Nikt nie pozna. Recenzja filmu „Miłość do kwadratu”.
Data: 2021-02-12 16:50:51Miłość do kwadratu to najnowsza komedia romantyczna od Netflixa. To, co wyróżnia ją na tle pozostałych, to fakt, że jest to w pełni polska produkcja zrealizowana na zlecenie streamingowego giganta. Czy warto zatem ją zobaczyć?
Miłość do kwadratu – opis serialu
Miłość do kwadratu opowiada o losach Moniki, młodej nauczycielki w szkole podstawowej, której uczenie najmłodszych jest prawdziwą pasją. Monika już w dzieciństwie pragnęła zostać nauczycielką, a dzięki nauce i wysiłkowi – jej marzenie się spełniło.
Czytaj także: Polska komedia romantyczna jak z Hollywood? Netflix prezentuje "Miłość do kwadratu"
Niestety, kłopoty finansowe w jej rodzinie sprawiają, że kobieta musi znaleźć dodatkową pracę. Ubierając perukę i soczewki kontaktowe, zamienia się w Klaudię i pracuje jako modelka dla największych agencji marketingowych w kraju. „Przebieranki” niezwykle ją męczą, jednak jest to jedyna droga, by spłacić długi, jakie zaciągnął jej ojciec.
Niebawem podczas jednej z sesji – jako Klaudia – poznaje niezwykle przystojnego Enzo. Mężczyzna początkowo nie przypada jej do gustu, jednak szybko okazuje się, że z nowobogackim inżynierem Monikę łączy znacznie więcej, niż przypuszczała.
Miłość do kwadratu – opinie
Miłość do kwadratu to naiwna komedia romantyczna, która – chociaż z paroma dobrymi momentami – epatuje sztucznością i nieprawdopodobieństwem.
Polacy są mistrzami w narzekaniu. Narzekamy na kraj, politykę, gospodarkę, kulturę, no i – oczywiście – na polskie komedie. A zwłaszcza komedie romantyczne. Współpraca amerykańskiego Netflixa z polskimi filmowcami mogła zaowocować – wreszcie – dobrym projektem. Wyszło jak zwykle.
Zacznijmy od tego, że pomysłu prowadzenia podwójnego życia nie należałoby skreślać od razu. Zwłaszcza biorąc pod uwagę faktycznie niskie zarobki kadry nauczycielskiej w Polsce, nie dziwi fakt, że młoda nauczycielka potrzebuje dodatkowej pracy, by móc się utrzymać. Nic dziwnego także, że w drugiej pracy przyjmuje inny image.
Czytaj także: Miszmasz, czyli Kogel Mogel 3 do obejrzenia na Netflix
Problem polega jednak na tym, że twórcy Miłości do kwadratu stworzyli polski odpowiedni Hanny Montany, a zatem historię, w którą może uwierzyłyby oraz uwierzyliby trzynastoletni widzowie, jednak z pewnością nie widzowie dorośli. Zwłaszcza, gdy okazuje się, że główny bohater Enzo w swojej pracy ma niezwykle bliski kontakt z Klaudią, a w życiu prywatnym – z Moniką.
Miłość do kwadratu – recenzja
W Miłości do kwadratu podobne niedorzeczności jednak mnożą się na każdym kroku. Znany celebryta Enzo okazuje się być bez grosza przy duszy i… bez mieszkania, tułając się od domu do domu, za to na co dzień jeżdżący całkiem zgrabnym kabrioletem i pojawiający się na okładkach kobiecych czasopism. Enzo jest zresztą „tajemniczą” postacią – z jednej strony bowiem filmowcy przedstawiają go jako inżyniera (nikt nie mówi nam, inżynierem czego), ale z drugiej strony jest to inżynier, który zajmuje się jedynie graniem w reklamach samochodów. No cóż...
Z kolei podstawówka, w której pracuje Monika, nie jest zaś tysiąclatką z sypiącą się lamperią, a przeszklonym, nowoczesnym kompleksem o białych ścianach i z dyrektorem strofującym swoją pracownicę przed uczniami klasy trzeciej a.
Zresztą pan dyrektor – w tej roli Tomasz Karolak – jest jedną z najbardziej irytujących i oderwanych postaci w całej produkcji. Dorównywać może mu jedynie chodzący bez celu po parku Krzysztof Czeczot oraz grający mechanika-wyłudzacza Sebastian Stankiewicz.
Czytaj także: Co obejrzeć w walentynkowy weekend w TV? Program telewizyjny na czas Święta Miłości
Jedyną osobą, której rola jako tako broni się w nowej produkcji Netflixa, jest Mirosław Baka, grający postać ojca Moniki vel Klaudii. Doświadczony aktor dopasowuje się do swojej roli, wcielając się w postać zniszczonego przez życie mężczyznę.
Miłość do kwadratu – czy warto zobaczyć?
Miłość do kwadratu jest niczym poskładane w przypadkowej kolejności obrazki z kolorowych magazynów. Obrazki, ułożone z sensem, mogłyby przedstawiać jakąś historię. Jednak w tej formie bawią jedynie swoim nonsensem i naiwnością twórców.
Nowa produkcja Netflixa to kolejna polska komedia romantyczna, która okazała się odrealnioną bajką pełną niezręczności. Kolejny raz przekonujemy się zaś, że polskie filmy są świetne, jeśli tylko nie są komediami. Może więc następnym razem lepiej sobie je odpuśćmy..