Zdrada
Akurat otwierałam drzwi do samochodu. Wtedy do mnie dotarło: idziemy prostą drogą do alkoholizmu. Przestraszyłam sie swojego spostrzeżenia, jakże prawdziwego. Alkoholizm wcale nie oznacza leżenia w rynsztoku. Wcale a wcale.
- Nic z tych rzeczy. Rezygnujemy.
- Co ty opowiadasz? - zaprotestowała.
- To co słyszysz. Zero picia. Jutro zajmie się nami znajoma fryzjerka.
Do fryzjerki poszłyśmy w czwartek. Po dwóch godzinach siedzenia wśród szumu suszarek, zapachu farb i lakierów do włosów, muzyki sączącej się leniwie z ukrytych głośników, rąk fryzjerki i nożyczek we włosach - spojrzałam w lustro. Nie mogłam nacieszyć oczu fryzurą Tamary. Wyglądała prześlicznie. Mojej też nic nie brakowalo.
Podwiozłam Tamarę pod dom.
- Zawieziesz mnie jutro na chemię? - oczekiwała, że mnie w to wplącze.
- Pojedzie z tobą Kuba, w następne dni Andrzej.
- Nie!
- Słyszałam. Powtarzasz się. Nie zapomnij, że jutro idziemy do kosmetyczki.
Na kosmetyczkę Tamara zgodziła się bez oporów, ale po chemii zadzwoniła z prośbą
- Przyjdź. Bardzo wymiotuję.
Wkurzyłam się. Zadzwoniłam do Andrzeja i opowiedziałam, co dzieje się z jego żoną.
- Rób z tym, co chcesz. Owszem, dzisiaj pójdę do niej, ale ty też bądź łaskaw wyjść z dziupli i się zjaw. Albo jutro dzwonię do bliźniaków.
Pełnoletni synowie Tamary i Andrzeja pracowali na kontrakcie w Londynie.
Andrzej był przy drzwiach własnego domu przede mną. Zobaczyłam go z ulicy. Naciskał dzwonek do drzwi. Zatrzmałam się na moment. Gdy zobaczyłam, to co chciałam w głębi serca zobaczyć, zawróciłam z drogi.
W nocy obudził mnie sygnał pędzącej erki. Umilkł stosunkowo blisko. Wyskoczyłam z pościeli na zewnątrz.
Przy domu Andrzejów stał ambulans. Do jego wnętrza na noszach wsuwano Tamarę. Obok niej stał jej mąż, Andrzej.
Wróciłam do domu. Rozdygotana położyłam się spać. Nad ranem przyśnił mi się Anioł Stróż , trzymający Tamarę w objęciach.
W południe Andrzej udzielił mi informacji, że jego żona przeszła operację usunięcia wyrostka robaczkowego.
- Tami teraz śpi - powiedział Andrzej. - Będę u niej cały czas.
- Nie będę przeszkadzać. Wpadnę później.
Wchodząc trzy dni później do szpitala, spodziewałam się wszystkiego poza widokiem, jaki zastałam. Andrzeja nie było. Przy łóżku Tamary siedziała kosmetyczka i robiła Tami staranny makijaż. Chora miała zamknięte oczy. Wraz z każdym pociągnięciem ręki rozprowadzającej pędzelkiem puder, robiła się piękniejsza. Po zakończonej pracy kosmetyczka podała Tamarze lusterko. Odbiło zachwyt. Efekt przeszedł najśmielsze, pozytywne oczekiwania.
Trzy tygodnie później Andrzej powiedział do mnie:
- Załatwiłem Tamarze dalsze leczenie onkologiczne w Londynie. Również fachową opiekę terapeuty. Chcemy tam wyjechać na jakiś czas. Poprowadzisz moją firmę? Chodzi o napisanie kilku projektów i wcielenie ich w życie. Jak do tej pory, czyli nic nowego.