Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rodział 20
- Powiesz mi, o czym?
- O życiu. Wiesz, co kiedyś powiedziała Anita? „Ludzie są, jak wiatr. Jedni lekko przelecą przez życie i nic po nich nie zostaje, drudzy dmą, jak wichry, więc zostają po nich serca złamane”
- To prawda. Angelika miała w sobie taką siłę i energię, co napawało dumą Hipa. Zawsze ją kochał. Kiedy była dla niego opryskliwa, krzyczała na niego, całowała. Nawet wówczas, gdy płakała i po prostu milczała, on był jej. I wiesz, co? Nigdy tego nie rozumiałem. Dopiero, gdy poznałem ciebie uzmysłowiłem sobie, jak jesteś dla mnie ważna. Gdy słyszałem twój płacz przez słuchawkę coś we mnie drgnęło. A jak już byłaś w moim zamku przypomniałem sobie słowa Hipa: „Jestem jej nawet, kiedy płacze, krzyczy, milczy” I jest tak naprawdę.
- Kocham cię.
- Kocham cię - to powiedziawszy przyciągnął mnie do siebie, po czym pocałował mocno i namiętnie. Przywarłam do niego i zaczęłam odwzajemniać jego gesty. Nagle do pokoju wszedł Hip.
- Upss... Nie chciałem przerywać, ale kolacja jest już na stole.
- Już idziemy – oświadczyłam, trwając w uścisku Kacpra.
Widok samotnego ojca dbającego o małą córeczkę wprawił mnie w rozczulenie. Wyobraziłam sobie Kacpra opiekującego się naszą córeczką. Nagle zapragnęłam zostać matką i żoną. Mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem ukochanego. Miał w sobie tyle ciepła i czułości. Przez chwilę myślałam, że pomyśleliśmy o tym samym jednocześnie. Po kolacji zamieniliśmy jeszcze kilka słów, po czym Hip zaniósł córeczkę do pokoju, a my poszliśmy do swojego pokoju. Usiedliśmy na brzegu łóżka, po czym on przerwał nasze milczenie.
- Wiesz... Może głupio zabrzmi, ale chcę mieć z tobą dziecko.
- Podczas kolacji wyobraziłam sobie ciebie w roli ojca.
Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Każdy jego pocałunek był coraz bardziej namiętny i gorący. Nasze ciała były coraz bliżej siebie. Pieszczoty stawały się coraz bardziej śmiałe. Nawet nie zauważyłam, kiedy leżeliśmy nadzy na naszym wielkim łóżku. Szeptał mi czułe słówka, podczas, gdy ja tuliłam go mocno. Tej nocy zbliżaliśmy się do siebie wielokrotnie. Rano obudził mnie śpiew ptaków. Nie mogłam oprzeć się pokusie wyjścia na zewnątrz. Ubrałam się, po czym zeszłam na dół i wyszłam na małe patio. Wpatrywałam się w przepiękny pejzaż, gdy obok mnie stanął Hip.
- Ale mnie przestraszyłeś - oznajmiłam.
- Przepraszam, nie chciałem. Kiedy poczęliśmy naszą córkę po raz pierwszy wyszła na to patio. Nie dostrzegała go wcześniej.
- Tęsknisz za nią, prawda?
- Ogromnie. Nie przypuszczałem, że można tak kogoś kochać. Nawet po śmierci.