Wszyscy umrzemy. Recenzja filmu „Nie patrz w górę"
Data: 2021-12-25 11:58:23Nie patrz w górę Adama McKaya to prawdziwa komediowa jazda bez trzymanki, to parodia kina katastroficznego w najlepszym wydaniu. Ale to też satyra na świat, w którym żyjemy, na demokrację medialną, w której o uwagę walczą wszyscy: celebryci, politycy i dziennikarze, a ważniejsze od przyszłości świata są interesy i odpowiedni timing w serwowaniu informacji.
Nie patrz w górę - o czym jest film?
Pewnego dnia obiecująca doktorantka jednej z amerykańskich uczelni, Kate Dibiasky (Jennifer Lawrence) dokonuje przełomowego odkrycia: do Ziemi błyskawicznie zbliża się całkiem spora kometa. I nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że jej trajektoria lotu przecina się z ziemską orbitą. Zderzenie nastąpi za 6 miesięcy i 14 dni. Jakie będą skutki? Cóż, krótko mówiąc: wszyscy umrzemy.
Czytaj również: Najlepsze filmy świąteczne na Netflixie
Dibiaski wraz ze swoim promotorem, dr. Randallem Mindym (brawurowa rola Leonardo di Caprio), próbują zainteresować świat swoim odkryciem. Szybko uzyskują wsparcie dr. Teddy'ego Oglethorpe (Rob Morgan), szefa Agencji Bezpieczeństwa Planetarnego, jednak prezydent Janie Orlean (Meryl Streep) ma właśnie na głowie jedną z wielu afer medialnych. Bezpieczeństwo Ziemi musi poczekać na bardziej odpowiedni moment. Również wystąpienie naukowców w mediach nie przynosi spodziewanego rezultatu: ludzi bardziej interesuje fakt, że gwiazda pop Riley Bina (Ariana Grande) wróciła do swojego byłego, DJ Chello (Kid Cudi). I tak to się toczy: naukowcy walczą o uwagę, pragnąc uratować świat, a politycy i biznesmeni starają się wykorzystać zagrożenie do własnych celów. Czy trzeba dodawać, że to nie może się dobrze skończyć?
Nie patrz w górę – satyra z prawdziwego zdarzenia
Nowy film Adama McKaya (Vice, Sukcesja, Big Szort) zachwyca. To satyra, ukazująca w krzywym zwierciadle wszystko to, co doskonale znamy. Są tu rozdmuchiwane do niewyobrażalnej skali plotki, teorie spiskowe, polityka, internet i media społecznościowe. Są propaganda i manipulacja, są fake newsy i rządzące światem sondaże (poparcia dla partii politycznych, ale też badania oglądalności, na podstawie których dokonuje się selekcji newsów, eksponowanych na „jedynkach" gazet, stron internetowych czy w telewizyjnych serwisach informacyjnych).
Nie patrz w górę. Nie ma nadziei
McKay pokazuje, że nic tu się nie zmieni. Że nawet w obliczu globalnej katastrofy przedstawienie musi trwać, a walka o uwagę nie ustanie ani na chwilę. I trudno się z nim nie zgodzić, bo przecież w gruncie rzeczy dziś również żyjemy w cieniu globalnej katastrofy, jaką przynieść ma ocieplenie klimatu, a jednak nieszczególnie jesteśmy skłonni zmienić swe zwyczaje czy przyzwyczajenia na bardziej ekologiczne, wybierając wygodę i dalszy konsumpcjonizm. Nie wierzymy, że coś nam się może stać, bo też przecież w coraz mniejszym stopniu żyjemy już w świecie rzeczywistym, a w coraz większym – w tak zwanej rzeczywistości medialnej. Zapominamy, że jeśli ten pierwszy przestanie istnieć, nic nam już nie pozostanie.
Nie patrz w górę – nikt nie jest bez winy
Reżyser nie pozostawia suchej nitki na nikim: na politykach, wielkich biznesmenach, ani nawet na naukowcach, którzy nie potrafią swojego komunikatu z ostrzeżeniem przekazać w sposób zrozumiały dla widzów. Jeśli zaś któremuś spośród nich się udaje, często staje się ulubieńcem mediów, swego rodzaju „maskotką", która rzetelność naukową poświęca na rzecz atrakcyjności czy komunikatywności przekazu. Swoją drogą: czy nie znamy tego z ubiegłych miesięcy i kolejnych komentarzy dotyczących rozwoju pandemii koronawirusa.
Nie patrz w górę – czy warto zobaczyć?
Nie patrz w górę to film zachwycający. To eksperyment, nieco przypominający ten, którego producenci dokonali przed rokiem, tworząc Giń, 2020!, tylko dużo bardziej udany. To obraz, obok którego nie wolno przejść obojętnie, choć sami twórcy zdają się nie mieć złudzeń co do tego, że tak właśnie się stanie.