Oszukać przeznaczenie
Jestem taki nieprzystosowany do życia! Na takim świecie nie można być szczęśliwym z niskim wzrostem, łysiejącym czołem i mniej niż przeciętną twarzą.
Nie ma we mnie nic interesującego, oprócz moich wad oczywiście.
Ta straszna myśl przelewa mi się w głowie jak morze, czasami nie potrafię myśleć o niczym innym.
Dobrze, że mam chociaż pracę, która pozwala mi przeżyć każdy kolejny dzień. Zegary śnią mi się nawet w nocy i to częściej niż kobiety. Kobiety potrafią być okrutne, okrutne na tyle, by nawet nie zauważać, jak bardzo potrafią ranić!
Pewnie mają jakąś swoją logikę, której ja nie potrafię zrozumieć. A starałem się przeciez nie raz. Chociażby moja sąsiadka z dołu – do tej pory patrzy na mnie podejrzliwie i to tylko dlatego, że chciałem jej pomóc. Męczy się sama z trojgiem dzieci i swoją dumą, ale nie chce, by sąsiedzi powiedzieli, że zadaje się z karłem. A ja przecież nie chciałem nic w zamian. Albo ta chudziutka Ania z warzywniaka – powiedziała, że poszła ze mną do kina, bo jej mnie tak żal, aż coś ją ściska. Jak to usłyszałem, wtedy dopiero pojąłem całą gorycz mojej sytuacji i chciało mi się płakać...I nie wiem już czy warto jeszcze próbować...
Ciągle obwiniam kobiety, ale faceci też nie są lepsi. Chyba już od urodzenia zostałem skazany na samotne życie. I to nawet mniej niż zwyczajne, bo jakieś takie beznadziejne.
Trzeba jeszcze kupić chleb, parę drobiazgów i oddać zegarek do naprawy. Muszę się spieszyć, bo w sobotę szybciej zamykają sklepy...Dobrze, że chociaż deszcz przestał padać.
Dziwny ten zegarmistrz, spojrzał na mnie, jakby zupełnie nie rozumiał o czym mówię. Pewnie już chciał iść do domu. A ręce ma całkiem jak u dziecka.
Gdy ją zobaczyłem zupełnie straciłem głowę. Nigdy czegoś takiego nie doznałem! Serce ścisnęło mi się tak mocno, że ledwie mogłem złapać oddech.
Przyniosła zegarek do naprawy, zdjęła go z ręki i z czarującym uśmiechem powiedziała, że prosi, aby jak najszybciej... Nawet nie wiem, co odpowiedziałem, nie pamiętam jak wypisałem pokwitowanie. Po krótkiej chwili już jej nie było. Zegarek został, więc to nie sen. Ona tu była. Miała zielone oczy, kasztanowe włosy i najcudowniejszy uśmiech na świecie!
Poczułem prąd, jak uderzenie pioruna. Zdezorientowany i oszołomiony, w pierwszm momencie nie umiałem nazwać tego, co mnie spotkało, co tak nagle i mocno mną wstrząsnęło.
Jakim cudownym uczuciem jest miłość, nie spodziewałem się że aż takim! Teraz myślę tylko o niej. Mogę trzymać zegarek, który zachował jeszcze trochę ciepła jej ręki. Gdybym był poetą albo malarzem oddałbym w jakiś sposób piękno tej chwili, ale nie potrafię.
Marcin przyniósł kwiaty. Nasze życie jest ciekawe, chociaż brakuje nam czasu, by się sobą nacieszyć. Dziś jest trochę inaczej, idziemy na spacer. Powietrze takie czyste po deszczu, pachnie wiosną i wilgocią. Trzymamy się za ręce i uśmiechamy się do siebie. Jest dobrze i nie potrzeba nawet słów.
Zegarek już chodzi a ja czepiam się rozpaczliwie każdej dobrej mysli, która pomoże mi wierzyć w marzenia. Do tej pory nie śmiałem marzyć. Wiem, że zrobłbym wszystko, naprawdę wszystko, żeby ona była ze mną. Nawet gdybym miał nie dożyć następnej wiosny.
Gdy leżymy z Marcinem, patrzę na jego brwi, zarys brody, rzęsy. Dotykam jego rąk, ciągle dziwiąc się, że to prawda. Nie wiem czy to możliwe, żeby tak było między nami już zawsze. To jakieś za piękne, aż czasem boli... Marcin mówi, że nic nie jest w stanie nas rozdzielić. On w to wierzy, więc skąd we mnie ten niepokój?
Idę do niej. Do wiedźmy, jak o niej mówią. Nieprawdopodobne, kiedyś nie miałbym tyle odwagi. Nigdy o niej nie myślałem – wiedźma – ale boję się jej przenikliwych oczu, jasnych i twardych jak kryształy. Ale teraz mój lęk jest już mniej ważny. Powiedziała przecież, że w miarę możliwości mi pomoże i tylko to się liczy.