Krótki epizod życia~
Siedziałam przed komputerem i kończyłam oglądać film, gdy sunia zaczęła tracąc mnie nosem o udo. Zdenerwowałam się; nie lubiłam, gdy ktoś mi przeszkadzał. Zwłaszcza, że sunia potrafiła być natrętna, a mnie bolała głowa.
Warknęłam coś pod nosem, ale ponieważ suczka dalej marudzić, wstałam i założyłam glany. Włożyłam kurtkę i wyszłam. Ale za chwilę przypomniałam sobie, że zapomniałam założyć szalik.
Westchnęłam.
Była 22 godzina, pierwszego dnia grudnia. A ja zapomniałam szalika. Stałam przed drzwiami mieszkania, które dopiero co zamknęłam; rozważałam opcje otworzenia ich i zabrania szaliczka, nawet nie wchodząc do środka, ale to ponoć przynosi pecha. Zwłaszcza, że Pan Biały już mógł stać w drzwiach.
Zadrżałam mimo woli.
Pan Biały był nie humanoidalną postacią, która pojawiała się za każdym razem, gdy w przedpokoju gasło światło. Dlatego go nie gasiłam. Ale on i tak mógł być. On... wysoka na ok. dwa metry postać, z trójkątnym ciałem postawionym na dwóch, tak cieniutkich, że aż dziw, iż jeszcze nie przewrócił się, nóżkach, z dłońmi równie długimi i cienkimi raczkami. Głowa, na cieniutkiej, niczym wąż ogrodowy, szyi. Cale jego ciało było koloru białego. Nie czystego, lecz brudnego białego. Potworny widok.
Zdecydowałam więc nie wracać po szalik. Miałam nadzieję, że dzięki temu uniknę pecha. Nie jestem pewna, czy mi się udało. Zawsze sobie powtarzałam, że naprawdę mogło być gorzej.
Szłyśmy stałą trasą. Było zimno, sunia często przystawała, ja się denerwowałam. Chciałam już wrócić, bałam się. Nie lubiłam ciemności, nawet jeśli były latarnie. Chciałam od tego uciec. Ulubiona piosenka, którą włączyłam, już nawet nie pomagała; tak samo, jak pisanie smsow z przyjaciółką.
Czułam się niepewnie, bardzo, bardzo niepewnie. Jakby mnie ktoś śledził. Zawsze miałam takie uczucie.
A może tylko po filmie, w którym ptaki porywają złego brata bliźniaka. Nie wiem.
Rozejrzałam się. Sunia zniknęła gdzieś. Ale to normalne, wszędzie ciemno, ona ciemna. Zawołałam ją. Pobiegła w moim kierunku, zaśmiałam się niepewnie.
Wciąż patrzyłam na ziemię, na swój cień. Nagle zauważyłam drugi; byłam całkowicie pewna, że ktoś przechodzi obok mnie, mimo iż nie słyszałam kroków.
"Spokojnie" powiedziałam sobie "to przez słuchawki nie słyszałaś."
Spojrzałam na osobę, która...
Nikogo nie było. Stałam tam sama.
Przeszedł mnie dreszcz. Cofnęłam się o krok.
Nie miałam pojęcia, co się dzieje.
"Mogłabym przysiąc, że..."
"Że co?"