformie Player.pl – wydaje się kolejnym murowanym hitem wiosennej ramówki serwisu, a później jesiennych wieczorów na antenie TVN. To odpowiednio mroczna, przyzwoicie zagrana produkcja, oparta wprawdzie na powieści dość schematycznej, ale mocno nadrabiająca atmosferą i sprawnością realizacyjną.
Pierwszy odcinek „Szadzi" to typowe rozkładanie pionków na planszy. Oto bowiem zamordowana zostaje młoda dziewczyna. Jej odnalezione w lesie nieopodal Opola nagie ciało jest okaleczone, wszystko wskazuje na mord rytualny. Sprawa trafia do komisarz Agnieszki Polkowskiej, lecz z uwagi na medialny „potencjał" dochodzenia zostaje jej przydzielony „partner" z Komendy Wojewódzkiej policji. Pani komisarz mierzyć się więc będzie nie tylko z mordercą, ale i kwestiami biurokratycznymi. A także z własnymi demonami, z których część odkryjemy już w pierwszym odcinku produkcji.
Czytaj także: Szadź – recenzja książki
Wszystko to mogłoby wskazywać na kolejny sztampowy „proceduralniak" (prosto mówiąc: serial opisujący przebieg śledztwa). Do czasu, gdy poznajemy tożsamość mordercy. Tak, już na samym początku, już w pierwszym odcinku produkcji. Siłą rzeczy interesować nas będą raczej jego motywy, z napięciem obserwować będziemy swoisty pojedynek między śledczymi a zbrodniarzem. I początek „Szadzi" zapowiada, że będą to zmagania całkiem interesujące.
Czytaj także: Serial Szadź – wszystkie informacje, co trzeba wiedzieć, gdzie obejrzeć?
Jeśli mielibyśmy oceniać potencjał produkcji na podstawie powieści, na której został oparty, zawyrokowałbym, że serial uda się najwyżej przeciętnie. Dlaczego? Powieść Igora Brejdyganta Szadź jest przewidywalna. Boleśnie przewidywalna. W przypadku serialu również już w pierwszym odcinku pojawiają się wskazówki dotyczące tego, jak będzie wyglądał finałowy pojedynek (bo chyba każdy z widzów spodziewa się, że do niego dojdzie), ale nie są one aż tak czytelne i aż tak bezpośrednie jak w książce. W dodatku scenarzyści serialu umiejętnie wycinają niepotrzebne elementy, dość sprawnie prowadząc fabułę i unikając dłużyzn. Już w pierwszym odcinku o bohaterach dowiadujemy się na tyle dużo, by zaangażować się w fabułę i z zainteresowaniem wyczekiwać kolejnych odsłon produkcji (w każdy czwartek). A elementy związane z religią tworzą niepokojącą atmosferę.
Czytaj także: Groźne kłamstwa – recenzja filmu Netflixa
Bardzo przyzwoicie wypadają w serialu aktorzy, nawet jeśli postaci, w które się wcielają, są w pewnym stopniu sztampowe. Maciej Stuhr radzi sobie świetnie w roli wzorowego ojca rodziny, uwielbianego wykładowcy, który jednak czasem wybucha, a momentami zmienia się w człowieka zimnego do cna. Łatwo uwierzyć, że może być naprawdę niebezpieczny. Jest nieco tylko przerysowany – podobnie jak Mads Mikkelsen w serialowym „Hannibalu" Aleksandra Popławska to twarda pani komisarz i kobieta po przejściach. Na nich dwojgu przede wszystkim spoczywać będzie niemal cały ciężar produkcji. Ciężar, który powinni udźwignąć.
Dialogi nie rażą. Sceny wykładów z zakresu religioznawstwa, splecione z prowadzonym śledztwem, stanowią całkiem niezły komentarz do wydarzeń, które oglądamy na ekranie. Fragmenty zaś wypowiadane przez profesora Wolnickiego są odpowiednio zgrabne, lapidarne, by można było uwierzyć, że to człowiek bardzo popularny wśród studentów.
„Szadź" – wnosząc po początkowej odsłonie produkcji – zapowiada się na serial całkiem zgrabny. Przyzwoicie zagrany, sprawnie zrealizowany, nie rażący drewnianym aktorstwem i dialogami. Produkcja bez wątpienia ma potencjał, choć ciążą na niej pewne dość zgrane, sztampowe elementy. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że twórcy go nie zmarnują.
Książkę Szadź kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Dodany: 2020-05-02 14:18:48
Powieści nie czytałam, a serial może obejrzę.