wypadek
Wybiło południe, odjechałam z piskiem opon po rozmowie z Codim.
Nie chciałam mu przeszkadzać w załatwianiu jego spraw. Kiedy indziej znajdzie
czas na chwile rozmowy. Smutek zaczął ponownie ogarniać moje serce. Niegdyś dawne
ciepłe i żywe, ochładzało się w bryłę lodu zamieniało. Postanowiłam oddalić się jak najdalej od wszystkich. Zajechałam
pod swój hangar, otworzyłam go. Szłam miedzy motorami, czując jak wracają
wspomnienia. Ten zapach, zapach spalonej gumy, oleju, pobudzał moje zmysły.
Gdzieś słyszałam pisk opon, strzał rewolweru widziałam flagę w biało- czarną kratkę
i zwały kurzu. Nagle przed oczami ukazał się żużel, mój pierwszy motocykl i
pierwsze osiągnięcie. Ocknęłam się , wypełniała mnie rządzą prędkości.
Kierowałam swój chód w kierunku złotych drzwi. Wyjęłam pilot z kieszeni, powoli
dusiłam guzik, drzwi się otwierały, zza pary wydostającej się zza drzwi
wyłaniały się koła. Uderzył we mnie blask wypolerowanego Motocyklu. Spojrzałam
w bok, na ścianie sławy. Zdjęcia jak stoję na podium, podeszłam do nich. Wyciągnęłam
dłoń dotykając ramki, byłam wtedy taka młoda, pełna życia, szczęśliwa, z
entuzjazmem i waleczna. Pamiętam to jakby było wczoraj, huk otwieranego szampana
jego zapach, oklaski , okrzyki mówiące, że jestem najlepsza. Czułam tą
przemoczoną koszulkę od szampana i zapach wygranej. Obróciłam się w stronę
gabloty, gdzie były moje puchary. Zapragnęłam poczuć się znowu młodą, poczuć tą
niesamowitą adrenalinę, wrócić się do tych czasów, gdzie nic nie stało mi na
drodze do spełnienia swoich marzeń. Otworzyłam szafę , w której wisiał jak nowy
kombinezon z czarnej skóry z złotymi wstawkami , w którym wygrałam ostatni w
swojej karierze największy puchar. Założyłam go na siebie, ten zapach skóry.
Wsiadłam na motocykl odpaliłam silnik, jego odgłos był słodką melodia dla moich
uszu. Otworzyłam tylne wrota od hangaru wyjechałam z piskiem opon z niego.
Pozostawiłam wszystko za sobą. Jechałam przed siebie, bez żadnych zahamowań i
problemów.
Pozostawiając to co mnie tak bolało, dodawałam gazu. Mknęłam miedzy domami na
każdym skrzyżowaniu , nie zwracając uwagi na czerwone światła. Widziałam tylko
białe linie przed sobą, a zaraz jakby tor wyścigowy. Nic co omijałam nie
przykuwało mej uwagi tylko ten tor wyścigowy, który miałam przed oczami, mimo iż
po chwili jechałam środkiem autostrady. Na liczniku była coraz to większa
cyfra. Po bokach rozmazywał się powoli obraz, liczyło się tylko jechać dalej, szybciej,
być pierwsza na mecie. Nagle jakbym przeniosła się w tamte czasy, w przed dzień
swojego najważniejszego wyścigu w karierze , wtedy wydawał mi się początkiem do
świata beztroskich szczęśliwych dni. Robiłam już chyba 20 okrążenie, nadal nie zwalniałam
tempa, wychodziłam na czołówkę, byłam tylko ja i on. Gość , który pozbawił mnie
dalszych marzeń w tym kierunku. Ni z tąd ni zowąd pojawiliśmy się sami na
długim pasie startowym. Ryk silników, tylko on i ja oraz nasze bestie.
-Zobaczysz suko, zmasakruje cię nie masz szans- powtarzał ciągle
- zamknij ryja bo płyta ci się już zacina
-lepiej się poddaj zanim zrobisz sobie cos dziecinko- dodał
-wal się -warknęłam na niego
-to Twój wybór rozniosę cię -śmiał mi się w oczy
-no to sprawdźmy kto jest najlepszy kurwi......- splunęłam na ziemie
Wtem rozniósł się na przestrzeni kilkunastu kilometrów warkot i ryk silników
oraz pisk opon.
Nic się nie liczyło, szliśmy łeb w łeb. Minimalnie wyprzedzał on mnie, a po
chwili ja jego.
Widziałam w jego oczach przerażenie, wymiękał, a mnie to nie ruszało. Dodawałam
coraz to więcej gazu mimo iż wiedziałam jakie mogą być tego skutki. Mówiłam do
swojej bestii.
(Dalej kochaniutka, wierze w Ciebie, nigdy mnie nie zawiodłaś, nie zawiedź mnie
i tym razem.) Nie wiedział , ze mam asa w rękawie o kilkanaście koni więcej niż
on, po niewielkich przeróbkach na własną rękę. Nadusiłam guzik i przyspieszyłam
, aż poczułam jaka siła ściąga mnie do tyłu. Nagle dostrzegłam, że nie jestem
na pasie startowym, że jestem miedzy samochodami, że zaraz będzie zakręt, a ja
z taką prędkością nie mam szans wyhamować na czas. Wiedziałam , że właśnie w
tej chwili mogę nie przeżyć. Przyciskałam hamulec lecz mało to dawało, dochodząc
do zakrętu nie wyrobiłam go, wpadłam w poślizg,uderzając o przód samochodu. Motocykl
odbił się, lecąc ku górze zrobił 7 przewrotów wraz ze mną i z wielka siła
wgniótł się w barierki. Gdy uderzył w samochód pewne metalowe części wbiły mi
się w nogi i rozcięły plecy. Po wgnieceniu się w barierki odrzuciło mnie,
upadłam na ziemie.
Straciłam przytomność. Na ulicy pełno odłamków od motocyklu, pełno krwi i
szkła. Któryś z kierowców ulitował się i zadzwonił po karetkę. Po 20 minutach
dotarli na miejsce zabrali mnie do szpitala. Stwierdzili, dużą ranę cięta na
plecach, rany cięte na nogach, złamane dwa żebra, zbite kości, wykręconą
kostkę i wstrząs mózgu, lecz nie groźny. Dziwili się , że przeżyłam, bo po
takim wypadku nie powinno mnie być już na tym świecie. Gdy doszłam do
przytomności wypisałam się na własne życzenie, mimo poważnych obrażeń i braku
zgody lekarzy.
Wsiadłam na jakiś motocykl przy szpitalu i mimo bólu skierowałam się do
Siedziby.