Opowieść-Rozdział piąty
Rozdział piąty
Tej nocy nie tylko Justin i Aileen spędzali wieczór na rozmowie. Nie tylko oni marzyli o dalekiej, romantycznej podróży w nieznane. W odległym o wiele kilometrów Paryżu głęboką miłość przeżywali Nicole i Pierr. Po niespodziewanych, niezapomnianych zaręczynach zakochani zatańczyli płomienną, seksowną rumbę podczas której z żarem patrzyli sobie w oczy. Nicole chwaliła swego partnera:
-Wspaniale tańczysz.
Pierr nie pozostawał dłużny i komplementował:
-W niczym nie mogę równać się z tobą najdroższa. Jesteś mistrzynią tańca.
Dziewczyna zarumieniła się:
-Nie przesadzaj...
-Nie robię tego, naprawdę...
-Daleko mi jeszcze do mistrzostwa.
-Jak zwykle skromna.
-Taka już jestem.
-To jedna z cech które kocham w tobie.
Nicole położyła ukochanemu palec na ustach:
-Nic już nie mów. Niech nasze ciała, wszystkie zmysły oddadzą się muzyce i miłości.
Pierr potakująco skinął głową.
Niemalże jednym głosem
-W takiej chwili jak dziś niech przemówią nasze serca.
Porwani przez rumbę narzeczeni z prawdziwym artyzmem, zaangażowaniem i ogromną pasją zatańczyli zmysłowy taniec zakochanych, który pochłonął ich bez reszty!!! Byli jak zaczarowani! Natchnieni! Oczy iskrzyły niczym gwiazdy, ciała płonęły. Biła od nich taka łuna że restauracja się rozjaśniła a obserwującym ich ludziom zrobiło się gorąco i duszno. Mężczyźni patrząc na dziewczynę poluzowali krawaty i muszki. Panie były zahipnotyzowane Pierre’m.
Zakochani nie widzieli nic! Niczego nie słyszeli! Nikt ani nic w tym momencie nie miało znaczenia! Wiedzeni tanecznym transem wykonywali ogniście swe układy taneczne układy m.in. Cucarachę. Rozgrzewając z każdym krokiem coraz bardziej publiczność. Tańczące obok pary z uznaniem i podziwem ustępowali im miejsca. W milczeniu podziwiali fascynujące widowisko. Wykonawszy romantyczną spiralę narzeczeni zakończyli swój taniec pocałunkiem. W burzy braw zorientowali się, że byli obserwowani i ku ich zdziwieniu podziwiani. Poczuli się jak byli na turnieju, zdobywając najwyższe trofeum- zwycięski puchar. Wszyscy stali urzeczeni, zafascynowani, nieustannie klaszcząc. Wzruszeni a jednocześnie szczęśliwi tancerze ukłonili się w podziękowaniu.
Dla Pierr’a była to miła odmiana po ciężkim dniu i jego przyjemne zakończenie. Nicole przeżywała jedne z najpiękniejszych chwil w życiu. Z nadmiaru szczęścia i niespodziewanych przeżyć zaczęło jej szumieć w głowie:
-Wyjdziemy zaczerpnąć świeżego powietrza?
-Oczywiście jeśli tego chcesz.
-Chodźmy się przespacerować.
Pierr uregulował rachunek. Przy nie kończących się oklaskach, z uśmiechami na twarzach niczym mistrzowie opuścili LA CREOLE.
O tej porze dnia miasto wyglądało jak baśniowa kraina.
Tonąc w objęciach, spacerując pełnymi niepowtarzalnego uroku, romantyczności uliczkami, szepcząc słowa zakochanych, obdarzając się pocałunkami dotarli do PARC DE BELLEVILLE- wyjątkowego miejsca, gdzie rodziły się głębokie uczucia i wielkie namiętności Gdzie mężczyźni czytali swym wybranką poezję, a kobiety z bijącym sercem mówiły tak:
Pamiętasz jak spotkaliśmy się tu pierwszy raz-spytał Pierr.
-Jak mogłabym zapomnieć najpiękniejsze zdarzenie w moim życiu.
-W moim również. Wtedy wszystko się zmieniło.
-Co takiego?
-Moje życie.
-Na lepsze?
-Oczywiście. Bez ciebie świat był szary, pochmurny, smutny, zimny. Ożywiłaś go. Niczym malarka sprawiłaś że stał się barwny, ciepły.
-Cieszę się.
-Nawet nie wiesz jaki chory byłem niczym cię poznałem.
-Co ci dolegało?
-Brak miłości. Chodziłem jak struty. Nic mi się nie chciało. Na niczym mi nie zależało. Wszystko wykonywałem mechanicznie, bez zaangażowania, jak robot. Chodziłem zamyślony, zasmucony.
Z nikim nie rozmawiałem. Wszystko i wszyscy mnie złościli. Nawet najlepsi przyjaciele. Stale chodził