Zdrada
- Nie chcę.
- Oczywiście, że chcesz, Tamaro, być piękną. Chcesz być laską.
Zgodziła się po dłuższych oporach.
- O jaką stawkę zagramy? - uśmiechnęła się blado.
Ona chciała żyć. Błysnęło w jej oczach pragnienie życia. W walce z rakiem to bardzo dużo.
- Żebyśmy wyglądały na młodsze siostry naszych córek - zażartowałam.
Roześmiała się. Nie mamy córek.
- Dobrze.
Gdy tylko wyszła, wykręciłam numer do biura Andrzeja.
- Może wpadniesz odebrać projekt? Zaraz skończę.
Przyszedł dwie godziny później. Nie rozmawialiśmy o interesach, Nic z tych rzeczy.
- Wiesz - domyślił się Andrzej w progu.
- Wiem. Dlatego proszę, żebyś powiedział mi: dlaczego?
Znaliśmy się wystarczająco długo. Mogłam pozwolić sobie na takie pytanie.
- Kocham Tamarę, ale, rozumiesz... - zająknął się, szukając chyba odpowiednich słów - mam swoje potrzeby... Iwona? Z nią nic mnie nie łączy, żadno uczucie, nic z tych rzeczy. To też nie dziwka. Nie sponsoring. Ona zgodziła się, że będziemy zaspokajać nasze biologiczne...
- Przestań - przerwałam mu. - I sobie idź.
Andrzej wyszedł bez słowa.
Usiadłam przy komputerze i zamyśliłam się. Po dłuższej chwili jakaś szczęśliwa wizja mignęła mi przed oczyma: Tamara wygra z rakiem i będą z Andrzejem razem. Jak nazwać ten stan rzeczy? Nie wiedziałam. Tamara któregoś razu zwierzyła mi się
- Chemia utrudnia nam kochać się. Wymiotuję, źle się czuję, a Andrzej... - umilkła speszona, że powiedziała za dużo.
Tak oto powstał klops.
Telefon zadzwonił ponownie późnym wieczorem.
- To był tylko ten jeden raz! - wyrzucił z siebie Andrzej.
- Pomyliłeś numery - poinformowałam sucho. - Dodzwoniłeś się do mnie.
- Tamara nie odbiera. Powiedz jej to.
Przerwałam połączenie. Nie zgodziłam się być żadnym łącznikiem. Niech tę sprawę załatwią sami.
Co ma wisieć, nie utonie.
Dwa dni póżniej stałyśmy w przymierzalni. Tamara - Amazonka - w pięknie dopasowanym biustonoszu skrywającym idealnie protezę i obok : powierniczka zwierzeń.
- Nie kocham siebie po amputacji piersi! - powiedziała Tamara w kierunku lustra.
- Nie kocham siebie! - powtórzyła głucho.
- Co ty, Tamaro, opowiadasz! - aż mną wstrząsnęło.
- To, co słyszysz. Nie umiem z tym żyć.
Oparła głowę o lustro i zaczęła trząść się od powstrzymywanego łkania. Objęłam ją bez słowa i czekałam aż się uspokoi.
- Czy jesteś pod opieką psychologa? - zapytałam, gdy wyszłyśmy z galerii objuczone zakupami i bogatsze o doświadczenie w przymierzalni.
- Tak, ale to nic nie pomaga. Wiesz, mam ochotę napić się lampkę wina. Może podjedziemy do knajpki?