Wspomnienia z życia Natalie - część kolejna
Był późny grudniowy wieczór, kiedy wreszcie zmęczona usiadła na kanapie. Zsunęła kapcie, a nogi podwinęła pod siebie, przysiadając na nich. Włączyła telewizor. Sama nie wiedziała, co chce oglądać, więc przełączała co chwilę na inny kanał. Zrezygnowana odłożyła pilota na bok. Położyła głowę na oparciu kanapy. Wzięła do ręki gazetę i otworzyła ją. Jednak żaden z tytułów nie przyciągnął jej uwagi na dłużej niż parę sekund. Nie wiedziała, co dziś się z nią dzieje. Nic nie sprawiało radości. Nie potrafiła odnaleźć w sobie chęci zatrzymania się na jakiejkolwiek czynności na dłużej. Czarne litery zlewały się wraz z tłem w jedną szarą masę. Szybkim ruchem złożyła gazetę, odrzucając ją na pobliski stoliczek. Właśnie na nim stała dopiero co zaparzona kawa. Filiżanka pod wpływem rzuconej gazety niebezpiecznie się zachwiała, a czarny płyn otarł się o jej brzegi, balansując na krawędzi przelania się na zewnętrzną stronę naczynia. Przyglądała się temu bez większego zaciekawienia. Ot tak po prostu dla zabicia czasu. Po chwili napiła się i ponownie zerknęła w stronę telewizora. Właśnie rozpoczynał się jeden z bloków reklamowych, których tak bardzo nie cierpiała. Wyciągnęła dłoń, aby sięgnąć po pilota. Już miała przełączyć na inny program, kiedy na ekranie ukazała się twarz małego dziecka. Gdy to zobaczyła, palec zawisł w próżni, nie docierając do klawisza w celu zmiany kanału. Siedziała zapatrzona. Zobaczyła duże i jakże smutne dziecięce oczy. Serce zadrżało. Wydawało jej się, że chłopczyk się w nią wpatruje, że mówi do niej: pomóż, bo Mikołaj do nas w tym roku nie dotrze. Po czym szeptem dodał: tak jak i w zeszłym roku. Na ekranie już nie było widać dziecięcej twarzy tylko rząd cyferek konta, na które należy wpłacać pieniądze, żeby dzieciaki z domów dziecka dostały cokolwiek pod choinkę. W pierwszym odruchu chciała wstać i poszukać czegoś do pisania, ale nim zdążyła się poruszyć, reklama już się skończyła. Zła na siebie, za swoją ospałość, postanowiła poczekać, aż ją powtórzą. Tymczasem rozpoczął się jakiś film. Już po pierwszych paru minutach znudził ją do tego stopnia, że ponownie oparła głowę o kanapę. Mając cały czas w pamięci dopiero, co obejrzaną reklamę zaczęła rozmyślać. Przymknęła powieki i wtedy momentalnie wróciły obrazy z przeszłości. Zobaczyła twarz dziecka i smutne oczy, wpatrujące się w nią z olbrzymim skupieniem, tak jakby obawiały się, że gdzieś zagubią nawet najmniejszy jej ruch, jakby rejestrowały film, w którym każde ujęcie jest na wagę złota, bo jest niepowtarzalne. Dookoła niej zebrała się już spora grupka dzieci, ale żadne z nich nie wpatrywało się w nią tak jak ten mały chłopiec. W domu dziecka znalazła się za sprawą swojego szefa z firmy. Co roku, na początku grudnia sponsorowała ona zakup drobnych podarunków na święta Bożego Narodzenia dla dzieci jednego z domów dziecka. Tego roku nie miał kto pojechać, bo część pracowników była na szkoleniach, więc wypadło na nią. Nigdy wcześniej nie była w domu dziecka, dlatego odczuwała pewien niepokój. Jednak nie spodziewała się tu spotkać tak smutnych oczu. Ten problem nigdy jej nie dotyczył, więc teraz stała pośrodku gromadki wesoło krzyczących dzieciaków i nie wiedziała co ma zrobić. Przecież nawet nie miała jeszcze przy sobie żadnych zabawek, bo wszystko zostało w samochodzie, więc tym bardziej nie potrafiła zrozumieć radości, z jaką dzieci ją zaczepiały. Każde chciało coś powiedzieć i co chwilę któreś szarpało ją za rękaw, aby spojrzała w jego kierunku, aby to właśnie jego słuchała. Czuła się zagubiona, bo nie potrafiła rozdzielić siebie pomiędzy tyle osób. I jednocześnie cały czas starała się zerkać w stronę chłopca, który nadal nie spuszczał z niej wzroku. Stojąca nieopodal pani wychowawczyni, przyglądając się radości dzieci, przywołała je do porządku. Ustawiły się w pary i powędrowały do jednej z sal. Patrzyła jak grzecznie maszerują, po czym skierowała się do gabinetu pani dyrektor. Zanim zapukała, odwróciła się w kierunku, gdzie niedawno szły maluchy. Zobaczyła jak ost