Nikt nie czyta. Recenzja filmu „Na noże"

Data: 2019-11-30 22:56:31 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

To, co ściągnęło na głowę Riana Johnsona gromy ze strony miłośników „Gwiezdnych wojen”, staje się największą siłą jego najnowszego filmu. Tysiące drobniutkich aluzji do popkultury, rozbuchana forma i przejaskrawienie konwencji, prowadzące ostatecznie do rozsadzenia wszystkich schematów sprawiają, że „Na noże” to jeden z najlepszych filmów popularnych mijającego roku. To kino rozrywkowe w czystej postaci, a przy tym prawdziwa uczta dla wszystkich moli książkowych. 

W warstwie fabularnej mamy tu klasyczną (czy aby na pewno?) zagadkę zamkniętego pokoju rodem z powieści Agathy Christie. Po wyjątkowo burzliwych urodzinach popularnego autora kryminałów, Harlana Trombleya (Christopher Plummer) okazuje się, że dostojny jubilat poderżnął sobie gardło.

Policjanci najchętniej błyskawicznie zamknęliby sprawę, uznając śmierć za wynik samobójstwa, problem w tym, że ktoś zatrudnił prywatnego detektywa Benoit Blanca (Daniel Craig) – tak, to nazwisko również jest aluzją do literatury – aby zbadał, czy nie ma tu drugiego dna. Ten zaś, posługując się metodami mającymi mocny związek z Tęczą grawitacji Thomasa Pynchona (zainteresowanych odsyłam do książki, której – jak twierdzi rzeczony detektyw – nikt nie czyta), szybko odkrywa, że każdy z bliskich pisarza miał coś na sumieniu. Każdy miał też motyw, by popełnić zbrodnię. Każdy – prócz prawdomównej do bólu pielęgniarki, zaprzyjaźnionej z Trombleyem (znakomita Ana de Armas). Problem w tym, że od strony formalnej de facto nie było... żadnej zbrodni. 

„Na noże” to przede wszystkim cała plejada przepysznych postaci. Jest wspomniana już pielęgniarka, która nigdy nie kłamie – mijanie się z prawdą powoduje u niej niemal natychmiastowe wymioty. Jest wnuczka pisarza, Meg (Katherine Langford), studiująca feministyczną poezję, a także wnuk – internetowy troll i wyborca Trumpa (Jaeden Martell). Jest córka, która sama, bez niczyjej pomocy stworzyła wielką firmę (Jamiee Lee Curtis), co nieustannie podkreśla, zapominając, że udało jej się to dzięki pożyczonym od ojca milionom. Jest syn pisarza, Walt, który wydaje książki Harlana, starając się wymóc na nim zgodę na sprzedanie praw do ekranizacji Netflixowi. Wszyscy są tu jak pijawki żerujące na pieniądzach Trombleya. Każdy pragnie uszczknąć jak największy kawałek tortu, jaki pozostał po Harlanie. Jednoczą się wyłącznie w momencie, gdy w pobliżu pojawiają się przedstawiciele warstw nieuprzywilejowanych, jak pielęgniarka (której wszyscy członkowie rodziny po kolei dyskretnie wyznają, że optowali za tym, by mogła uczestniczyć w pogrzebie pisarza, jednak zostali przegłosowani), albo detektyw Blanc. Blanc – z pozoru śmieszny i trochę nieporadny jak Hercules Poirot – w kluczowym momencie posługuje się dedukcją ze skutecznością godną Sherlocka Holmesa, ujawniając intrygę w intrydze w intrydze w intrydze (albo szkatułkę w szkatułce w szkatułce w szkatułce). Powtórzę: dla miłośników klasycznych kryminałów „Na noże” to prawdziwa uczta, naszpikowana cytatami, parafrazami i aluzjami.     

Pod względem wizualnym film Riana Johnsona również jest ucztą. Mnóstwo tu wysmakowanych kadrów i przepięknych rekwizytów. Trochę przypomina „Na noże” najlepsze filmowe quasi-kryminały Woody’ego Allena, ale tempo jest tu zdecydowanie lepsze, a intryga bardziej wyrazista. Zwroty akcji okazują się wyważone w punkt – gdy wydaje nam się, że wszystko już wiemy, następują kolejne fabularne wolty. Podobnie jak w klasycznych kryminałach, jeśli na ścianie wisi strzelba, możemy być pewni, że w odpowiednim momencie wystrzeli. Jeśli poznajemy jakiś fakt, słyszymy jakąś kwestię – nawet rzuconą mimochodem albo z pozoru pozbawioną znaczenia – możemy być pewni, że w odpowiednim momencie jak kawałek układanki element ten wskoczy na właściwe miejsce. Warto oglądać ten film bardzo uważnie już od pierwszej sceny. A że bardzo to wszystko kostiumowe, umowne, może nawet przypominające trochę teatr telewizji? Jasne – ale choć konwencja, do której Johnson nawiązuje może trochę trącić myszką, to wymowa jego filmu pozostaje boleśnie ostra i bardzo, bardzo aktualna! 

Dostaje się w filmie Johnsona przede wszystkim bogaczom, tym, których pochodzenie czy pieniądze zarobione przez przodków ustawiły na wygranej pozycji. Nie jest to nowe – kryminał bardzo często dotyka problemów społecznych, a czynią to i autorzy skandynawskich kryminałów i – w dużo bardziej klasycznej formie – Jeanne K. Rowling w książkach wydawanych pod pseudonimem Robert Galbraith. W filmie Johnsona jednak podziały nie przebiegają według jasnych granic politycznych, co jest już znacznie rzadsze. Dostaje się tym, którzy deklarują, że są self-made-manami, którzy oczywiście zaopiekują się reprezentantką społecznych nizin, ale też tym, którzy przybywającym do kraju migrantom najchętniej pokazaliby drzwi. Choć ubrani w najlepsze marynarki czy sukienki, Trombleyowie bardzo szybko ujawniają swoje prawdziwe oblicze. Pokazują twarze wykrzywione w paskudnych grymasach, jak pokazywane skądinąd w filmie maski z kolekcji głowy rodu. Niezależnie od tego, czy są lewakami czy prawakami, czy studiują feministyczną poezję, czy uprawiają internetowy trolling. Ten brak deklaracji politycznej, tak mało oczywisty w dzisiejszych czasach, bardzo, bardzo dobrze wypada w filmie Riana Johnsona. Choć nie wątpię, że reżyser w efekcie oberwie i od reprezentantów jednej, i drugiej opcji.   

Trudno określić „Na noże” jako arcydzieło czy film wyznaczający nowe kierunki rozwoju kina. Z pewnością jednak to warsztatowy majstersztyk, pokazujący sprawność reżyserską Johnsona. Każdy szczegół scenariusza, każdy kadr i gest aktora są tu dopracowane i przemyślane. Mówiąc parę ważnych słów o świecie, w którym żyjemy, film „Na noże” dostarcza rozrywkę na najwyższym poziomie, a przy tym budzi autentyczne emocje. Aż dziw, że film Na noże nie jest oparty na literaturze

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - Gosiaczek
Gosiaczek
Dodany: 2019-12-04 11:21:20
0 +-

Najpierw książka, później film, ale czuję się zaciekawiona :)

Avatar uĹźytkownika - Poczytajka
Poczytajka
Dodany: 2019-12-03 16:01:53
0 +-

Kurczę, nie wiem czemu, ale w pierwszym momencie film skojarzył mi się z "Rodziną Adamsów".

Avatar uĹźytkownika - AdelaMi
AdelaMi
Dodany: 2019-12-01 19:33:16
Edytowany: 2019-12-02 08:02:20
0 +-

Myślicie, że widzieliście już wszystkie kryminały, w których ginie bogaty nestor, a każdy w pokoju jest potencjalnym zabójcą? No to nie widzieliście. Zgrane motywy i sposoby dochodzenia do zbrodni odłóżcie do lamusa, zapomnijcie o zasadzie, że zabił ten, którego nikt nie podejrzewał, zapomnijcie w ogóle o zabójstwie. Teraz wszystko wygląda inaczej.

Ale nie do końca. Mamy na przykład detektywa, w roli Benoita Blanca rewelacyjny Daniel Craigh, który doskonale uzupełnia wytarty i mocno irytujący wizerunek, jaki w moim umyśle pozostawił Hercules Poirot. Blanc jest świetny, dokładny, błyskotliwy i nosi paskudny krawat. Ma oko do szczegółów od warunkiem, że nie dotyczą one jego osoby. A szczegółów w tym filmie nie brak. Sceneria - ponurze domisko, pełne rekwizytów, przyprawia o ból zębów. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak bez solidnego znieczulenia dałoby się w tym domu mieszkać, o tworzeniu nie wspominając.

Ale właśnie. Bestsellerowy pisarz kryminałów Harlan Thrombey, rankiem po urodzinowej imprezie, na którą zaprosił matkę, córkę z rodziną, syna z rodziną, synową z wnuczką, pielęgniarkę i pokojową, zostaje znaleziony martwy w swoim gabinecie. Wezwany na miejsce Benoit Blanc ma zbadać, co się właściwie wydarzyło. Oczywiście z każdej szafy wychodzą upiory, każdy ma coś na sumieniu, ale nie tak, jak w dawnym stylu. To do końca nie wiemy, kto naprawdę przyczynił się do odejścia dziadka i po co to w ogóle zrobił.

Blanc nie jest nieporadny. Jest bardzo wyrachowany, vide sceny przesłuchań, gdzie ,,jest nic nieznaczącym elementem dekoracyjnym". Może raz coś mu się miesza, gdy oznajmia, że cała czwórka kłamie, a ja naliczyłam tylko troje kłamców wśród przesłuchiwanych, przynajmniej na naszych oczach. Blanc jest przenikliwy i wie, co robi. Szczegół, który mógł zadecydować o oskarżeniu Marty, dostrzegł od razu, ale zachował go sobie na koniec. Wspaniała jest także, w roli uduchowionej synowej, Toni Colette i Jamiee Lee Curtis, której filmowy mąż, grany przez Dona Johnsona wypada blado, właściwie jest potrzebny tylko do jednej nitki fabularnej.

Refleksje o wychowaniu dzieci można odsunąć na bok. Jak mówi bohaterka: dajemy im wszystko, co najlepsze. Pytanie powinno brzmieć: Czy potrafimy od nich czegokolwiek wymagać? Bo kto jest winny, pasożytujący na rodzinie syn, czy rodzice, którzy stworzyli, cytuję: ,,pewnego siebie głupka"?

W międzyczasie przed naszymi oczami przelatują sceny przesłuchań, dochodzenia, poszukiwania sprawców i motywów. Thrombey nadal nie żyje, jego matka nadal mówi do wnuka, rodzina nadal się nienawidzi, dom posprzątany do nieprzyzwoitości. Zupełnie jak w książce, nie jak w życiu. Popkultura na masową skalę, sceneria z teatru, dialogi jak z mistrzów angielskiej komedii. Bawimy się rewelacyjnie przez bite dwie godziny, czekając na scenę w saloniku, gdy Blanc wyjdzie i powie wszystkim, jak to było. No i nie wychodzi.

Zanim jednak nastąpi grand finale, wiele się jeszcze wydarzy. Zapewniam was, że nie zdążycie się znudzić, nawet nie zerkniecie na telefon, szukając zabłąkanego SMS-a. Błyskotliwe dialogi i porażająca nerwy wzrokowe sceneria, przesada bije tu po prostu po oczach, sprawią, że jedzący popcorn widz w fotelu obok przestanie przełykać.

A na deser obejrzycie ,,najgłupszy pościg wszech czasów".

Zapraszam do kina. Warto.

Avatar uĹźytkownika - Lenka83
Lenka83
Dodany: 2019-12-01 12:36:40
0 +-

Ja też z chęcią obejrzę...

Avatar uĹźytkownika - MonikaP
MonikaP
Dodany: 2019-12-01 11:07:56
0 +-

Jestem zaintrygowana ;)

Avatar uĹźytkownika - Joannate
Joannate
Dodany: 2019-12-01 08:20:49
0 +-

Taka obsada, że choć rzadko chodzę do kina, tym razem chyba się skuszę

Warto przeczytać

Reklamy